Rozdział dwudziesty dziewiąty

274 8 3
                                    

SZTUKA DOTYKU

Adelaide

Czekoladowe tęczówki śledziły ruchy moich ust przy każdym wypowiadanym słowie. Pragnęłam jego bliskości i dotyku, ale musiałam mu pokazać, że nie podobały mi się jego czyny.

- Na dodatek jesteś zła - uśmiechnął się zwodniczo. Nie podobał mi się sposób, w jaki na mnie działał.

Nerwowo przełknęłam ślinę, przenosząc wzrok na żywopłot za nami. Byliśmy osaczeni gęstymi roślinami, przez które nikt nie mógł nas dostrzec.

- Już ci mówiłem, że masz na mnie patrzeć, gdy rozmawiamy. - Jego ciepłe palce uniosły mój podbródek, zmuszając mnie na spojrzenie w jego oczy. W ciemnych tęczówkach coś błysło i wtedy zrozumiałam, co robił.

- Zrobiłeś to specjalnie. Wiedziałeś, że będę zła.

- Chciałem wiedzieć, jak się zachowasz.

Prychnęłam.

- Nie bądź prowincjonalny, Nicholasie. - Ucięłam natychmiastowo. - Podoba ci się to, co zobaczyłeś? Bo mi nie przypadło do gustu obmacywanie cię przez obcą kobietę, ponadto bezczelnie skupiłeś na mnie wzrok, dając dosadnie do zrozumienia swoją groteskowość i ukazując swoje zaściankowe myślenie. Jesteś dumny ze swej absurdalności i totalnemu skretynieniu, którego jesteś idealnym przykładem?

- Jesteś taka piękna - wychrypiał nisko.

- Och, tylko tyle zrozumiałeś z mojego monologu?

Pewnie wykonał krok w moją stronę, a odległość między nami wynosiła tylko centymetry.

- Mógłbym cię słuchać godzinami, nawet gdybyś opowiadała o kamieniach - wyszeptał tuż koło mojego ucha. - A z twojego wywodu zrozumiałem, że jestem dupkiem. - Mówił zachrypniętym głosem. - I masz całkowita racje, ale ty nie byłaś mi dłużna. Prowokowałaś mnie cały czas i nawet nie masz pojęcia, jak miałem ochotę tam podejść i pokazać wszystkim, że jesteś moja. Należysz do mnie, a ja do ciebie.

Wstrzymałam oddech.

- Nie rób tego nigdy więcej - nakazałam z nutą prośby w głosie.

- Wiesz, że rozmawialiśmy o tobie, perełko? - Przeczesał palcami moje włosy. - Gdyby rozmowa zeszła na inny tor, nigdy bym jej nie kontynuował. Jestem ci wierny - wyznał.

- A co z moim naszyjnikiem? - wygięłam brew ku górze.

- Perełko...

- Żadne perełko, naszyjnik oddaj. - Odparłam natychmiast.

Przybliżyłam się jeszcze bardziej, zwiększając napięcie między nami.

- Mówiłem, że masz ładnie poprosić. - Droczył się.

- Nicholasie - stęknęłam. - Oddaj naszyjnik, a dam ci spokój.

- A może ja nie chcę, żebyś dała mi spokój? - stwierdził, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

Wiedziałam, że igrałam z ogniem, ale nie potrafiłam tego przerwać.

- A magiczne słowo? - zapytał raptownie.

- Naszyjnik, natychmiast.

Chłopak delikatnie pokręcił głową.

- To chyba nie tak szło.

Poczułam zapach drewna i wanilii. Jego twarz przybliżyła się do mojej, a naszej oddechy się zmieszały. Poczułam, jak zaschło mi w gardle, a intensywne tęczówki bruneta skupiły się na moich ustach.

- Doprawdy? - szepnęłam.

- Nie.

Jego ciepłe dłonie odgarnęły moje włosy na bok i z kieszeni spodni wyjął wisiorek, zapinając go na mojej szyi. Uchyliłam wargi, aczkolwiek żadne słowa nie zdołały opuścić moich ust. Wiedziałam, że żadne słowa nie były w stanie wyrazić tego, co czuję, więc stwierdziłam, że pokażę.

Bez namysłu chwyciłam szyję Nicholasa, wpijając się zachłannie w jego usta. Wystarczyło kilka sekund, aby mężczyzna zrozumiał, co się dzieje i zaczął oddawać pocałunki. Łapczywie chłonęliśmy siebie nawzajem, łącząc nasze usta w brutalnym i żądnym pocałunku. Jego dłonie odnalazły drogę do mojej tali, a zaraz potem, szybkim ruchem złapał mnie za uda i uniósł ku górze, a ja oplotłam nogi wokół jego pasa, czując, jak moje plecy opierają się o powierzchnię marmurowej kolumny. Moje dłonie wędrowały po odkrytym torsie, czując pod palcami, każdy wyrzeźbiony mięsień. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że zostawię ślady po paznokciach w postaci zadrapań, ale teraz nie było czasu na rozmyślanie.

- Nicholas... ktoś może nas zobaczyć... - wydyszałam, gdy jego pocałunki schodziły na szyję i żuchwę.

- Sama mówiłaś, że nikt tu nie przychodzi. - Wysapał, pozostawiając ścieżkę mokrych pocałunków.

Miał rację i to było w tym najgorsze. Byliśmy destrukcyjni. Mogliśmy się zniszczyć, pochłanialiśmy się nawzajem.

- Więc nie jesteś już zła? - wymruczał zaczepnie.

- Przeproś, a zobaczymy. - Jęknęłam, pociągając kosmyki ciemnych włosów.

Obdarowałam jego szyję zachłannymi pocałunkami. Nie dbałam o ślady, które po sobie zostawiliśmy, teraz byliśmy tylko my.

Nasze ciała się o siebie ocierały spragnione bliskości. Sprawnym ruchem zsunął z siebie spodnie i wszedł we mnie, muskając moje usta. Cichy jęk opuścił moje usta, gdy wsuwał się i wysuwał, a nasze ciała się zderzały. Jego wargi wędrowały po całym moim ciele, a sekretny ogród był wypełniony naszym dyszeniem i jękami.

- Takie przeprosiny są w porządku?

Złączyłam nasze usta w pocałunku, dając niemą odpowiedź.

- Jesteśmy sztuką, kochanie. - Wyszeptał tuż nad moim uchem, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz mieszający się ze spełnieniem.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz