Rozdział trzydziesty piąty

306 8 0
                                    

BARBIE I 12 TAŃCZĄCYCH KSIĘŻNICZEK

Adelaide

- Wraz z końcem zimy, a początkiem nowego roku pobierzesz się z najstarszym Laville. Nie sprzeciwisz się, a w zamian Nicholas i jego znajomi otrzymają spokój. To cena, jaką musisz zapłacić, córko.

- A jeśli się nie zgodzę?

Poruszyłam się niespokojnie w miejscu, wyczuwając niezauważalny uśmiech wystosowany w moją stronę.

- Warsztat nie jest jedyną rzeczą, którą możemy odebrać. Klub bokserski, stypendium, odcięcie dofinansowania czy fałszowanie papierów... - wymieniał, nie kryjąc zadowolenia. Mówił to człowiek, który uważał się za mojego ojca. - Albo poślubisz Nathana, albo twoi znajomi będą zmuszeni opuścić Filadelfię.

Przełknęłam ślinę.

- A do tego czasu... - nawiązałam do planów ślubu. - Co miałabym zrobić? Udawać, że wszystko jest w porządku? - Nie ukrywałam rozgoryczenia, wypowiadając kolejne słowa.

- To już twoja decyzja, Adelaide, do momentu ślubu możesz z nimi utrzymywać kontakt, jednak wolałbym, aby było przeciwnie, natomiast...

- ...Po ślubie mam o nich zapomnieć. - Wtrąciłam. - Nathanowi się to nie podoba.

Delikatnie skinął głową.

Uchyliłam senne powieki i zerknęłam na prowadzącego Nicholasa, a przyjemne ciepło rozlało się po moim brzuchu. Jego dłoń znajdowała się na moim udzie, lekko je ściskając, natomiast wzrok skoncentrował na drodze. Kilkanaście minut później zauważyłam monumentalną ciemność i poczułam, jak samochód się zatrzymuje. Niechętnie odpięłam pas, wychodząc na zimny parking. Okrążyłam samochód, zatrzymując się u boku Nicholasa i delikatnie zadarłam głowę. Laville odetchnął, składając czuły pocałunek na moim czole.

- Co dzisiaj robiłaś?

- Byłam na wystawie z Harveyem. - szepnęłam sennie i w tym samym momencie usłyszałam, jak brunet wzdycha w niezadowoleniu.

- To cholernie frustrujące, gdy myślę o tym, że to z nim spędziłaś ostatnie kilka godzin.

Cicho się zaśmiałam.

- Ale teraz jestem tutaj. Z tobą. - Uniosłam dłoń, aby pogładzić jego policzek.

- Wracajmy do mieszkania, bo zaraz mi uśniesz na parkingu.

Zachichotałam, pozwalając mu się nieść.

Niemal podskoczyłam w miejscu, słysząc głos profesora, który przemówił z mównicy. Po raz kolejny nie skupiłam się na wykładzie i odpłynęłam myślami do poprzedniego dnia. Wlepiłam spojrzenie w ekran laptopa to przed siebie, rejestrujący starszego mężczyznę i wysiliłam się na wystukanie na krótkiej notatki. Prawdę mówiąc, otrzymałabym mailem prezentację, niemniej musiałam prędko zająć myśli, by nie rozmyślać o rozmowie z ojcem i możliwych opcjach wyjścia. Nie powiedziałam nikomu o spotkaniu z Richardem, nie będąc pewna czy słusznie postąpię. Nic nie wiedziałam. Na ekranie laptopa wyskoczyła ikona aplikacji, a ja sprawnie ją kliknęłam, wchodząc w grupowy czat. Nie miałam pojęcia, kto go założył.

Stara rura z warsztatu: Proponuje spotkanie na siłowni, może za jakieś 3 godzinki.

Napuszona księżniczka: śpię idioto, nie budź mnie.

Blondi karzeł: Nie masz wykładów Miles? Nie powinieneś ich opuszczać, wiesz to. I całym sercem popieram Conrada.

Śledziłam wzrokiem wcześniej nieodczytane wiadomości, a w międzyczasie przychodziły nowe, dopiero co wysłane.

Napuszona księżniczka: Skoro piszę, że śpię, to ŚPIĘ.

Napuszona księżniczka: Poza tym, jebać studia.

Stara rura z warsztatu: Słodka?

Mimowolnie się uśmiechnęłam.

Pani serca Nicholasa i moja jedyna sojuszniczka: Mam wykłady.

Stara rura z warsztatu: Za ile kończysz?

Pani serca Nicholasa i moja jedyna sojuszniczka: Za dwie i pół godziny.

Napuszona księżniczka: Ile??

Blondi karzeł: Jakbyś sam na nie chodził, to byś się tak nie dziwił :)

Cicho westchnęłam, przeskakując wzrokiem na wykładowcę, skupiającego się na prezentacji.

Napuszona księżniczka: Nich, Ash, Mil, gdzie jesteście??

Mały fiutek: W dupie i chuj cię to.

Habibi Laville sponsor: Tam, gdzie cię na ma, Westbrooke.

Żelek ladacznico: z Del w domu gwiazdy.

Zmarszczyłam brwi, widząc kolejne nazwy i gdyby nie zdjęcia, to bym się nie zorientowała, kto wystosowuje konkretną wiadomość. W kolejnej sekundzie nadeszła odpowiedź na wiadomość Louisa.

Napuszona księżniczka: @Żelek ladacznico NIE PYTAŁEM CIĘ WINDSOR I WARA OD DELANCY!! TO MOJA SIOSTRA, WIĘC NIE PISZ TAKICH RZECZY I DO DOMU JĄ PRZYPROWADŹ A NIE, LUMPIE.

Szybko wystukałam odpowiedź.

Pani serca Nicholasa i moja jedyna sojuszniczka: Jesteście niedorzeczni i, proszę, opanuj emocje, Miles.

Napuszona księżniczka: CZUJE SIĘ, JAKBYM PISAŁ Z BOTEM! BOSZE, JESTEM TAKIE ZAJEBISTY, ŻE NAWET BOTY DO MNIE PISZĄ.

Z niedowierzaniem wyłączyłam aplikację, wyciszając powiadomienia i wróciłam do słuchania wykładu, a przynajmniej próbowałam. Wiedziałam, że mimo kilku nieścisłości chłopcy zjawią się dziś w siłowni, a ja wraz z Charlotte planowałyśmy to wykorzystać. W końcu od ponad tygodnia w Filadelfii gościła dawna znajoma chłopców. Ostatkami sił skupiłam się na prowadzącym, a rzeczone dwie i pół godziny minęły prędzej, niż można było się spodziewać i już po trzech godzinach siedziałam w domu Windsor'ów. Wzięłam w dłonie ciepły napój i wpatrywałam się Delancy Westbrooke chodzącej po pomieszczeniu.

- Co tak konkretnie robisz, Delancy? - Blondynka wpatrywała się w ekran telefonu, przystając co kilka chwil.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz