Eskel cz. 2

65 9 10
                                    

Błyskawicznie przedostali się przez miasto, starając się zbytnio nie zwracać na siebie uwagi – Eskel z opuszczoną głową, by ukryć bliznę na prawym policzku, Morwenna zaś opatulona szczelnie płaszczem, tak aby nikt nie rozpoznał w niej córki najzamożniejszego człowieka w Novigradzie. Dopiero kiedy znaleźli się poza miejskimi zabudowaniami, a ostatnie nawoływania za ich plecami ucichły, dziewczyna odrzuciła z głowy kaptur i z ulgą rozpięła guzik pod szyją.

– Ach, pięknie tu – westchnęła, spoglądając z uśmiechem w niebo. – Dawno już nie miałam okazji wyjść sama z domu. Wiesz, że ojciec zawsze wysyła ze mną eskortę? Nawet jak muszę kupić sobie nową suknię, czy jakieś inne babskie bzdury.

– Twój ojciec jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w mieście, Morwenno – zauważył Eskel. – Nic dziwnego, że martwi się o twoje bezpieczeństwo.

– Martwi? Raczej chce mnie kontrolować na każdym kroku.

Rozdrażniona jego uwagą Morwenna przyspieszyła nieco kroku i przez chwilę szli w niewielkiej odległości od siebie. Zaraz jednak zwolniła tempa.

– O czym myślisz? – spytała, widząc skupienie na jego twarzy.

– O tym, co odkryliśmy w kryjówce Antona – mruknął wiedźmin. – Zastanawiam się, kim mogli być twoi pradziadkowie. I dlaczego twojemu wampirowi tak bardzo zależy, aby się tego dowiedzieć.

Morwenna zasępiła się.

– Myślisz, że moja babcia mogła pochodzić z nizin? Że była sierotą albo została odebrana swoim prawdziwym rodzicom, bo nie byli w stanie się nią zajmować?

– Myślę, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz, Morwenno.

– Wtedy by się okazało, że wcale nie była szlachetnie urodzona. Gdyby ojciec się dowiedział...

Nagle Morwenna zrobiła wielkie oczy. Przystanęła i złapała Eskela za ramię, nie pozwalając mu iść dalej.

– Mój ojciec nie może się o tym dowiedzieć Eskel, rozumiesz? Dla niego zachowanie czystości krwi jest równie ważne, co władza i pieniądze. Gdyby dotarło do niego, że ożenił się z kimś o wątpliwym pochodzeniu, wpadłby w szał. Mamy już nie ma, ale to wszystko odbiłoby się potem na mnie.

Eskel zauważył wręcz paniczny strach w jej oczach. Zdziwił się, bo Felix Clearwater, mimo iż chłodny i powściągliwy, nie wyglądał wcale przerażająco. Czyżby pod surowym obliczem kryła się jego druga, bezwzględna natura?

– Obiecaj, że mu nie powiesz. Obiecaj!

– Niczego się nie dowie. Masz moje słowo.

Morwenna odetchnęła z ulgą. Zaraz też spojrzała w niebo, jakby próbowała odczytać z niego godzinę.

– Chodźmy już lepiej do domu, zaraz będzie obiad. Może jeszcze nikt nie zauważył, że gdzieś zniknęłam. Chociaż pewnie i tak mi się oberwie...

Ruszyli piaszczystą drogą w kierunku posiadłości. Wierzby szumiały wokół nich, po niebie leniwie płynęły obłoki.

– Opowiesz mi o swoim domu? – odezwała się ni stąd, ni zowąd Morwenna.

Zaskoczony jej nagłą prośbą Eskel roześmiał się.

– Jesteś mistrzynią trudnych pytań, Morwenno.

– A co w tym trudnego? Przecież masz jakiś dom, prawda? Każdy ma. Tam, dokąd zawsze wracasz, niezależnie od tego, jak daleko byś nie wyruszył.

– W zasadzie to jest takie jedno miejsce. – Eskel zawahał się. – Kaer Morhen.

– Kaer Morhen? – powtórzyła z zaciekawieniem Morwenna.

Wiedźmin || Dzikie SłonecznikiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz