Rozdział 10 część 3

65 11 9
                                    

Kiana szkicowała na kartce papieru suknie z dołączonym do niej płaszczem. Gdy wykończyła elementy ołówkiem, wzięła kredki i dodała kreacji kolorów. Umiała wspaniale rysować. Częściej robiła to, gdy miała ochotę i wenę. Nigdy nie przepadała robić czegoś na przymus, bo wiedziała, że nie przyniesie to pożądanych rezultatów. Określała wtedy swoje dzieła jako niedopracowane. W takich pracach zawsze brakowało jej jakiegoś blasku, piękna, poezji.

Namalowała długą fioletową kreację stworzoną na mroźne dni. Próbowała podkreślić w niej każdy detal: kaptur i pozostałą część peleryny obszyte białym futrem, jasny pas oraz wstęgę falowaną na dole prostej, lecz lekko rozkloszowanej spódnicy, czy nawet zamszowe kozaki ze sznurówkami przyozdobione po bokach listkami ostrokrzewu. Włożyła w pracę całą swoją pasję projektowania. To był kolejny powód, dla którego poszła na ten kierunek. Wiedziała, że będzie miała styczność z kredkami, ołówkami czy farbami. Mogła robić to, co lubiła. Jedyny minus taki, że będzie musiała rysować to, co jej karzą, niż to, co naprawdę by chciała, pomimo że byłaby to jej inwencja twórcza. Najbardziej w swoich pracach próbowała podkreślić trójwymiarowość dla lepszego wyobrażenia obrazu.

Przez myśl przemknęło jej, że mogłaby uszyć taką suknię. Niestety, niezbyt dobrze posługiwała się maszyną do szycia. Mama pokazała jej tylko parę lekcji o wykrojach, ściegach i obrzucaniu, głównie wtedy, gdy sama siadała do maszyny, by wykonać zlecenie, które dostała od sąsiadów, aby nieco dorobić, gdyż z zawodu była krawcową.

Jedyną suknię, jaką kiedykolwiek dane było Kianie uszyć, to suknia ślubna dla lalki, i to również z pomocą matki. Sukienkę tę wykonała ze starego prześcieradła oraz kilku czerwonych koronkowych wstążek. Pamiętała również jakąś podobną, białą z fioletowo-niebieskimi dodatkami, ale z każdym rokiem powoli zapominała coraz więcej szczegółów związanych z tym wspomnieniem. Nie dziwiła się, ponieważ miała wtedy około trzech-czterech lat. Była pewna, że to dzieło Luizy, która chciała pokazać jej, jak powinna szyć. Może miała nadzieję, że jedna z jej córek przejmie po niej fach?

Przełożyła kartkę pod zeszyt i na drugiej zaczęła rysować drugą kreację, również stworzoną na zimowe przechadzki. Tym razem długa suknia była z peleryną bez kaptura, przyozdobiona futerkiem, jak również brzegi rękawów. Długie kozaki miały maleńkie pomponiki przy sznurowadłach. Tym razem suknia, jak i pozostała jej część garderoby były koloru niebieskiego.

Spoglądając na drugi gotowy projekt była pod wrażeniem swego dzieła. Szło jej tak dobrze, że mogłaby narysować jeszcze jedną w ciągu tej godziny, jednak jej uwagę przykuło pukanie do drzwi. Do klasy zajrzała pani Limfey. Nie wchodząc do środka, pośpiesznie zawołała nauczyciela.

— Już idę. — odrzekł Filen Drim i spojrzał na uczniów. — Jeżeli nie przyjdę do dzwonka, spakujcie swoje rzeczy i wyjdźcie z klasy.

Kiedy wyszedł, większa część uczniów od razu się spakowała i czekała na dzwonek. Kianie nigdzie się nie spieszyło, dlatego kontynuowała projekty, zaczynając kolejny. Niestety nie mogła go skończyć, ponieważ po dwunastu minutach zadzwonił dzwonek. Uczniowie zaczęli wychodzić z klasy.

— I co tam nabazgrałaś kuśtyku? — spytała Diana złośliwie. Słysząc rozmowę siostry z Lilianą na stołówce, postanowiła podenerwować dziewczynę.

— Nic ci do tego. Poza tym nie jestem kuśtyk! — odpowiedziała zirytowanym i donośnym głosem. Wstała i zaczęła szybko pakować rzeczy do plecaka, aby nie patrzeć na szatynkę. Wzięła kij i zarzuciła plecak na plecy.

— Dobra, to, co tam nagryzmoliłaś kaleko?

„Teraz to przegięła!" — pomyślała Kiana.

Kiana zdenerwowana odwróciła się w bok, delikatnie uderzyła kijem dziewczynę w ramię. Miała dosyć odzywek Bir-Cian, ale nie spodziewała się, że jej talent w tym momencie przepłynie przez laskę. Mroźny podmuch odepchnął szatynkę na ławkę pod oknem. Może gdyby bardziej przykuła uwagę do tego, co robi, nie doszłoby do tego, z drugiej strony jakaś część niej cieszyła się z takiego obrotu spraw. Nie chciała dać się obrażać przez siedemnastolatkę. Mimo że nie chciała używać mocy, wiedziała, że teraz czekają ją konsekwencje. Znała regulamin, jednak słowa szatynki były impulsem, który wyprowadził ją z równowagi.

Lód I Ogień: Tajemnicze PłomienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz