WSTĘP

166 15 2
                                    

Razu któregoś pewien wiedźmin, nie mając ni jednej złamanej korony przy duszy, postanowił opuścić górską twierdzę Kaer Morhen i wyruszył w daleką podróż na zachód. Pragnął bowiem zapełnić sakiewkę przed nadchodzącą zimą, a przy okazji odpocząć od nieustannych kazań oraz napomnień ze strony sędziwego wiedźmina Vesemira, który miał tyle samo do powiedzenia na każdy temat, co zmarszczek na twarzy.

Droga była długa i niebezpieczna. Wiedźmin przemierzył pokryte zielenią kaedweńskie lasy, pokonał ostre szczyty Gór Pustulskich, przewędrował porośnięte zbożem równiny redańskie, aż w końcu, po wielu dniach tułaczki, dotarł do celu, do miasta zwanego Novigradem. W mieście bowiem, a zwłaszcza uchodzącym za stolicę świata, nie brak tego, czego wiedźmin w przypadku pustego mieszka potrzebuje najbardziej – potworów, mianowicie.

A to coś się zalęgło w piwnicach domu bogatego dostojnika, a to młody kuroliszek uwił sobie gniazdo w podmiejskich kanałach, a to wampir-krwiopijca obrał sobie za cel wytworne damy ze Złotego Miasta i wbijał kły w ich wyperfumowane szyje. Monstra różnej maści nawiedzały Novigrad i nawet czcigodny hierarcha Hemmelfart oraz jego Łowcy Czarownic nie byli w stanie temu zapobiec.

Wiedźmin ów noszący proste i pospolicie brzmiące imię Eskel imał się różnych zadań, jednak żadne z nich nie przyniosło mu zadowalającego zarobku. Fortuny nie zapewniła mu odezwa rybaków mających problem z utopcami ani ogłoszenie kowala, u którego w zakładzie zalęgły się trupojady, ani też oferta pewnej kobiety pragnącej zdemaskować niewiernego męża na zdradzie z – jak się okazało – rogatym sukkubem. Zniechęcon zupełnie po ostatnim zleceniu od śmierdzącego okowitą jegomościa mylącego upiora z Melitele ducha winnym bożątkiem czekał na coś specjalnego, coś wielkiego, co pozwoli mu zostawić za sobą pijacki Novigrad i wyruszyć dalej, hen za horyzont, gdzie nikt jeszcze wcześniej nie dotarł. Póki co jednak, wiedźmińska sakiewka pozostawała pusta.

Ale i do Eskela szczęście miało się wkrótce uśmiechnąć, a zdecydował o tym przypadek zupełny, przez innych zwany siłą wyższą, a jeszcze przez innych – przeznaczeniem. Życie łowcy potworów, którego los do tej pory nigdy nie oszczędzał, już niedługo miało się odmienić i nie stało za tym ani kolejne dobrze płatne zlecenie, ani dziecko-niespodzianka, ani też obecność pięknej czarodziejki, lecz coś zupełnie innego. To coś, czego doświadczyć może zwykły człowiek, najgroźniejszy wampir, a nawet „wyprany z uczuć" wiedźmin.

Ale o tym niebawem...

~ Pióra Mistrza Jaskra 

Wiedźmin || Dzikie SłonecznikiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz