Morwenna cz. 2

68 10 18
                                    

– To będzie moja sypialnia? – zapytał z niedowierzaniem Eskel.

– Ależ naturalnie, to nasz najlepszy pokój dla gości. Pan Clearwater przekazał go do twojej wyłącznej dyspozycji, wiedźminie – podkreślił z dumą Delacroix. – Czyżby pokój nie spełniał twoich oczekiwań?

Eskel dopiero teraz zamknął usta, które rozdziawił ze zdumienia, kiedy lokaj zaprezentował mu sypialnię.

Stało tam szerokie łóżko z baldachimem, na którym będzie mógł się wylegiwać godzinami, kufer na rynsztunek, karafka pełna czerwonego wina wraz z zestawem kieliszków, a nawet własna balia kąpielowa. I to wszystko tylko dla niego.

Całość utrzymana była w ciepłych odcieniach brązu z bursztynowymi dodatkami w postaci klamki do drzwi oraz uchwytów od szafek.

Jedyne, co mu się nie podobało, to wielki portret w czarnej ramie wiszący naprzeciw łóżka przedstawiający samego Felixa Clearwatera. Mężczyzna spoglądał na niego surowym wzrokiem, a jego mina mówiła jednoznacznie, kto w tym domu sprawuje wyłączną i niepodważalną władzę. Eskel zastanawiał się, czy gospodarz nie kazał powiesić go tu specjalnie na przybycie wiedźmina.

Jeśli ma tu mieszkać, będzie musiał koniecznie zdjąć ten portret.

Cała reszta wydawała mu się jednak najpiękniejszym snem. O noclegu w takim miejscu Eskel mógł tylko pomarzyć, a teraz miał je na wyłączność przez najbliższych parę dni, a może nawet i dłużej. Istniało wręcz ryzyko, że taka sypialnia rozleniwi go na tyle, że pomiędzy kolejnymi drzemkami w fałdach atłasowej pościeli a odświeżającymi kąpielami nie znajdzie czasu na zajęcie się potworem.

Cóż, nawet jeśli nie uda mu się ubić bestii i przez to nie zarobić ani korony, przynajmniej wypocznie sobie tutaj po wsze czasy.

– Nie spełniał oczekiwań? – powtórzył po Delacroix, rozglądając się z podziwem na prawo i lewo. – Jest... – odchrząknął – odpowiedni. Tak, w zupełności mi wystarczy.

– Niezmiernie się cieszę. – Lokaj wykonał lekki skłon głową. – Sypialnia panienki jest tuż za ścianą, dzięki temu usłyszysz, kiedy potwór znów się pojawi. Po drugiej stronie znajduje się biblioteka, możesz z niej korzystać o dowolnej porze dnia i nocy. Byleby nie hałasować, pan Clearwater bardzo tego nie lubi. Jego sypialnia mieści się na końcu korytarza. To pomieszczenie, do którego dostęp ma tylko on sam, nie wolno tam wchodzić, wiedźminie.

– Jasna sprawa.

– Jego gabinet znajduje się na dole, obok salonu, natomiast pokoje dla służby są tuż za jadalnią. Gdybyś czegoś potrzebował, wiedźminie, wystarczy, że mnie zawołasz.

– Dziękuję, Delacroix – powiedział Eskel, czując się niemal jak prawdziwy arystokrata. Lokaj skłonił się raz jeszcze, a następnie dyskretnie wycofał za drzwi.

Wiedźmin został sam.

Pierwsze, co zrobił, to zdjął miecze z pleców i rozprostował kości. Po chwili rozsiadł się wygodnie na łóżku. Było twardsze niż przypuszczał, co właściwie mu odpowiadało. Zapragnął się położyć, lecz pościel wydawała mu się zbyt czysta, a on sam zbyt brudny, by mógł jej dotykać.

Pospiesznie wstał i wygładził po sobie kołdrę, jakby zaraz miał tu wejść Delacroix i zganić go za wszelkie widniejące na niej nierówności.

Na szafce koło łóżka zauważył okrągłą misę, a obok niej napełniony do pełna dzban. Podszedł bliżej, nalał wody, a następnie opłukał sobie twarz. Poczuł się o wiele lepiej, choć najchętniej poprosiłby teraz służbę o przygotowanie dla niego całej kąpieli.

Wiedźmin || Dzikie SłonecznikiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz