Rozdział 9

51 10 1
                                    

Droga do stolicy Vulkibu trwała kilka godzin. Większość uczniów nie mogąc znaleźć sobie zajęcia podczas podróży, postanowiła się zdrzemnąć. Inni zaś umilali sobie czas podróży, jak tylko mogli, grając w gry, rozmawiając, czy tak jak Ronja podziwiając widoki za oknem. Szatynka zastanawiała się, co teraz robi jej siostra, która postanowiła nie jechać na wycieczkę. Czy dogada się z Kianą, którą szczerze nienawidzi? A może nie powinna zostawiać dziewczyn samych ze sobą? Mimo że jej relacja z Lilianą była podobna, to wiedziała, że siostra i Maxillu są bardziej wybuchowe. Nie wiedziała, co może się stać. Spojrzała na białowłosą dziewczynę siedzącą w środkowych miejscach autokaru. Dobrze, że usiadła z przodu, nie musiały na siebie patrzeć. Odwróciła wzrok na okno i rozmyślając o tym jeszcze przez chwilę, miała nadzieję, że Diana i Kiana nie puszczą Morgotu z dymem.

Przed siedemnastą autokar dojechał na miejsce. Miasto było rozległe i dość różniło się od wyobrażeń uczniów. Pragnęli ujrzeć coś niespodziewanego, a tymczasem ich oczom ukazało się równie normalne miasto, co Morgot. Mieli nadzieję ujrzeć coś innego, zwłaszcza że było to jedno z największych miast należących w pełni do magicznych istot. Nie było tu żadnego innego człowieka, który by nie wiedział o magii, tak słyszeli. Nie to, co w Poscalu, gdzie talenty były ukrywane przed innymi. W Kullrento największym z miast tego kraju oraz pobocznych miejscowościach magicznie uzdolnieni żyli w ukryciu, a nieutalentowani wierzyli, że na świecie nie było magii, a może po prostu nie chcieli jej dostrzegać.

Wysiadając, wszyscy uczniowie podążyli za wicedyrektor Zoldą Rose. Dotarli do hotelu i wchodząc do pokoi, rozpakowali się, po czym stawili się w holu, czekając na nauczycielkę. Gdy każdy został odliczony, nauczycielka przemówiła.

– Dziś możecie iść na miasto, a jutro odwiedzimy muzeum i inne zabytki. – oznajmiła wicedyrektor.

– Tak pani profesor! – odpowiedzieli chórem. Nie była tylko wicedyrektorem, ale również nauczała starsze roczniki podstaw przedsiębiorczości. Choć na ogół nudny przedmiot, w przyszłości mógł się przydać.

– O dwudziestej jest kolacja. Mam nadzieję, że nikt z was się nie zgubi. I proszę o dyskrecję z talentami. – szepnęła. – Może i w dawnych czasach było to miasto pełne ludzi takich jak my, ale po pewnym czasie magia zanikła. Zwykli ludzie polowali na utalentowanych, skutecznie ich likwidując. Zostało niewielu magów w tym rejonie, którzy posiadają talenty i zdołali przetrwać. Większość zamieszkała na wschodnich terenach Vulkibu. Aktualnie ludzie uznali tę historię za bujdę i wyobraźnię jednego z wariatów, który rzekomo miał styczność z utalentowanym. W naszych kręgach dużo mówiło się o tym, że nie ma się już czego bać, że mieszkańcy się zmienili, ale i tak pospolici ludzie nie mają dostępu do niektórych historycznych obiektów dla bezpieczeństwa utalentowanych. Niemniej jednak nie powinniśmy przykuwać niczyjej uwagi na ulicy. Utalentowani od lat starają się nie wchodzić w drogę nikomu ani im zaszkodzić, dlatego proszę was, byście nie korzystali z waszych indywidualności. Rozumiemy się? - Uczniowie kiwnęli zgodnie głowami, choć byli nieco rozczarowani. Niektórzy mieli ochotę zobaczyć coś wystrzałowego, jakiekolwiek, nawet niewielkie pokazy magii. Zwykli ludzie mogliby przecież uznać to za jakąś iluzję. – Więcej na ten temat dowiecie się jutro od jednego z naszych przewodników, który poprowadzi nas po ruinach zamkowych. Rozumiemy się?

– Tak. – odparli chórem, stojąc w poczekalni hotelu.

Był to jeden z nielicznych hoteli w tym kraju obsługiwany przez utalentowanych, który z chęcią przyjmował turystów z całego świata. Uczniowie rozdzielili się i rozchodząc w niewielkich grupach, poszli zwiedzać miasto. Ronja poszła z Fryderykiem na mały spacer, idąc do pobliskiego parku, do którego prowadziła brukowa wyrównana ścieżka. Co jakiś czas mijali zapalone lampy.

Lód I Ogień: Tajemnicze PłomienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz