Rozdział czterdziesty czwarty

253 10 1
                                    

NABRANIE ODDECHU

Adelaide 

Moi bliscy... moja rodzina, to właśnie oni pomogli mi zrozumieć dokładne intencje Nicholasa i myśli, którymi się kierował. Aż i ja w końcu zrozumiałam. Być może na jego miejscu postąpiłabym w ten sam sposób. Odetchnęłam, głębiej wchodząc na kamienną ścieżkę, a stukot moich szpilek odbijał się echem po cichej okolicy. Pchnęłam drzwi i weszłam do wnętrza domu, w którym panował marcowy półmrok.

- Wstawaj, słońce - musnęłam ustami policzek śpiącego chłopaka na sofie, szybko kierując się do kuchni. Nalałam do kubka zimną wodę i jednym łykiem pozbyłam się całej zawartości. Przymrużyłam oczy, dokładnie ilustrując sylwetkę śpiącego młodego mężczyzny. Ja porządnie nie spałam już od kilkunastu tygodni, natomiast on nie miał tego problemu.

- Co się dzieje? - Wymruczał, przecierając oczy ze zmęczenia. Dzień wcześniej spędziliśmy cały dzień na wystawie Flower Show, która przyniosła Lou wiele radości, równocześnie wymęczając go do granic możliwości.


- Jadę do Nicholasa.

Minęły ponad dwa miesiące od bankietu, co za tym szło - tygodnie od rozmowy z brunetem o pięknych czekoladowych oczach. Godzinę później zaparkowałam białym Porsche przed budynkiem warsztatu, uprzednio upewniając się, iż tylko jeden osoba przebywa i przez najbliższy czas będzie tam bytować. Zgasiłam silnik.

Drzwi opornie ustąpiły pod wpływem mrozu i wtedy wstąpiłam do wnętrza warsztatu. W środku rozbrzmiewał jedynie głos Nicholasa, który był lekko podwyższony wręcz zdenerwowany. Bardzo powoli, a zarazem cicho, podeszłam do drzwi gabinetu. Spojrzałam przez uchylone drzwi. Brunet siedział na skórzanym fotelu z telefonem przy uchu. Miał lekko zmarszczone brwi i napiętą szczękę, z czego wynikało, iż coś nie szło po jego myśli. Czarna koszula opinała jego ciało w czasie, gdy trzy guziki u góry pozostawały odpięte, a rękawy były dociągnięte do łokci. Przymknęłam powieki, zaciągając się głęboko powietrzem. Na moim sercu osiadło coś ciężkiego, zobaczenie go po tylko tygodniach było czymś nierealnym, a zarazem moim wytchnieniem.

Jednak jak to mówią niektórzy, zabrzmi to odpychająco i prostacko, ale raz kozi śmierć. Z szybko bijącym sercem przekroczyłam próg pomieszczenia i zaledwie w ułamku sekundy jego wzrok znalazł się na mnie. Przełknęłam ślinę. Laville wyszeptał cicho kilka słów do swego rozmówcy i odłożył prędko urządzenie na biurku, cały czas podtrzymując swoje spojrzenie.

- Jesteś. - Wychrypiał słabo, jakby nie dowierzał, że naprawdę tam byłam.

- Jestem. - Przyznałam szeptem. Na drżących nogach podeszłam do blatu, stając dopiero przy krześle.

To, co zamierzałam zrobić, było lekkomyślne. Nadto lekkomyślne. Brunet obrócił się na krześle w moim kierunku, a ja korzystając z okazji, wsunęłam się na jego kolana, siadając okrakiem. Jego wzrok nie wyrażał nic prócz zaskoczenia.

- Tęskniłam... - pocałowałam go, nie dając okazji na odpowiedź. Oddał pocałunek, lecz gdy chciałam czegoś więcej - odsunął się.

- Perełko... nie porozmawiamy? - Zmarszczyłam brwi, zaciskając dłonie na jego barkach. Odruchowo zagryzłam wargę.

To był pierwszy raz, gdy nie postępowałam rozważnie i czułam się z tym niebywale dziwnie. Wydawało mi się, że robiłam to, bo zbyt bałam się rozmowy. Potrzebowałam zyskać trochę czasu.

- Jeśli wolisz najpierw rozmawiać... - złączyłam powoli nasze wargi, schodząc pocałunkami na jego szczękę. - To powiedz słowo, a przestanę...

Jego dłonie silnie zacisnęły się na moich nogach. Byłam na wygranej pozycji.

- Chryste perełko... Ponad wszelką wątpliwość wolałbym pierw rozmowę, ale... Nie przestawaj.

Nie myślałam wtedy. Działałam instynktownie, pozwalając, aby to moje ciało przejęło kontrolę. Zostawiałam ścieżkę mokrych pocałunków, błądząc dłońmi po jego klatce piersiowej, barkach i włosach. Nie potrafiłam się nasycić. Nicholas prędko uniósł mnie w górę, sadzając na biurku, sam przejmując inicjatywę. Jego duże i ciepłe dłonie wędrowały pożądliwie po całym moim ciele. Zawisnął nade mną, raz po raz łącząc nasze wargi. Pozwalałam mu na wszystko. Z każdą chwilą spełnienie było coraz bliższe, aż w końcu dreszcz zawładnął moim ciałem. Jego dłonie zacisnęły się na mojej talii. Wciągnął mnie na swoje nogi, a ja instynktownie wtuliłam się w nagi tors, zaciągając jego zapachem.

- Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało - musnął wargami moje ramię. Delikatny uśmiech wpłynął na moje wargi.

- Już jestem i nie odejdę.

Wplątałam palce w jego miękkie włosy i przymknęłam oczy. Pierwszy raz od kilkunastu dni czułam błogość i szczęście, bo byłam w moim domu.

- Mam kilka pytań i spraw do wyjaśnienia.

Jego głowa odwróciła się w moim kierunku, chwytając między palce moją brodę.

- Co masz na myśli? - zapytał kojącym głosem.

- Chciałabym lepiej zrozumieć. Dlaczego tak naprawdę nie bywałeś na bankietach, bo kłótnie waszych rodziców to nie był jedyny powód, prawda?

- Nie. Chodziło o skłócenie naszych rodzin, choć jak teraz widać, nasi ojcowie dogadują się znakomicie.

Cicho westchnęłam.

- Ja również powinnam ci coś wyjawić - zaczęłam słabo. - Po powrocie z Seattle spotkałam się z ojcem... Wiem, że nie powinnam była, lecz zagroził ci, Louisowi i całej reszcie, a więc udałam się do rezydencji. - Słyszałam jego spokojny oddech i niespokojne bicie mojego serca. - Jak zawsze chodziło o ślub i umowę między naszymi rodzinami. Nicholas... Jeśli za niego nie wyjdę, to on was pogrąży. Nie mam wyjścia...

- O czym ty mówisz?

- Wiesz doskonale, Nicholas.

Uniosłam głowę, prostując się i na nowo opierając o męskie ramiona.

- Za niespełna miesiąc odbędzie się ślub i wiesz, że nie da się tego odwlec.

- A więc daj mi niespełna miesiąc.

Zamilkłam, wpatrując się w jego twarz. Nie chciałam się wykłócać, dopiero po tym, jak się pogodziliśmy. Miałam jeszcze jednego asa. Mianowicie Christopher.

- Już nigdy więcej nic przede mną nie ukrywaj - poprosiłam, opierając swoje czoło o jego. Tak bardzo mi go brakowało.

- Nigdy. I ty też tego nie rób.

- Koniec tajemnic.

Chciałabym, aby to było możliwe, lecz jeszcze jeden raz musiałam to zrobić.

- Koniec tajemnic. - Zgodził się, składając pocałunek na moim czole, a ja wciąż ukrywałam przed nim najważniejszą kwestię.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz