Eskel cz. 2

111 14 21
                                    

Szli ciasnymi uliczkami Novigradu, a ponieważ słońce już zaszło, miejskie zaułki powoli pogrążały się w mroku. Eskel widział dużo lepiej niż Severin, z tego względu kroczył odważnie na przedzie, a dwa miecze widniejące na jego barkach połyskiwały w świetle noszonych przez strażników pochodni. Severin czaił się za jego plecami, pragnąc nie wychodzić z cienia wiedźmina. Wolał nie zostać rozpoznany w miejscu, gdzie każdy zaułek mógł skrywać w sobie typa spod ciemnej gwiazdy, który akurat miał tę nieszczęsną przyjemność robić z nim interesy.

Novigrad był dość obskurnym miastem leżącym u ujścia rzeki Pontar, która przepływała przez nie i wpadała do samego Wielkiego Morza znajdującego się po zachodniej stronie Kontynentu. Kiedy poziom rzeki drastycznie się podnosił, woda wylewała, podtapiając piwnice i wynosząc z nich stada martwych szczurów, które potem długo jeszcze zalegały w rynsztokach, doprowadzając do rozprzestrzeniania się chorób oraz epidemii. Ulice zamieniały się w jedno wielkie bagnisko, w którym tonęła cała biedota i nędzarze pochodzący z nizin oraz marginesu społecznego. Być może dlatego zamożniejsi mieszkańcy Novigradu zdecydowali się ulokować swoją dzielnicę na wzgórzu, skutecznie odgradzając się od reszty. Złote Miasto, bo taką bowiem nosiła nazwę owa dzielnica, zostało w naturalny sposób oddzielone od najgorszej hołoty, kanalii i szumowin tworzących większość novigradzkiego społeczeństwa. Żebracy wyciągali łapczywie dłonie w nadziei, że ktoś się nad nimi ulituje i wrzuci im do ręki parę koron. Skryci w ciemnych zaułkach złodzieje czekali, aż ktoś nieopatrznie się do takiego zapuści i stanie się ich kolejną ofiarą. Ulicznice przechadzały się w skąpych strojach, próbując zwabić do siebie klientów, a pijacy zataczali po ulicach, śpiewając i bełkocząc coś pod nosem. Niekiedy drogą przemknął jakiś zakapturzony elf albo krasnolud, starając się uniknąć czujnego wzroku Łowców Czarownic, którzy tylko czyhali, aby ku uciesze gawiedzi uczynić z niego kolejną żywą pochodnię.

Eskel nie lubił Novigradu, w zasadzie to w ogóle nie lubił miast. Dobrze czuł się na szlaku pod gołym niebem, gdzie mógł być sam, a tu, w mieście, zwłaszcza słynącym ze swojej niechęci do odmienności, był jak niepasujący element i w dodatku niechciany element. Ludzie się za nim oglądali, kiedy przechodził ulicą, niektórzy pluli mu pod nogi i wyzywali od najgorszych, inni zabierali swoje pociechy i uciekali jak najdalej, zapewne wierząc w historie o wiedźminach, którzy porywają dzieci, aby za pomocą najokrutniejszych metod uczynić z nich swoich następców.

Eskel był do tego przyzwyczajony, jednakże słuchanie po raz kolejny obraźliwych wyzwisk i pogróżek pod swoim adresem nie należało do rzeczy przyjemnych. Wolał tego uniknąć, uniknąć ludzi, a w mieście było to niemożliwe.

Minęli właśnie duży plakat przytwierdzony do ściany jednego z budynków, przedstawiający tęgiego mężczyznę z fajką w jednej dłoni i sakiewką w drugiej. Przekreślono go wielkim, czerwonym iksem, a napis po spodem głosił: „Precz z arystokracją". Kawałek dalej kolejny plakat ukazywał kobietę w eleganckiej sukni i z pętlą na szyi, a litery na dole układały się w słowa: „Arystokracja na szubienicę".

Takich samych plakatów w mieście i poza nim było całe mnóstwo. Uciemiężony przez novigradzkich możnowładców lud miał już dość ich jawnego wpływu na administrację. Po ostatniej ustawie wprowadzonej przez Radę Miejską dotyczącej podwyższenia podatków, która z wiadomych względów ominęła stan szlachecki, wypowiedział im prawdziwą wojnę i oplakatował całe miasto. Sytuacja z dnia na dzień robiła się coraz bardziej napięta. Eskel sam był świadkiem, jak dwóch wieśniaków zaopatrzonych w widły i z hasłem na ustach: „Precz z arystokracją" napadło na jakiegoś młodego hrabiego przejeżdżającego zamurskim traktem i byłoby go niemalże powiesiło na przydrożnym szyldzie drogowym, gdyby do akcji nie wkroczyła Straż Świątynna. Aktualnie oprócz konfliktu Łowców Czarownic z nieludźmi w Novigradzie rozgrywał się jeszcze jeden, toczony pomiędzy arystokracją a co uboższą warstwą społeczną. Dla wiedźmina był to tylko kolejny powód, aby trzymać się od tego miasta jak najdalej.

Wiedźmin || Dzikie SłonecznikiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz