— Moi drodzy, tradycją jest w tej szkole, że pierwszą wycieczkę każdego roku organizuje dyrektor. — ogłosił William Reinott na śniadaniu. — Ustaliłem z nauczycielami, że odbędzie się ona za dwa tygodnie, od dwudziestego czwartego do dwudziestego siódmego września. Głównym celem wycieczki będzie Vulkibu, starożytne miasto utalentowanych we wschodniej części świata. Profesor Anna Domirron rozda wam teraz karteczki. — Kobieta podchodziła do każdego ucznia, wręczając mu zgodę na wyjazd. — Ci, którzy po weekendzie nie przyniosą podpisu rodzica lub opiekuna prawnego, nie pojadą. Czy macie jakieś pytania? — Rękę podniosła Emma z Koni. — Tak?
— Czy lekcje w szkole będą się odbywały normalnie, czy będą luźniejsze? — Część uczniów z sali ryknęła śmiechem. Było to dla nich oczywiste. Dyrektor uciszył ich gestem ręki.
— To zależy, ilu uczniów zostanie. Schowajcie zgody na wyjazd tak, by ich nie zgubić. Jeszcze jedno, w piątek pociąg będzie na peronie wcześnie, więc radzę się wyspać i się nie spóźnić.
— A od czego jest pociąg, jak nie od spania? — odezwał się chłopak z drugiego roku. Sala zarechotała.
— Powiem tak: jeśli zamierzasz wojować w nocy, nie licz, że rano cię obudzę.
Uczniowie zaczęli się śmiać. Dyrektor, przez większość uczniów, znany był z dobrego humoru i żartów. Był miłym i pomocnym nauczycielem.
🧊🔥
„Dobrze, że to nie ja się spóźniłam tym razem" — pomyślała Ronja, dochodząc w umówione miejsce.
Nie czekała na towarzystwo zbyt długo. Zaledwie parę minut później dołączył do niej czarnowłosy chłopiec.
— Przepraszam, że musiałaś czekać.
— Spokojnie, nic się nie stało.
Ruszyli w tym samym kierunku, w którym poszli poprzednim razem. Ronja już dobrze znała to miejsce. Spojrzała na zamek, który mijali nieopodal. Wykonany był jednym ze stylów nowoczesnej architektury. Biały pałac żywo odznaczał się pośród pięknej zieleni wokoło.
„Mam nadzieję, że nikt nas nie zauważy. To, że nie ma zakazu wchodzenia do lasu, nie oznacza, że nie dostaniemy upomnienia, zwłaszcza że idziemy sami." Spojrzała na Fryderyka idącego przed nią i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zwolniła kroku. „A może to ja tylko tak myślę? Może on tak nie uważa i niepotrzebnie się martwię?"
Zatrzymali się na polanie przy rzece. Spojrzała na pomost. Dopiero teraz zauważyła, że drewno nieco pozieleniało od wilgoci i upływających lat.
— Proszę, to dla ciebie. — powiedział Fryderyk, przysuwając jej fioletowy mały kwiatek, który zerwał przed chwilą z łąki. Dziewczyna przyjęła go i się uśmiechnęła.
— Dziękuję.
Kun sowąchała roślinkę. Jej woń była delikatna, aczkolwiek miała intensywny zapach. Nie znała się tak na kwiatach, jak na zwierzętach, szczególnie psach.
— Chciałbym cię zabrać w jeszcze inne miejsce. — Kun widziała w jego oczach błysk ekscytacji.
— Mam się bać?
Chłopak roześmiał się. Czyżby wziął jej słowa za zwykły żart?
— Nie, nie musisz się bać. Chodź.
Weszli głębiej w las. Im bardziej oddalali się od rzeki i polany, tym bardziej czuła niepokój. Miała w głowie wiele scenariuszy ich podróży. Dotyczyły one głównie najgłębszego i najbardziej ciemnego miejsca w lesie, w którym Fryderyk wyciągał nóż bądź inną broń i uśmiercał ją w bardzo dramatyczny sposób. Jeden również dotyczył wykopanego w ziemi grobu, do którego ją wrzucił, a następnie żywą zasypał. Odsunęła od siebie najczarniejsze scenariusze, gdy usłyszała łagodny głos Skaterlaya.
CZYTASZ
Lód I Ogień: Tajemnicze Płomienie
FantasyLiliana, Kiana oraz Ronja i Diana to dwa od lat skłócone rodzeństwa. Pomimo podzielnych charakterów, są do siebie nieco podobne. Pochłonięte wieloletnią kłótnią i rywalizacją w ogóle tego nie zauważają, chciałyby o sobie zapomnąć. Ku ich zaskoczeni...