Rozdział trzydziesty szósty

298 11 0
                                    

DZIEWIĄTY KRĄG

Adelaide

Moje szpilki postukiwały o posadzkę wyłożoną na korytarzach sądu. Byłam zadowolona z zajęć praktycznych na sali rozpraw. Lubiłam praktyki. Praca w sądzie była interesująca i pasjonująca. Poprawiłam rękaw togi, kierując się do wyjścia. Kilka osób odłączyło się od grupy, kierując się w innym kierunku, a ja weszłam na pusty hol.

W ciągu sekundy poczułam, jak zostałam wciągnięta do małego pomieszczenia, a drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem. Spojrzenie brązowych oczu napotkało moje. Rozchylił moje usta swoimi i nagle poczułam ciepło i smak jego języka. Oddawałam każdy pocałunek, pozwalając na pogłębienie każdego następnego. Silne dłonie odnalazły moje uda pod materiałem togi i uniosły mnie, zaciskając mocno swoje palce. Czułam chłód za plecami. Jego pocałunki zjechały na szyję, a ja kurczowo zamknęłam powieki pod uczuciem przyjemności. Cichy jęk opuścił moje usta, a już chwile później brunet złączył nasze usta. Pocałunek był zachłanny, a moje ręce wplątały się w jego włosy.

- Do twarzy ci w todze. - wyszeptał między pocałunkami i momentalnie poczułam, jak chłopak się uśmiecha. Pocałunek stał się wolniejszy, a jedna z moich dłoni wylądowała na jego szyi, jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń między nami. Męskie dłonie błądziły po moim ciele, pozostawiając niewidoczne ślady. Kolejny jęk opuścił moje usta, a moja dłoń zjechała na tors Nicholasa.

Na chwilę oderwałam się od niego, wpatrując się w czekoladowe oczy. Na jego ustach błąkał się uśmieszek zadowolenia. Nagle przypomniałam sobie, gdzie jesteśmy, więc rozejrzałam się po małym pomieszczeniu przypominającym kantorek na artykuły sprzątające.

- Jak się tu dostałeś? - ze zwątpieniem upewniając się pierw, iż nie ma kamer w rogu pomieszczenia.

- Było łatwiej, niż ci się wydaje, Perełko - jego palce zwinnie poruszały się po moim policzku. Niezwykle przyjemne uczucie. Przycisnęłam twarz do ściany, gdy brunet nachylił się do kolejnego pocałunku.

- Jesteśmy w sądzie. - Wtrąciłam stanowczo.

- Jesteśmy w kantorku na miotły.

- Jeszcze gorzej. Masz jakieś plany?

- To zależy. - Oznajmił pewnie wręcz infernalnie.

Zmarszczyłam brwi, odgarniając z jego czoła ciemny kosmyk włosów. Wyglądał tak pięknie, że było to niemal niemożliwe.

- Od czego?

Jego palce zacieśniły uścisk.

- Jeśli masz jakieś plany względem mnie... to ja nie mam żadnych.

Nie potrafiłam ukryć uśmiechu cisnącego mi się na usta. Przeczesałam po raz kolejny jego miękkie włosy i po chwili cicho spytałam.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

Odpowiedź była zbyt oczywista.

- Windsor z Bennett.

Sąd był ogromny i miał kilka wejść, ale że to właśnie ta dwójka mnie przywiozła, to doskonale wiedzieli, w jakiej części budynku będę. Cicho westchnęłam, posyłając mu uśmiech.

- Mam plany, więc możemy wracać...

Nie musiałam dwa razy powtarzać - Nicholas postawił mnie na ziemi, splatając nasze palce i po cichu opuściliśmy kantorek. Laville zaprowadził nas prosto do czarnego mustanga, w którego wnętrzu panowało przyjemne ciepło - w odróżnieniu od dworu.

- Louis jedzie jutro na ślub taty. - Wypaliłam nagle, gdy byliśmy w drodze do mieszkania. Nie potrafiłam oderwać myśli od jego dłoni na moim udzie. Uwielbiałam ciepło wywołujące przez jego dłoń.

- Jedziesz z nim? - Nasze oczy na sekundę skrzyżował się, ale trwało to dosłownie milisekundy.

- Nie, jedzie z Delancy.

- Smuci cię to?

Nicholas za każdym razem wypytywał o moje samopoczucie, szczególnie gdy coś pozornie mogło mnie zasmucić.

- Bynajmniej. Dobrze, że odnalazł w niej oparcie. Mam tylko nadzieję, że go nie skrzywdzi.

Wizja zranionego Louisa przerażała mnie bardziej niż cokolwiek innego. Był moim oparciem i gwiazdą na niebie. Gdzie Louis tam i ja. Dlatego nie zniosłabym myśli, że ktoś złamał mu serce. Najpiękniejsze serce bijące dla każdego, kogo pokocha ten zielonooki chłopiec o brązowych, niesfornych włosach.

- Nie martw się tym. - Zacisnął palce na mojej skórze. - Za bardzo wszystko analizujesz, skarbie.

Widziałam to, ale jak miałabym to zmienić, skoro właśnie taka byłam?

Zagryzłam wnętrze policzka, starając się odbiec myślami od ślubu pana Hamiltona, a przede wszystkim od Christophera Forda. Nie powiedziałam o nim Nicholasowi. Za mało wiedziałam, aby rzucać bezpodstawne oskarżenia i to właśnie dlatego postanowiłam dowiedzieć się prawdy. Miałam mnóstwo pytań do policjanta, które zamierzałam mu zadać, gdy tylko się spotkamy, a to miało nadejść niedługo.

- Wyjeżdżasz na święta?

Odwróciłam głowę.

- Nie, spędzam święta w mieszkaniu. - Wyjaśniłam spokojnie.

- Sama?

Pokiwałam głową.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz