Rozdział 1 część 1

47 9 57
                                    

Liliana chwyciła za klamkę i weszła do pokoju. Na łóżku stały już torby podróżne i plecak. Rozejrzała się po pokoju, ale nikogo w nim nie było. Zobaczyła otwarte okno balkonowe. Wyjrzała na zewnątrz. Balkon zajmował całą północną ścianę budynku. Na balustradzie siedziała wyższa od niej dziewczyna, wpatrująca się w drzewa na zachodzie. Od czasu do czasu delikatny wietrzyk wzruszał jej prawie białymi, jasnoblond włosami, które sięgały do pasa. Tworzył na jej głowie artystyczny nieład. Liliana podeszła do niej, stając tuż obok przy barierce i zapytała.

— Wyszykowana? — Oparła przedramiona na drewnianej barierce.

— Tak, włosy upnę później. — odpowiedziała.

— W takim razie czekamy tylko na Asthera.

Maxillu skinęła głową. Przez chwilę panowała cisza.

— Wyglądasz na zmartwioną. — zauważyła Kiana, nie odrywając wzroku od lasu. Wiedziała, kiedy jej siostra się czymś martwi.

— Cieszę się, że jadę do szkoły, lecz z drugiej strony — westchnęła ciężko — nie wiem, jak tam będzie.

— Nie martw się, to tylko tydzień. Na weekend wracamy do domu. — powiedziała blondynka, patrząc na siostrę. Widziała w jej oczach nutę niepewności. — Będzie dobrze.

— Mam taką nadzieję.

🧊🔥

— Nad czym tak dumasz? — zapytała Diana, widząc zamyśloną siostrę bujającą się na drewnianej huśtawce za domem. Ronja podniosła wzrok na dziewczynę o długich kasztanowych włosach, sięgających podudzia z czerwonym ombre.

— Ah, o tym, że pierwszy raz jedziemy do szkoły same. Dziwnie będzie chodzić po korytarzach, nie kłócąc się z dziewczynami. — wyjaśniła.

— Nie mów, że za nimi tęsknisz? — powiedziała zaskoczona Bir-Cian.

— Żartujesz? — odrzekła i zaśmiała się, widząc twarz siostry. — Wcale nie. Po prostu dziwnie będzie chodzić do szkoły i się z nimi nie kłócić.

Diana usiadła obok Ronji.

— Jestem pewna, że znajdą się ludzie, z którymi będzie można się pokłócić. — po chwili patrzenia na siebie, obie wybuchły śmiechem.

🧊🔥

— Tak? — zapytała Liliana, wyciągając słuchawkę z ucha, gdy pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji w Tagur.

— Możemy się dosiąść? — powtórzył chłopak, stojąc w drzwiach wagonu.

Kiana zlustrowała go szybko. Posiadał jasne kasztanowe włosy, zielone oczy i jasną karnację. Miał szczupłą sylwetkę oraz przeciętny wzrost siedemnastoletniego chłopaka. Jego twarz była spokojna, aczkolwiek wyrażała niepewność.

— Tak, jasne. — odpowiedziała Liliana.

Miała nadzieję, że pomimo towarzystwa nikt nie będzie jej przeszkadzał w czytaniu książki. Nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej wertowanie kolejnych wydarzeń historii zapisanych na kartach, bo wytrącała się z rytmu.

— Dzięki.

Za nim stał kolega o miedzianych rudych nieco marchewkowych włosach i piwnych oczach. Wszedł do środka tuż za kolegą. Miał podobną karnację i wzrost, co jego znajomy.

— Jestem Hawort Piterson, a to Rommy Vartheral. — powiedział szatyn, zajmując wolne miejsca. — A wy jak się nazywacie?

„Będzie natrętną osobą" — pomyślała blondynka. „Ale niemiło będzie się nie odezwać." — westchnęła cicho. — Kiana Maxillu — przedstawiła się, ale zerkając na siostrę, dodała. — Ale niektórzy mówią na mnie LuKian albo Lu.

Lód I Ogień: Tajemnicze PłomienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz