rozdział 21

32 3 0
                                    

Tymczasem w królestwie śmiertelników Jenny podążała za Lilią. Mimo, że wiadomo było gdzie jej szukać to nadal królestwo było duże. A było trzeba przeszukać całe. Bardzo dokładnie. Lilia już raz udowodniła, że jeżeli nie chce być znaleziona to nie będzie. Chyba, że przez czysty, zwykły przypadek.
Po kilku miesiącach żmudnych poszukiwań Jenny w końcu odnalazła swoją panią.
– Panienko!– zawołała biegnąc za powozem, w którym siedziała Lilia. Nagle powóz się zatrzymał, co dało szansę Jenny by go dogonić. Wsiadła do powozu.
– Panienko, w końcu cię znalazłam.
– Wysłał cię?
– Tak, panienko.
– On gdzie?
– W Pałacu Ognia. Mam się tobą zająć.
– Potrafię o siebie zadbać.
– Nikt nie twierdzi inaczej. Po prostu dla bezpieczeństwo i dobrego samopoczucia króla.
– Dobrze. Pozwolę ci mi towarzyszyć. Ale pod warunkiem.
– Jakim, panienko?
– żadnego kontaktu z kimkolwiek z pałacu.
– Pani!!!
– Powiedziałam! Decyzja należy do ciebie. Zawsze możesz wysiąść na najbliższym postoju. – stwierdziła spokojnie.
Reszta podróży do najbliższego postoju minęła w ciszy. Obie panie opuściły powóz by wejść do karczmy na posiłek.
– Jaką podjęłaś decyzję?
– Zostaje z tobą, panienko. Spełnię twój warunek.
– Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. Lady Anna tutaj.
– Oczywiście Lady.
Po zakończeniu posiłku wróciły do powozu by wyruszyć w dalszą drogę.
– Jesteś moją osobistą służącą i prawą ręką.
– Tak, Lady. Czy mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj. Najwyżej nie odpowiem.
– Dlaczego odeszłaś?
– A dlaczego miałam zostać? Chciałam odejść to odeszłam.
– Byłaś traktowana jak królowa. Każda dziewczyna by tak chciała. I każda ci zazdrościła.
– Nie każda dziewczyna chce być królową. Nie każda nadaje się by nosić taki tytuł.
Rozmowa się zakończyła.
Obie panie podróżowały po królestwie śmiertelników przez najbliższe 100 lat. Żadnych dotrzymała słowa nie kontaktując się z nikim z pałacu. Przez te 100 lat jedyny kontakt jaki miała z kimkolwiek z królestwa demonów to jej nauczyciel, który dostał jeden jedyny list. List był krótki i szybko trafił w ręce króla. Treść mówiła, że Jenny odnalazła Lilię i będzie jej towarzyszyć i na ten czas rezygnuje z jakiegokolwiek kontaktu z kimkolwiek z królestwa. Uszanowano prośbę Lilii o danie jej przestrzeni. Ważne, że Jenny była przy niej by zapewnić jej bezpieczeństwo, a tym samym spokój Dylanowi.
Minęło 100 lat od ostatniego spotkania Lilii i Dylana. 100 lat zwiedzania i unikania spotkań z Carterem i/ lub Dorcas. Udawało się aż do dzisiaj. Do spotkania doszło na leśnej polanie, gdzie Lilia z towarzyszącą jej Jenny zbierały zioła.
– Wreszcie cię znalazłem. - Na polanę wpadł szczęśliwy Carter.
– Dlaczego mnie szukasz?– zapytała spokojnie Lilia wstając z ziemi.
– Chcę zabrać cię do domu.
– Z tego co wiem mój status zdrajczyni się nie zmienił. Chyba, że o czymś nie wiem.
– O wszystkim można zapomnieć.
– Zanim wszyscy zapomną minie dużo czasu.
– Będziesz pod moją osobistą ochroną.
– Tylko wtedy gdy będziesz w stolicy. A gdy wyruszysz na misję to co wtedy? Zamkniesz mnie w domu?
– Gdy będziesz moją żoną nikt cię nie tknie!
– Kto powiedział, że chcę być twoją żoną?! A poza tym wypadki chodzą po ludziach. I co najważniejsze nadal jesteś zaręczony z Sybillą.
– Po tylu latach wątpię, żeby żyła. Jestem gotów zerwać zaręczyny i ponieść wszystkie konsekwencje. Dla ciebie!!!
– Nie dla mnie. Między nami nic nie ma. - To zawsze może się zmienić! – wykrzyknął zbliżając się do niej.
– To może się zmienić. Zawsze mogę zacząć cię nienawidzić. Zamiast po prostu cię tolerować.
– Lilio! – rzucił się próbując ją objąć. Odepchnęła go lodował ścianą.
– Lilio? – zapytał zdziwiony.
– Odejdź. Zapomnij o mnie. Znajdź sobie żonę.
– Znalazłem. Ciebie.
– Zdurniałeś czy straciłeś ostatnie szare komórki?
Znowu rzucił się w jej stronę. Użyła magii do tego uniknąć. Zaczęli wymieniać się ciosami. W tym czasie na polanie pojawiła się Dorcas. Usłyszała deklarację Cartera i była wściekła oraz bardzo zazdrosna. Spróbowała zaatakować Lilię od tyłu, ale zapomniała o Jenny, która przechwyciła atak. Tak więc zostały stoczone obok siebie dwa pojedynki:
1) Lilia vis Carter
2) Jenny vis Dorcas.
Lilia i Jenny w pewnym momencie uchyliły się jednocześnie co sprawiło, że atak Cartera trafił w Dorcas. Był to atak, który zabił biedną dziewczynę. Carter zatrzymał się zszokowany. Był tak zapatrzony w Lilię, że nawet nie zauważył kiedy pojawiła się młoda wróżka.
– Widzisz co zrobiłeś? A ona tak cię kochała!
– To nie jest ważne. Była głupia i naiwna.
– To jest ważne. Jej ojciec jest starszym bogiem jakbyś zapomniał.
– To nic nie znaczy! - wykrzyczał rzucając się na dziewczynę.
Wróżka użyła połączonego ataku błyskawicy i ognia by go znokautować. Po czym użyła magicznych  więzów by był skrępowany. Użyła innej magii by stworzyć w małym liściu wspomnienie z tego wydarzenia.
– Co robisz, Pani?
– Pozbywam się problemu. Królestwo Nieśmiertelnych będzie potrzebowało nowego boga wojny.
– Nie znajdą ich tak szybko.
– Dlatego im pomożemy. Weź dziewczynę. Idziemy na Most Dusz. Zostawimy ciała i znikniemy. Nikt nas nie zobaczy.
– Tak, Pani.
Zabrały ciała i jak powiedziały tak zrobiły. Wylądowały na Moście ukryte pod zaklęciem niewidzialności. Ułożyły oba ciała na środku, a Lilia w rękach Dorcas zostawiła Liść Pamięci.
– Wracamy do świata ludzi – rzekła Lilia.
Wróciły na polanę, z której się teleportowały.
– Co teraz, Pani?– zapytała Jenny.
– Idziemy do domu. Spakujemy go i odwiedzimy Królestwo Demonów. Zrobimy im niespodziankę.
-  Tak, Pani.
Pakowanie domu i przygotowanie go na dłuższą nieobecność zajęło zaledwie kilka dni.
Po tym czasie teleportowały się do Królestwa Demonów. Wylądowały niedaleko stolicy, a stamtąd ruszyły spacerem do miasta i dalej do pałacu.
– To długi spacer, panienko. – zauważyła Jenny.
– Tylko sprawia takie wrażenie – odparła Lilia.
Tutaj wszyscy znali wygląd wróżki, której z taką pasją poszukiwał Król i Rada, więc bardzo szybko rozeszła się wieść o jej powrocie. Niedługo przed paniami pojawił się Simon w swojej smoczej postaci. Po wylądowaniu i przemianie w człowieka powiedział:
– To naprawdę ty, panienko. Wróciłaś.
– Nie wiem czy wróciłam czy tylko odwiedzam. Tą kwestię muszę jeszcze rozstrzygnąć.
– Oczywiście, Pani. Król jest teraz na zebraniu, ale z przyjemnością cię zobaczy.
– A ty nie jesteś u jego boku? Aż dziwne.
– Zaraz oboje będziemy u boku króla. Zabiorę cię tam, Pani. – co powiedziawszy zamienił się z powrotem w smoka i schylił głowę dając tym samym znak by rozsiadła się na czubku jego łba.
Jenny odmówiła smoczej podróży, więc Lilia była sama. Podróż na smoku była dużo szybsza niż spacer. Wylądowali na pałacowym dziecińcu, gdzie czekał o dziwo Xavier. Pomógł zejść wróżce na ziemię.
– Miło cię widzieć całą i zdrową – powiedział gdy stała już na ziemi, a Simon powrócił do ludzkiej postaci.
– Czy odpowiadając na to stwierdzenie mam być miła czy szczera? – zapytała ze złośliwym uśmiechem. – Mimo wszystko dobrze cię widzieć.
– Jak zawsze szczera do bólu. Chodźmy, zaprowadzę cię do Sali Obrad gdzie czeka już mój niecierpliwy brat.
– A co jeśli najpierw chciałabym się odświeżyć po podróży? Odpocząć? A Dylana zobaczyć na przykład jutro?
– Nie wytrzymał by. Wparował by ci do pokoju tym samym przerywając twój relaks – odparł prowadząc ją do Sali Obrad w eskorcie Simona i Jenny, która dołączyła do nich w międzyczasie.
– Pomyślałby kto, że po tylu latach powinien być cierpliwy.
– Tak, pomyślałby kto.
Dotarli do Sali Obrad. Simon otworzył im drzwi.
– Spójrz bracie kto wrócił. – Powiedział Xavier, podprowadzając dziewczynę do siedzącego u szczytu stołu króla.
Gdy tylko drzwi się otworzyły wzrok wszystkich przeniósł się na nie, a gdy tylko ujrzeli wchodzącą dziewczynę wszyscy poderwali się by złożyć ukon swojej "królowej". Sam król także poderwał się nogi by zabrać ją z ramienia brata i podprowadzić do swojego tronu, na którym ją posadził. Sam zaś usiadł na jego poręczy. Lilia odpowiedziała na powitanie skinieniem głowy, po czym zajęła oferowane miejsce.
– Czy w czymś przeszkodziłam?
– Nie. Omawialiśmy nowe informacje z Królestwa Nieśmiertelnych.
– Dotyczące czegoś konkretnego?
– Dokładnie to śmierci młodej wróżki, a jeszcze dokładniej to tego kto ją zabił.
– Ach. Dorcas i Carter. Wieści bardzo szybko się rozchodzą.
–  aprawdę on ją zabił? A taki cnotliwy podobno – ktoś wtrącił.
– Na pokaz. Jak większość z nich – odparła. - Poza tym celował we mnie. Chory z miłości, którą sobie wymyślił.
– Więc skoro cię kochał dlaczego chciał cię zabić?
– W myśl zasady: albo będziesz moja albo niczyja. A jak lepiej wiedzieć, że będzie niczyja? Bo będzie martwa. Czy poniósł jakieś konsekwencje?
– Tak, cofnięto jego status boga wojny i zesłano go na areszt domowy – ktoś odpowiedział.
– Jego strażnikiem jest niejaki Rohan – wtrącił ktoś inny.
– To złe wieści.
– Dlaczego? – zapytał Dylan.
– Rohan jest najlepszym przyjacielem, prawie bratem Cartera. Może ukrywać fakt, że zniknął albo nie przestrzega zasad aresztu domowego. Poza tym zawsze sprawiał mi złe wrażenie. Jakby coś knuł albo był niepoczytalny. Rohan jest niebezpieczny, zawsze ma jakąś sztuczkę w zanadrzu. I wcale bym się nie zdziwiła jakby się okazało, że to on jest władcą War City.
– Nie może być aż tak potężny! – ktoś zawołał.
– Był uczniem Walerii – odparła uciszając tym samym wszystkie zaczątki kłótni. – Oprócz tego chodziły słuchy, że się w niej kochał i oszalał po jej odejściu. Jak dobrze pamiętam to po ogłoszeniu jej śmierci zapadł w śpiączkę medyczną na kilka miesięcy, a po wybudzeniu się z niej opuścił stolicę na kilka tysięcy lat. Nigdy głośno nie powiedział co robił i gdzie był przez te lata. Wtedy też nie utrzymywał kontaktu z nikim ze stolicy.
– Czyli może być założycielem War City. Szczególnie, że wiemy iż ktoś tam posługuje się Zakazaną Magią.
– Oby tylko używając jej nie przywołał Nogitsune.
– Może aż tak głupi to nie jest.
– Jest szalony. A to znaczy, że jest zdolny do wszystkiego.
– Musimy mu się dobrze i dyskretnie przyjrzeć. – zarządził król.
Na tym zakończyły się obrady. Dylan zabrał Lilię do ogrodów, gdzie czekał na nich przygotowany posiłek.
– W końcu wróciłaś. – stwierdził gdy  zasiadali do stołu.
– Dlaczego wszyscy zakładają, że wróciłam? Jeszcze nic nie zdecydowałam.
– Mam nadzieję, że zostaniesz. Tu, w domu u mojego boku.
– Już ci coś na ten temat mówiłam.
– I miałaś całkowitą rację. Obiecuję ci, że kiedy przyjdzie czas staniesz u mojego boku jako moja żona, matka moich dzieci i królowa tego królestwa.
– Jesteś bardzo pewny siebie.
– Oczywiście. Miałaś wybór. Dokonałaś go.
– Jaki wybór? – zapytała zdziwiona mimo, że chyba domyślała się o co mu chodzi.
– Sprawa z Carterem. Mogłaś zostać jego żoną i tym samym wrócić do Królestwa Nieśmiertelnych, a mimo to jesteś tu teraz. Przy mnie.
– Opierasz swój tok myślenia tylko na tym?
– Nie. To była pierwsza sytuacja. Druga to dzisiejsze zebranie, a trzecia to twoja pomoc przy śmierci Walerii.
Zapadła cisza, którą wykorzystali by przemyśleć te wydarzenia od nowa, pod nowym kątem. Gdy zobaczył, że skończyła już z posiłkiem wstał wyciągając do niej rękę.
– Chodź. Pójdziemy do twojej komnaty. Rozpakujesz się, odświeżysz.
Podała mu dłoń pozwalając pomóc mu wstać. I poszli pod ramię do jej sypialni, gdzie puścił ją, ukłonił się i odszedł. Weszła oszołomiona do środka, gdzie czekała na nią Jenny i jej pomocnice.
– Pani? – zapytała zaniepokojona służąca.
– To nic. Czy kąpiel jest gotowa? - zbyła ją wróżka.
– Tak, Pani. Pozwoliłam też sobie rozpakować bagaże panienki.
– Dobrze, niech będzie. Teraz marzę tylko o kąpieli i śnie.
Służące podprowadziły ją do łaźni, gdzie pomogły jej się oporządzić. Po drodze Lilia przyglądała się komnacie, a później łaźni.
– Niewiele się tu zmieniło od czasu gdy byłam tu ostatni raz.
– O tak. Król zabronił jakichkolwiek zmian. - powiedziała jedna ze służek.
– Tak, pokój miał być tylko przygotowany na panienki powrót – dopowiedziała druga.
– A najlepiej gdyby wszystko było tak jakby panienka nie odeszła.
– Król spędzał tu dużo czasu.
- O tak. Bardzo za panienką tęsknił.
– Cisza dziewczyny. Panienka by chciała odpocząć w ciszy.
Służące zamilkły spoglądając na Lilię, która była zbyt zszokowana by cokolwiek powiedzieć lub wykazać jakąkolwiek reakcję. Cały czas w łaźni spędziła na rozmyślaniu o tym czego się dziś dowiedziała. I w końcu musiała przyznać sama przed sobą, że lubiła Dylana. Gdybym miała wybierać: Dylan czy Carter wybrałaby Dylana. Mimo wszystko czuła się przy nim dużo lepiej, swobodniej niż przy Carterze. Ale czy mogłaby być jego żoną? Tego nie wiedziała. Ale wiedziała, że jeżeli ma wyjść za mąż to tylko z miłości.
Po dłuższych rozmyślaniach wyszła z łaźni by pójść do łoża. Mimo wszystko podróże między królestwami, a także późniejszy obrady trochę ją wymęczyły.

Lilia i DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz