Rozdział 21

1.8K 102 99
                                    





Jest mu gorąco.

To jego pierwsza myśl, kiedy powoli się wybudza. Wzdycha cicho i wtula się w to ciepło, czując się tak, jakby wszystko jeszcze było snem. Próbuje zlokalizować, gdzie jest każda część jego ciała i wtedy nieco ospale dociera do niego, że to coś, co jest zaplątane w jego nogi, nie jest prześcieradłem, a... drugimi nogami. I że wcale nie wtula się w kołdrę tylko w czyjeś plecy.

Znowu musiał wejść Zhongliemu pod kołdrę, bo pamięta, że zasypiali osobno. Powoli otwiera oczy, ale powieki ma sklejone od snu i nie widzi za dużo. W pokoju jest już nieco jaśniej, chociaż światło nadal jest niebieskawe. Może zaraz będzie świtać? Childe chętnie wróciłby do spania, jednak gorąco jest uciążliwe i czuje, że jest spocony. O ile wizja wtulania się w Zhongliego jest miła, tak mokra od potu piżama już nie.

Nie wie, jak odsunąć się od Zhongliego, żeby go nie obudzić, bo ten ściska ramię, którym Childe obejmuje go w pasie. Ich palce są splecione, a... pośladki Zhongliego są mocno przyciśnięte do krocza Childe'a i jeśli się teraz obudzi, poczuje, że jest podniecony.

Stara się nie myśleć o tym, że ma przy penisie tyłek Zhongliego, jednak jest to trudne, kiedy mężczyzna postanawia się poruszyć. Ociera się o niego i Childe wzdycha cicho. Całą siłą woli powstrzymuje się, aby nie wypchnąć bioder w jego stronę.

Nieco bardziej rozbudzony, próbuje wyplątać się z objęć Zhongliego i kiedy chce odsunąć ramię, Zhongli mamrocze coś przez sen i ściska jego dłoń. Childe czuje, że jest cała spocona.

— Childe...?

Zamiera, kiedy słyszy ochrypły, zaspany głos Zhongliego. Przełyka nerwowo ślinę, nagle świadomy każdej części swojego ciała, która dotyka ciała Zhongliego, a szczególnie jego tyłka przy erekcji. Przez cienki materiał piżamy na pewno ją czuje.

Xiànzài shì jǐ diǎn? — mamrocze, przesuwając dłonią po przedramieniu Childe'a. Na skórze pojawia mu się gęsia skórka. Zhongli jest ciepły i pachnie cudownie. Childe przymyka oczu i całuje go w kark.

Na angliyskom pozhaluysta? — odpowiada automatycznie po rosyjsku, bo jest zdecydowanie zbyt wcześnie, aby myśleć po angielsku. Dociera jednak do niego, że tak raczej się nie dogadają, więc powoli artykułuje słowa: — Po angielsku, proszę? — mówi szeptem przy jego skórze, sunąc po niej ustami. Zhongli sapie cicho i odchyla nieco głowę, dając mu dostęp do swojej szyi.

— Uch, która... jest godzina...? — pyta i tym razem Childe go rozumie.

Unosi się na ramieniu, które jest nieco ścierpnięte przez ich pozycję, ale nie zamierza narzekać. Zerka na budzik, który stoi na stoliczku nocnym.

— Jest... czwarta dwadzieścia — mamrocze Childe i ziewa głośno, wracając pod kołdrę. Składa na karku Zhongliego kolejny pocałunek i wtula się w jego plecy, uważając jednak, żeby nie przycisnąć krocza do jego pośladków. Jest boleśnie twardy, ale jeśli zaśnie w ciągu najbliższych minut, nie będzie aż tak cierpiał. — Śpij dalej, przepraszam, że cię obudziłem.

— Nie obudziłeś mnie — mruczy Zhongli i zaczyna bawić się jego palcami. — Było mi trochę gorąco.

— Mhm, mi też. To może wrócę pod swoją kołdrę...

— Nieee — mówi Zhongli, przeciągając dramatycznie ostatnią samogłoskę. Przekręca się w ramionach Childe'a i po chwili patrzą sobie prosto w oczy. Jest już wystarczająco jasno, żeby Childe mógł dostrzec jego twarz. Na policzku odbity ma szew poduszki, a jego włosy sterczą w każdą stronę, ale wygląda cudownie. — Hej — mruczy i trąca nosem jego nos.

sunsets and melted ice-cream ∘ childe x zhongliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz