rozdział 11

50 3 0
                                    

W tym samym czasie Lilia narzekała na króla jednocześnie odprężając się w łaźni.
– Nie jest mi potrzebna ani służba ani straż.
– Król uważa inaczej. A słowo króla jest prawem.
- Jest aroganckim chamem, który nie potrafi słuchać.
– To król.
– To nie znaczy, że wie wszystko. I że się nie myli. Nieważne. Widzę, że cokolwiek powiem i tak nie odniesie to rezultatu.
– Z innych rzeczy musimy przygotować panience garderobę. Jakieś eleganckie, wyjściowe stroje.
– Moja garderoba jest odpowiednia. Poza tym po co mi eleganckie stroje?
– Jutro jest zebranie Rady. Król chce żebyś była obecna, Pani.
– Może sobie chcieć. Co to za komnata? Ta, w której się obudziłam?
Służki popatrzyły na siebie, ale odpowiedziały:
– To prywatne komnaty króla.
– Są ponure. Ciemne. Bez życia. Pasują do niego.
– Po kąpieli i posiłku przejdziemy dalej.
– Dalej?
– Do sypialni panienki i prywatnej garderoby. Czas wyjść z wody, Pani.
– Tak, w tym masz rację. – Widząc służkę z ręcznikiem powiedziała:
– Potrafię się sama wytrzeć.
– Szybciej i sprawniej będzie jak pozwolisz nam ci pomóc.
–... Niech wam będzie.
Wysuszenie i ubranie poszło sprawnie mimo, że niezbyt podobało się dziewczynie. Najbardziej dlatego, że nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Zazwyczaj to ona służyła innym, a nikt nigdy jej.
Po wyjściu z łaźni na stoliku w sypialni czekał wyśmienity posiłek z wieloma daniami dostosowanymi do potrzeb jej zdrowiejącego ciała.
– możecie iść. Później przeprowadzę ją do jej pokoju. – Tak panie, panienko – dygnięcie i opuszczenie komnaty przez służące. – co byś chciała zjeść? Wszystkie te dania są przygotowane przez najlepszych kucharzy i są zdrowe.
– ...
– Jedz, nie krępuj się.
Nałożył jej kilka potraw na talerz. Spojrzała na niego zdziwiona, ale przyjęła ofiarę.
– O co chodziło Jenny z jutrzejszym zebraniem?
– Rada musi cię poznać. Muszą wiedzieć kogo mają szanować. Lepiej to wszystko zrobić za jednym zamachem.
– Wszystko? – zapytała zdziwiona pomiędzy kęsami.
– Wszystko. Muszą cię poznać, szanować i bronić. Nawet za cenę własnego życia.
– jedz. Porozmawiamy o tym więcej, ale nie przy posiłku. Musisz nabrać sił. Resztę czasu spędzili w ciszy kropka po zjedzonym posiłku stwierdziła:
– Teraz możemy porozmawiać. Dlaczego?
– Jesteś moja dopóki nie zdecyduje inaczej. To po pierwsze. Po drugie - Księga Przeznaczenia. Nadal jej nie naprawiłaś. Po trzecie ktoś wysłał za tobą zabójcę.
– Skąd ta pewność co do zabójcy?
– To na egzaminie? To była próba zabójstwa i sprawienia, żeby wyglądało to na wypadek. Ktoś tam był, ktoś to używa Zakazanej Magii.
– Wiedziałam, że Biały Niedźwiedź nie zaatakował sam z siebie! Kto może być aż tak plugawy i zdeprawowany by używać tego rodzaju magii?
– To jest dobre pytanie. Ale lepsze brzmi: komu podpadłaś na tyle, żeby próbował cię zabić?
– Nie mam bladego pojęcia.
– Więc dopóki się nie dowiemy pozostajesz pod ochroną. Na każdym kroku będą towarzyszyć ci służące.
– Nie będę miała prywatności !!! – zaprotestowała oburzona.
– Nie będą blisko ciebie, a jedynie w zasięgu głosu TYLKO i wyłącznie kiedy będziesz mojego boku.
– Ty...
– Chodź, pokażę ci trasę do twojego pokoju. – Powiedział wstając i podając jej rękę, by pomóc jej wstać. Po chwili wahania pozwoliła sobie pomóc, ale ku jej zdumieniu nie puścił jej. Wręcz przeciwnie, wziął ją pod ramię by mogli iść obok siebie – ona przytulona do jego boku. Zgodnie ze swoimi słowami odprowadził ją do jej komnat pokazując jej trasę i punkty orientacyjne. Na miejscu zostawił ją pod opieką służących, a sam odszedł. Niedaleko jednak, gdyż po chwili wrócił by wzmocnić zaklęcia ochronne.

Lilia i DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz