Sceny dodatkowe

128 7 3
                                    

L'ingéniosité du petit M. Laville

Powoli dotknęłam dłonią zimnej mosiężnej klamki, która pod moim naciskiem uległa. Weszłam do wnętrza obszernego gabinetu, gdzie pośrodku stało biurko tuz, za którym siedział mój mąż. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, cichy dźwięk rozbrzmiał w pomieszczeniu, skupiając jego uwagę na mnie. Z wolna zaczęłam podążać w jego kierunku, przystając przy fotelu Pana Dupka. On nie czekając, dłonią dotknął mojego biodra, delikatnie wędrując w górę.

- Twój syn dopuścił się dziś wandalizmu. - Mruknęłam nieprzychylnie. - Wraz z Silasem wynieśli ze szkolnej stołówki posiłek dla wszystkich dzieci i obrzucili nim budynek szkoły, przez co pod placówkę przyszło mnóstwo dzikich zwierząt. Teraz mają wolne do czasu, aż służby się nimi nie zajmą.

Laville cicho się zaśmiał, kręcąc głową. Uniosłam brew, opierając biodro o blat biurka. To nie był pierwszy taki wybryk jego syna.

- A czy możemy go winić, skoro przedszkolanki nie zauważyły, że coś wynoszą? Raczej pogratulujmy pomysłowości...

- Nichols! On ma zaledwie sześć lat, a robi takie rzeczy. - Walnęłam go dłonią w bark. - Jeśli byłeś taki sam, to nie wiem, jak mogłam cie lubić w dzieciństwie.

- Ty mnie ubóstwiałaś.

Cicho pisnęłam, gdy bez ostrzeżenia wciągnął mnie na swoje kolana, przyciskając plecami do lady.

- I dalej to robisz... - musnął kciukiem mój policzek.

- W tej chwili, chcę, abyś udzielił mi lekcji wychowawczej. Jesteś jego ojcem!

- A gdzie on jest, jeśli nie w domu? - spytał ostrzegawczo.

- Z ulubionymi wujkami. - Uśmiechnęłam sie słodko.

- Pozwoliłaś, aby nasz syn był pod opieką tych głąbów?

- Twój syn jest cały i zdrowy, natomiast Lou i Miles doskonale odnajdując się w swojej roli.

Na twarzy Nicholasa malowało się zwątpienie. Zachichotałam, składając pocałunek na jego ustach, by nieco go udobruchać. Laville prędko przejął inicjatywę, pogłębiając pieszczotę, a ja momentalnie wylądowałam tyłkiem na biurku.

- Ale porozmawiasz z nim?

- Tak. I pogratuluję...

Beaucoup de soins de la part de Louis et zéro café

Zmrużyłam oczy, wpatrując się w umowę widniejąca na ekranie laptopa. Zostało mi do przeczytania jeszcze parę arkuszy, gdy po pomieszczeniu rozniósł się trzask drzwi wejściowych. Uniosłam powoli głowę w tamtym kierunku, napotykając spojrzeniem na tęczówki swojego męża. Zamknęłam ekran, odkładając urządzenie na stolik kawowy, a Nicholas dość szybko znalazł się nade mną, nachylając i obdarzając całusem.

- Jak się miewa nasza córka?

Długa, ciepła dłoń dotknęła mojego zaokrąglonego brzucha, a ja szybko poczułam delikatne kopnięcia.

- Uaktywnia się przy tacie - mruknęłam cicho. Ciemnookie wpatrywał się jak zahipnotyzowany w mój brzuch. Wiedziałam, że wraz z chłopcami wyczekiwał nieubłaganie Ophelii, która zawładnęła ich sercami już od momentu, kiedy się o niej dowiedzieli.

- A Aire i Anthony?

- Z ulubioną kuzynką na placu zabaw.

Jego brew wystrzeliła w górę i po raz pierwszy od momentu zasiadnięcia na kanapie, uniósł na mnie głowę.

- Raczej jedyną kuzynką dotychczas.

- Dotychczas. - Powtórzyłam cicho.

- Czy to sugestia, skarbie?

- Nie. To nie jest sugestia, tylko myśl... kupiłeś kakao? - zapytałam ze szczerą nadzieją. 

- Kupiłem. - Potwierdził obiecującym szeptem. - Po drodze odebrałem telefon do Windsora, który się na ciebie skarżył.

- Tak?

- Podobno pijesz dużo kawy, szkodząc naszej córce.

Zmrużyłam oczy.

- Ja wam niczego nie bronię, a wy nie pozwalacie mi pić nawet kawy - fuknęłam.

- Perełko...

- Nasza córka nie narzeka. I lepiej milcz wraz z Louisem. I zrób mi kakao. Prosze.

L'amour de deux frères pour une sœur

Byliśmy we Włoszech. W miejscu, które okazało się moim domem, bo to tutaj mieszkała moja babcia. Najważniejsza dla mnie osoba, którą nauczyła mnie tak wiele i która uświadomiłam mnie, w tym, czym jest miłość. Ze zmęczeniem ułożyłam policzek na torsie Nicholasa, wsłuchując się w spokojne bicie jego serca. Powstrzymałam się z trudem od roześmianie na widok wyrazu twarzy mężczyzny wpatrzonego w obraz, który wisiał na ścianie pokoju rezydencji Abigaël.

- Jest ładny.

Momentalnie odwrócił głowę ku mnie z wysoko uniesiona brwią.

- Nawet go nie broń. Zaczynam żałować swojej decyzji.

Pokiwałam głową z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Po prawie dziesięciu latach nasz przyjaciel dojrzał do decyzji, aby samodzielnie prowadzić warsztat samochodowy. Nicholas od niemalże pięciu lat zajmował się tylko i wyłącznie sprawami papierowymi, jednakowoż pomimo rozwiązania współpracy wciąż zobowiązywał się do pomocy. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Mój mąż uchylił usta, lecz nim coś powiedział - w pomieszczeniu rozniosło się pukanie do drzwi. Uniosłam głowę, a już po chwili drzwi się otworzyły i w progu stanął Anthony, trzymając za rękę Ophelię, natomiast Aire obejmował między paluszkami jej kocyk ubrany w piżamkę z kaczuszkami. Rozczulał mnie widok ich opiekuńczości względem siostry.

- Nie mogliśmy spać. - Ziewnął sześciolatek, wykonując krok w stronę naszego łóżka.

Obserwowałam, jak chłopcy pomagają trzylatce wdrapać się na łóżko, tym samym oddelegowując Nicholasa od pomocy. Ophelia dość opornie podczołgała się do taty, wtulając w jego ciało. Nie musiałam długo czekać, aby poczuć ciepło synka układającego się tuż przy mnie, Aire wcisnął sie na środek, okrywając szczelnie pościelą. Uniosłam głowę, spotykając się z czekoladowymi tęczówkami męża. Znów widziałam te piękne iskierki, które tak mocno kochałam.

Gdy dziewczynka zamknęła oczy, ściskając kocyk w ręce, dotknęłam jej zaczerwienionego policzka, w międzyczasie głaszcząc małych panów Laville. Miałam wszystko, czego niegdyś sama nie otrzymałam. Zbudowałam rodzinę wraz z Nicholasem. Z mężczyzną, którego niegdyś nazywałam Panem Dupkiem.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz