Rozdział 4 część 2

32 12 0
                                    

— Co wy tak uciekaliście? — zapytał Arkadiusz, ciągnąc za klamkę od drzwi stołówki.

— Uciekaliśmy przed woźnym. — odpowiedziała Maxillu. — Dotarliśmy do biblioteki, weszliśmy między regały. Zobaczyliśmy zbliżające się światło, to był on.

— Na szczęście Kiana wyprowadziła nas z biblioteki, aby nas nie dorwał. — wtrącił się Skaterlay.

— Tak, intuicją. — dodał obrażony Mandar.

— Ty zaprowadziłeś nas w ślepy zaułek, więc siedź cicho. Woźny prawie by nas nakrył.

— Spokojnie, chłopaki, nie potrzebujemy kłótni. Nie chcemy, by ktoś nas usłyszał.

— Miejmy tylko nadzieję, że woźny nas nie zauważył. Nie potrzebuję w pierwszym tygodniu lądować u dyrektora w pokoju. — odrzekł zaniepokojony brunet.

— A wy? — odezwała się Kiana, spoglądając na pozostałych kolegów. — Przed czym uciekaliście? Nie wyglądało to na spacerek.

Chayner opowiedział im historię w części szpitalnej. Rucia nadal był rozdrażniony zachowaniem swojego kolegi. Uważał, że nie powinni używać magicznych talentów w szkole, zwłaszcza błąkając się w nocy.

— Moim zdaniem było to odrobinę nieprzemyślane z waszej strony. — powiedziała blondynka. — Gdyby was nakryła — pokręciła głową — dostalibyście niezły ochrzan od dyrektora za użycie talentu przeciwko pracownikowi szkoły.

— To samo mu powiedziałem. — oznajmił Arkadiusz z zadowoleniem, w końcu ktoś go poparł.

— Z drugiej strony, chyba też zaryzykowałabym użyć mocy, aby nikt nas nie nakrył.

Chayner wypchnął dumnie pierś, krzyżując na niej piersi i spojrzał na Arkadiusza usatysfakcjonowany tym, że nie został jedynie skrytykowany.

— Cóż, teraz nie cofniemy czasu. Ważne, że jesteśmy tu i nikt nas nie goni.

— Właściwie — zaczął Vigo — to Diana i jej drużyna nas gonią. Myślicie, że tu zajrzą?

— Jeśli będziemy cicho, może sobie darują. — oznajmiła Nicole.

🔥

— A ten, co tu robi? — zapytała bez entuzjazmu Prosspero. Zobaczyła Haworta błąkającego się po korytarzu. Diana zupełnie zapomniała, że umówiła się z chłopakiem w nocy. Na samo wspomnienie o nim, odechciało jej się rozmawiać.

— A co ty tutaj robisz? — spytał zdziwiony Digory.

— O to samo chciałem was zapytać. — Spojrzał znacząco na Bir-Cian.

— Byłem pierwszy. Gadaj, co tu robisz? No, mów.

— Nie rozkazuj, bo pójdę do Snarta i inaczej porozmawiamy — odrzekł, nie bojąc się gróźb chłopaka. Każdy z nich wiedział, że Cedryk Snart jest surowym, wymagającym nauczycielem i nie toleruje naginania zasad.

— Bo ty nie dostaniesz, pomyśl trochę. — zauważył Lerton.

— Dobra, przestańcie. — wtrąciła się cicho Diana. Nie chciała, aby ktoś ich usłyszał.

Lód I Ogień: Tajemnicze PłomienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz