BOLESNE WSPOMNIENIA
Adelaide
Wybiłam się z zamyślenia, słysząc cichy dźwięk klaksonu gdzieś w okolicy. Początkowo miałam w planie powrót do mieszkania po wizycie u Louisa, aczkolwiek serce mi podpowiadało, że powinnam być gdzieś indziej.
Gdy nadarzyła się okazja, poprosiłam Ralpha, aby zjechał z głównej drogi, skręcając na zjazd, który wyglądał na opuszczony i niedostępny. Kierowca wyłączył silnik, wysiadając z auta i podając mi dłoń, a pierwszym co ujrzałam, był mały stawek otoczony mnóstwem niezapominajek. Błękitno-śnieżny kolor kwiatów pięknie komponował się z nadto błękitną wodą, a zbiornik rozbłyskiwał od latających, różnokolorowych ważek. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok i niepewnie ruszyłam dalej, mijając bramę cmentarną otaczającą cały obiekt. Doskonale wiedziałam, gdzie zmierzałam.
- Udać się z tobą, panienko?
- Dziękuję, ale to zrobię sama.Mijałam rzędy pomników, niektóre po brzegi wypełniały się kwiatami, zaś poszczególne miały po jednym zniczu. Sama nie wiedziałam, jaki zostanę widok, kiedy tam dotrę. Czy ktoś dbał o to miejsce? Czułam, jak moje serce staje, widząc marmurowy pomnik i wyryte w nim słowa. Podeszłam bliżej, mijając drewnianą ławkę, a następnie odczytałam bezdźwięcznie następujące litery:
WILLOW FAUNTLEROY – DE BEAUFORT
09.03.1977 - 22.05.2018
- Cześć mamo, dawno mnie tu nie było... - wyszeptałam drżącym głosem. Przymknęłam powieki i zerknęłam w bok, patrząc na drugi pomnik wyglądający identycznie, tylko z innymi słowami.
HARMONY LIBERTY DE BEAUFORT
30.12.1996 - 04.02.2012
- Cześć, siostro...
Na każdym z nich było wiele kwiatów i zniczy, na co nieznacznie się uśmiechnęłam. Miło było wiedzieć, że ktoś o nie dbał.
- Brakuje mi ciebie, was obu... - kontynuowałam cicho. - Żałuje, że cię tu nie ma ze mną, mamo. A powinnaś tu być... - wyszeptałam słabo, czując nieprzyjemny ścisk w gardle. To był pierwszy raz od czterech lat, gdy odważyłam się przyjść na cmentarz i niebywale tego żałowałam.
Operatywnie odwróciłam się, słysząc łamanie gałęzi i wtem zauważyłam mężczyznę, w szarym płaszcz i tego samego koloru kapelusz, które sprawnie skrywały go, a przemierzana odległość biegle się pomniejszała. Deliberowałam, że ominie mnie, lecz ku mojemu zaskoczeniu przystanął u mego boku. Ciche westchnięcie opuściło jego usta i już chwilę później zdjął nakrycie głowy, ukazując swoją twarz. Piwne oczy wpatrywały się we mnie, mimo tego, że kilka kosmyków kasztanowych włosów na nie opadło. Chłopak, a właściwie mężczyzna, nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat.- Przepraszam, nie chciałem zakłócać pani spokoju. - Odezwał się, zerkając na groby przed nami. Lustrowałam jego twarz, starając sobie przypomnieć, czy się znamy, aczkolwiek miałam pustkę. Zamrugałam i uchyliłam usta, by zadać pytanie.
- Pracuje pan tutaj?
- A tak wyglądam? - zarechotał.
- W najmniejszym stopniu, jednakże nie sądziłam, żeby ktoś tu przychodził. - Wymamrotałam, maskując konfuzję, która odczuwałam pod wpływem własnych słów. Odczuwałam, jakbym mu umniejszyła swymi słowami.
- Te wszystkie kwiaty... - wskazał dłonią na liczne bukiety - to nie pani?
- Och, nie. - Wykrztusiłam prędko.
- Zawsze tu są - Rzekł łagodnie, a jego głos brzmiał, jakby patrzył na coś majestatycznego. - Zawsze, gdy przychodzę, a pojawiam się dwa razu w roku.
Zmarszczyłam brwi.- Wybaczy pan mą obcesowość, ale jeśli można wiedzieć, to kim pan jest?
- Christopher Ford - przedstawił się. - Możesz mi mówić Chris. A byłem bliskim znajomym Harmony, a ty jak mniemam to... - dostrzegłam w jego głosie oczekiwania na odpowiedź.
- Adelaide de Beaufort - wyszeptałam z utkwionym spojrzeniu w pomniki. Dokładnie przyglądałam się każdej z liter, mimo tego, iż były identyczne.
- W takim razie należą ci się kondolencję - dodał po chwili.
- Panu także - odparłam, zerkając na jego twarz, na której malowało się niezrozumienie. - Wszakże skoro był pan znajomym Harmony, to także pan ją stracił.
- Już mówiłem, Chris - upomniał mnie, posyłając lekki uśmiech. Jeszcze ostatni raz zerknęłam na pomniki i na mężczyznę obok mnie. - To boli, prawda?
Odetchnęłam, chcąc znaleźć jakąś racjonalną odpowiedź.
- Już nie... nie aż tak bardzo - przełknęłam z trudem ślinę. - Z czasem przychodzi zrozumienie i akceptacja...
- ...Jednak to dalej boli. - Dokończył, a ja nieznacznie skinęłam głową. Jeszcze dużo czasu trwaliśmy razem w ciszy jak dobrzy starzy przyjaciele. Czując chłodny poryw wiatru, przymknęłam powieki i odetchnęłam.
- Na mnie czas - mruknęłam. - Do widzenia, Christopherze.
- Do zobaczenia, Adelaide de Beaufort.
CZYTASZ
W Blasku Nocy [zakończone]
RomanceAdelaide de Beaufort przez wzgląd na liczne tragedie spotykające ją w życiu zdecydowała się na wyjazd do Europy, odcinając się od życia w Pensylwanii. Francuska Akademia jest jej wybawieniem jednak i to w końcu przemija. Młoda kobieta powraca do Sta...