Kilka dni później
Brooke
Wchodzę do supermarketu, aby zrobić większe zakupy i nie musieć za każdym razem po pracy zajmować się sprawunkami. Sobota to idealny dzień na porządki i nadrobienie zaległości w bieżących sprawach.
Wrzucam do wózka potrzebne produkty na obiad, a także zmierzam do działu z chemią. Mogłabym wynająć kogoś do tego typu zadań, Travis zawsze powtarzał, że stać nas na gosposię, ale ja nie uwzględniałam takiej opcji. Lubię zajmować się domem, a praca w księgowości nie była aż tak pochłaniająca. Cóż, moje stanowisko się zmieniło i to diametralnie, ale dam radę. Przynajmniej mam zajętą głowę. Nie błądzę nieustannie myślami wokół wydarzania sprzed dwóch miesięcy.
Po załadowaniu wózka, ruszam do kasy. Wykładam produkty na taśmę, po czym kasjerka zaczyna szybko je skanować. Pakuję artykuły do papierowych toreb i wtedy zauważam w oddali mężczyznę w ciemnej bluzie. Stoi bokiem, a jego kaptur zasłania mi twarz. Moje skojarzenia od razu wędrują do pomocnika pana Miltona, ale nie jestem pewna, czy to faktycznie on. Postanawiam go zignorować i skupić się na zakupach.
Wychodzę ze sklepu, pchając przepełniony wózek z torbami. Otwieram bagażnik samochodu, przekładam produkty, po czym odnoszę kosz.
Wsiadam do auta, zapinam pas bezpieczeństwa, odpalam stacyjkę i zerkam na lusterko wsteczne. Widzę tego samego mężczyznę, który stał na końcu kolejki. Wsiada do zniszczonego sedana i nic dalej nie robi. Nie wiem, dlaczego, ale także wstrzymuję wprowadzenie auta w ruch. Silnik już chodzi, ale ja wpatruję się w tajemniczego mężczyznę. Jest za daleko, nie mogę go zidentyfikować, a to budzi we mnie kompletnie nieuzasadniony lęk. Nie raz miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale próbowałam sobie wytłumaczyć to racjonalnie. Przeżyłam koszmar, a teraz moja wyobraźnia płata mi figle.
Wprowadzam auto w ruch i wyjeżdżam z parkingu. Po kilkunastu minutowej jeździe parkuję przed budynkiem poczty, po czym wysiadam z auta. Jak wariatka rozglądam się dookoła w poszukiwaniu starego sedana. Jeszcze trochę i wpadnę w paranoję. Kręcę głową, jakby to miało odpędzić złe myśli, a potem wchodzę do placówki.
Pokazuję kwitek, który wczoraj czekał na mnie w skrzynce pocztowej i czekam chwilę, aż ekspedientka poda mi paczkę. Oglądam opakowanie, ale nie mam zielonego pojęcia co w nim się znajduje. Nic nie zamawiałam. Nie ma także adresu zwrotnego, co jest cholernie zastanawiające.
W samochodzie postanawiam zaspokoić swoją rosnącą ciekawość. Odrywam taśmę klejącą i odsuwam na bok kartonowe skrzydła. W środku znajduję stos wycinek prasowych. Wyciągam kilka i przeglądam je z prawdziwą trwogą. Są tu chyba wszystkie artykuły opisujące zabójstwo Travisa. Jego zdjęcia, ale także i moje. Dwa miesiące temu byliśmy na pierwszych stronach gazet i teraz mam przed sobą cały ich zbiór.
Mój oddech przyspiesza, gdy odnajduję wycinek z podkreślonym na czerwono nagłówkiem.
„Travis Montgomery zamordowany"
Czuję narastające mdłości i odruchowo zakrywam dłonią usta. Powstrzymuję konwulsje, po czym chowam papiery do pudełka i odkładam na siedzenie obok. Opieram ręce na kierownicy i opuszczam głowę na dół, biorąc duże hausty powietrza. Moje dłonie drżą, a w oczach czuję napływające łzy.
Unoszę głowę do góry i wtedy dostrzegam kilka metrów dalej ten sam samochód, w którym siedział nieznajomy ze sklepu. Tym razem czuję prawdziwe przerażenie. Ktoś siedzi za kierownicą i mogę się założyć, że to ten sam człowiek, którego widziałam wcześniej. Nagle zapalają się światła owego auta, po czym odjeżdża z piskiem opon. Czekam, aż mnie minie i będę mogła przyjrzeć się kierowcy, ale on skręca w pobliską uliczkę i znika mi z pola widzenia.
CZYTASZ
Za grzechy się płaci
ChickLitPewnej nocy, do domu Brooke włamuje się dwóch zamaskowanych mężczyzn. To spotkanie zmieni życie wszystkich uczestników feralnego spotkania...