Rozdział dwunasty

538 27 3
                                    

NIEKLAROWNA OBIETNICA

Adelaide

Sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu kluczy i tak jak kilka dni temu, nie mogłam ich znaleźć. Coraz częściej się rozpraszałam, a moje myśli były nieklarowne. Westchnęłam, zirytowana opierając głowę o ścianę windy.

- Co się stało, Perełko?

Spojrzałam na jego twarz w odbiciu, przegryzając wnętrze policzka.

- Muszę się scentralizować.

- Co masz na myśli?

- Że najprawdopodobniej zgubiłam klucze - wzruszyłam ramionami pełna obojętności. Parszywy śmiech rozniósł się po windzie. Spojrzałam na niego z inercją, co go ponad wszelką wątpliwość bawiło. - Nicholasie, to nie jest powód do śmiechu. Błagam... - przymknęłam powieki - ...powiedz, że ich nie zabrałeś.

- Po co mi twoje klucze, Perełko?

Zmrużyłam oczy, wplątując palce w swoje włosy. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie mogłam zgubić klucze. Cały czas miałam je w torebce, która również nawet na chwilę nie zginęła mi z oczu. Musiało być jakieś racjonalne wytłumaczenie tej zawiłej sytuacji.

- Nie sądziłem, że jesteś niefrasobliwa.

- Bo nie jestem. - Zaprzeczyłam szybko.

- Nie zostawiłaś ich w mieszkaniu?

- Przecież je zakluczyłam.

- Nie nakręcaj się - prychnął. - Przecież się nie rozpłynęły.

- Nicholasie... - jęknęłam i w tym samym czasie drzwi windy się otworzyły. Prędko wyszłam na korytarz, odchylając głowę w tył na widok ciemności. - Naprawdę nie wiesz, gdzie są?

Jego wzrok odnalazł mnie w mroku, a kiedy tylko wykonał krok w moją stronę, cofnęłam się, napotykając na ścianę.

- Boisz się mnie? - zapytał głosem przesyconym jadem, równocześnie w jego oczach zaświeciły iskierki.

Pokręciłam głową.

- Boje się tego, co zechcesz zrobić - wyszeptałam.

- Tak bardzo się przed tym bronisz - jego ręce zablokowały mi możliwość ucieczki - przyjemność nie jest przestępstwem. - Jego ciepły oddech i zapach drzewa z wanilią nieubłaganie mnie drażnił. Stałam między ścianą a mężczyzną wyższym o ponad głowę ode mnie. Byłam w sytuacji bez wyjścia.

- Nicholasie... zasady... - podjęłam próbę odseparowania. Nasze twarze dzieliły milimetry, a moje słowa tylko podjudziły go.

- Są po to, aby je łamać, nieprawdaż?

Musnął moje usta. To nie był pocałunek, a raczej muśnięcie jak przez piórko.

- Zasady to zasady.

- Zostań u mnie na noc - odsunął głowę, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.

- Nie, Nicholasie... - pokręciłam stanowczo głową. - Klucze...

- Z samego rana pojadę z tobą do kina, może tam zostały. Jest już za późno, wiesz to.

Moja głowa była pełna myśli, jednak żadna nie była bliska temu, co realnie powinnam zrobić. Przełknęłam ślinę. Mimo niechęci musiałam skrycie przyznać mu rację.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

- Ale... - wystawiłam w jego kierunku palec. - Nie dotkniesz mnie ani nie pocałujesz. Będziesz trzymać wszystko przy sobie - zaznaczyłem dobitnie.

- Wszystko? - uśmiechnął się w chytrym uśmieszku.

- Wszystko.

Brunet pokręcił głową i bezszelestnie ruszył korytarzem. Niechętnie podążyłam za nim, pierwszy raz widząc tajemniczy hol. W ciszy obserwowałam jego sylwetkę, która bardzo przypominała jego brata, aczkolwiek Nathan był mniej umięśniony. Po chwili dotarliśmy na koniec korytarza, gdzie znajdowała się kolejna winda. Przewróciłam oczami, czego Laville nie mógł dostrzec i za nim weszłam do maleńkiego pomieszczenia, które miało tylko dwa przyciski. Zignorowałam palące uczucie, domyślając się, że jego powodem był wzrok mężczyzny. Wystarczyło kilka sekund, abyśmy się zatrzymali, a po otworzeniu drzwi okazało się, że już byliśmy w apartamencie. Winda prowadziła bezpośrednio do jego mieszkania.

Niepewnie powędrowałam za brunetem, wkraczając do przestronnego wnętrza. Pomieszczenie miało mnóstwo dużych okien z widokiem prowadzącym na zamieszkałą część Filadelfii. Staliśmy w obszernym salonie a w jego wzdłuż, znajdował się podest, który został zagospodarowany na kuchnię. Chłopak włączył ledy, nadając trochę jasności czarnemu wnętrzu.

- Chodź - polecił.

Weszliśmy na podest, by skręcić w prawo do kolejnego pomieszczenia, którym okazała się sypialnia. Na środku stało duże łóżko oświetlane przez czerwone ledy, natomiast na prawo była oszklona łazienka. Miałam tylko nadzieję, że to nie jedyna toaleta w jego apartamencie. Dopiero gdy weszłam głębiej za Nicholasem, dostrzegłam małą garderobę z lewej strony, do której udał się chłopak. Nie minęła minuta, nim wyszedł, wręczając mi swoje ubrania. Wzięłam je i jak posłuszny piesek poszłam za właścicielem. Cofnęliśmy się w stronę windy, skręcając dopiero za nią. W duchu dziękowałam za łazienkę, która była zabudowana czterema ścianami. Chłopak nic nie mówiąc, zostawił mnie samą, a ja od razu zamknęłam drzwi. Nie marnując czasu, sprawnie weszłam pod prysznic, wcześniejszy ściągając ubrania. Odkręciłam ciepłą wodę i pozwoliłam jej spływać, gdy dłońmi zmywałam makijaż. Kilka minut później opuściłam kabinę, zakładając koszulkę sięgającą mi do połowy ud, spodenki, które mi dał, związałam mocno gumką i odgarnęłam mokre włosy do tyłu.

Cicho podeszłam do umywalki, podpierając ręce, a wzrok wbiłam w lustro przed sobą. Makijaż całkowicie się zmył pod ciepłą wodą, jednak wiedziałam, że wróciwszy do domu, będę musiała dokładniej go domyć. Zebrałam swoje ubrania, dokładnie je składając i wyszłam do salonu, w którym byłam sama. Nie chciałam wchodzić do sypialni Nicholasa, więc po prostu usiadłam na kanapie, zapatrując się na wieżowce za oknem. Noc była bezchmurna, a moje powieki zrobiły się ociężałe i senne.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz