Rozdział 20

1.3K 97 123
                                    






Wszystko, co wydarzyło się przed chwilą, wydaje mu się jedynie wytworem jego bujnej wyobraźni. Mój chłopak, myśli. Na razie jest to tak abstrakcyjne słowo, że jeszcze do końca nie pojmuje znaczenia, jakie ze sobą niesie.

Patrzy na Zhongliego, a od uśmiechu bolą go policzki. Czuje też, że są mokre od łez, ale nie ma pojęcia, kiedy znowu zaczął płakać. Zhongli całuje go czule i delikatnie, mamrocze słodkie słówka prosto w jego usta, powtarza, jak bardzo jest szczęśliwy, jak bardzo chce uszczęśliwiać Childe'a, jeśli ten mu ta to pozwoli, a Childe chłonie wszystko każdym zmysłem.

— Tak, tak — dyszy niemal gorączkowo. Próbuje brzmieć na oburzonego, bo jak Zhongli śmie w ogóle myśleć inaczej, ale jest tak rozemocjonowany, że mówi te słowa cicho, prosto w kolejny pocałunek, którym Zhongli go obdarowuje. — Ja... Zhongli — mamrocze, owijając ramiona wokół jego szyi, żeby być bliżej, jeszcze bliżej. Na razie nie stać go na nic więcej.

Dłonie Zhongliego lądują na jego biodrach, gdy Childe wdrapuje mu się na uda, siada na nich i opiera się dłońmi o jego klatkę piersiową. Znajdują się w tym samym miejscu i w tej samej pozycji, co na pamiętnej randce, kiedy pierwszy raz się całowali. Childe mimowolnie uśmiecha się na to wspomnienie.

— Childe — mówi szeptem Zhongli, całując go słodko. Zaraz potem przenosi usta na jego szczękę, a potem niżej, na szyję, którą obdarza mokrymi całusami. Childe ma wrażenie, że skóra w tych miejscach zaczyna płonąć. Absolutnie uwielbia usta Zhongliego. — Nie płacz, proszę. — Unosi głowę, aby na niego spojrzeć, a Childe ujmuje jego twarz w dłonie i znów go całuje.

— To ze szczęścia — tym razem chichocze w jego usta, po czym pociąga nosem. W jego wnętrzu szaleje huragan emocji, które próbuje okiełznać. Patrzy na Zhongliego, chłonąc wzrokiem wszystko, co tylko może. Jego piękne oczy w kształcie migdałów, rumiane policzki, spuchnięte usta lśniące od ich śliny, jednodniowy zarost na szczęce i policzkach. — Ja... uszczypnij mnie, bo nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.

Zhongli śmieje się cicho, sunąc dłońmi od jego bioder do talii i z powrotem. Childe drży w jego ramionach, wzdychając cicho, bo dotyk jest niesamowicie przyjemny. Nigdy wcześniej tego nie czuł. Ciepło rozlewa się w jego podbrzuszu, powoli ogarnia całe jego ciało, które staje się dziwnie lekkie.

— Mógłbym poprosić cię o to samo. — Zhongli całuje go w podbródek. — Bałem się, bo byłem przekonany, że to za wcześnie i nie chciałem... wywierać na tobie presji. Ale przez ten tydzień uświadomiłem sobie, że chcę spróbować. Nie mogłem już dłużej czekać. Co mamy do stracenia?

Childe uśmiecha się i ma nadzieję, że widać po nim, jak bardzo jest szczęśliwy. Podświadomie chciał, żeby Zhongli go o to poprosił, bo sam bał się zrobić ten pierwszy ruch. Podzielał również obawy Zhongliego – co, jeśli wszystko dzieje się za szybko, jeśli to za wcześnie?

Jednak z drugiej strony, no właśnie, co mają do stracenia?

Childe czuje się przy Zhonglim komfortowo, uwielbia spędzać z nim czas i chce być częścią życia jego i Lily. Chce robić im rano śniadanie, oglądać bajki, śpiewać razem z Lily na środku salonu, kiedy Zhongli gra na pianinie; chce płakać i śmiać się z Zhonglim, chce trzymać go za rękę i zasypiać przy jego boku, chce... chce stworzyć z nim i Lily rodzinę.

Wie, że przed nimi jeszcze długa droga. Muszą porozmawiać o wielu rzeczach, ustalić, jak wszystko będzie wyglądać, skoro są teraz razem. Czy Zhongli chce wyjaśnić Lily, kim jest teraz dla niego Childe? Czy nadal będą chodzić na randki, skoro są razem? Chyba nadal chodzi się wtedy na randki, prawda? Czemu by nie? Childe chce zabierać Zhongliego na randki, chce całować go i spędzać z nim czas. Nie wie, czy są jakieś reguły, których jako chłopak Zhongliego powinien teraz przestrzegać, ale stara się tym nie przejmować i robić po prostu to, co podpowiada mu serce.

sunsets and melted ice-cream ∘ childe x zhongliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz