Rozdział czterdziesty ósmy

73 5 2
                                    

PIERWSZY POWIEW WŁOSKIEGO WIATRU

Adelaide

Weszłam na pocztę, gdzie widniał zarezerwowany lot do Włoch. Na dziś. Razem z Nicholasem potrzebowaliśmy wypoczynku, aby choćby na moment wyrwać się z panującej w Filadelfii rzeczywistości, a pobyt u mojej babci zdawał się idealny. Przetarłam dłonią twarz, czując towarzyszące mi zmęczenie. Zdecydowanie było zbyt wcześnie, aby wstawać. Upiłam łyk kawy, która zdążyła już nieco się ostudzić, a następnie uniosłam wzrok na mężczyznę, pakującego ostatnie rzeczy do bagażu. Jedyne, o czym myślałam w tamtej chwili to sen. Chciałam znaleźć się na pokładzie samolotu i po prostu zasnąć. Założyłam za ucho, opadający na moją twarz, kosmyk włosów i zacisnęłam ramiona wokół piersi, odczuwając przyjemny materiał bawełnianego kompletu. Upiłam ostatni łyk napoju i wstałam, chwytając w dłonie różowy kubek, na zakup którego cudem nakłoniłam Nicholasa, jednakowoż potrafiłam być wyjątkowo przekonująca. Umiejscowiłam je w zmywarce, po czym oparłam się na ramieniu swojego chłopaka, walcząc ze zmęczeniem. Cichy, zachrypnięty śmiech, dotarł prędko do moich uszu.

- Tylko mi nie zasypiaj, skarbie - ostrzegł mnie, chwytając delikatnie moje nadgarstki między swoje dłonie i odnalazł moje spojrzenie. - Ktoś tu ewidentnie nie jest porannym ptaszkiem, co?

Cicho jęknęłam, chcąc się do niego przytulić, lecz Laville musiał znać moje zamiary i to, że chciałam go wykorzystać w mojej walce ze zmęczeniem, bo stanowczo mnie odciągnął.

- Nicki...

- Nie, Perełko. Zaraz będzie kierowca, zbierajmy się do wyjścia.

Niepocieszona jego zawziętością, obserwowałam w ciszy, jak zabiera nasze bagaże, a następnie pakuje do bagażnika pojazdu. W samochodzie nadeszło niewielkie ukojenie, bo jak się okazało, nie potrafiłam usnąć, co rusz otwierając oczy, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie byłam pewna, czy wynikało to z faktu, iż to nie Nicholas był kierowcą, czy może z tego, że zbyt bardzo się bałam nie patrzeć nawet w jego obecności. Na lotnisku okazało się, że po raz pierwszy od naszej znajomości szczerze nie znosiłam Nicholasa Laville. Brunet nawet na moment nie uległ moim licznym prośbom i namowom. W ciszy i niewielkim otępieniu przyglądałam się personelowi. Stewardessy ubrane w niebieskie uniformy rozmawiały między sobą, posyłając serdeczne uśmiechy reszcie załodze oraz pilotowi zajętego rozmową z moim mężczyzną na płycie lotniska. W ciszy towarzyszyłam kierowcy, przyglądając się barczystym mężczyzna wnoszącym nasze bagaże do prywatnego samolotu de Beaufort. 

Po kilku minutach, zdających mi się trwać nieskończoność, znaleźliśmy się na pokładzie, którego wnętrze było zachowane w bieli i beżu. Zajęłam miejsce na skórzanym fotelu tuż naprzeciw Nicholasa, między nami znajdował się blat w odcieniu orzecha niemalże połyskujący pod działaniem promieni słońca. Kiedy w końcu wystartowaliśmy, a maszyna znalazła się w powietrzu, odczułam ulgę.

Laville przyglądał mi się spod przymrużonych powiek, po czym bezszelestnie wstał, wykonując kilka kroków przed ciebie. Uniosłam spojrzenie, napotykając czekoladowe tęczówki utkwione we mnie przybliżające się z każdą sekundą.

- Prześpij się trochę, skarbie. - Szepnął kojącą tuż nad moim uchem, aby chwilę później jego duża dłoń dotknęła moich włosów, subtelnie je gładząc, a ciepłe usta spotkały się z moim czołem. Przymknęłam powieki pod działaniem tej czułości. Jednakowoż nim zdołałabym odpowiedzieć, jego ciepło zniknęło, a on sam ruszył do tylnej części samolotu. Przetarłam zmęczone powieki i odwróciłam się ku szybie, obserwując panującą panoramę. Zanim na dobre poddałam się snu, zarejestrowałam ruch mężczyzny, który prędko zabrał się do pracy przy laptopie z filiżanką kawy. Ostatnie co zarejestrowałam, to ruchy jego dłoni a porem była już tylko błoga ciemność.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz