Rozdział czterdziesty dziewiąty

65 5 0
                                    

KAŻDY SKRAWEK DUSZY

Adelaide

Z samego rana zbudził mnie dźwięk szumu fal oraz odgłosów wydawany przez ptaki, dobiegający tuz zza okna. Bez pośpiechu nakryłam dłonią oczy, które zaatakowała niespodziewana jasność pomieszczenia i przewróciłam się na bok, gdzie spokojnie spał Nicholas, zwrócony twarzą do mnie. Delikatnie samymi opuszkami palców, przejechałam po jego szczęce, zarysowując jej kontury. Nigdy nie przypuszczałam, bym miała zachwycać się męską urodą, jednak przy Panu Dupku zdawało się to niemożliwe. Uwielbiałam w nim wiele cech i to nie tylko fizycznych. Poprzez jego miękkie wargi, które idealnie współgrały z moimi, ciemne brwi, ostre rysy twarzy nadające mu surowości, dołeczki w policzkach, które pojawiały mu się za każdym razem, gdy szczerze się uśmiechał, duże i męskie dłonie doskonale pasujące do moich, całkiem jakby były naczyniem wymagającym napełnienia, ręce, które troskliwie mnie oplatały, gdy tego potrzebowałam, a nawet żyły, które je zdobiły i które były niebywale atrakcyjne, po jego ambitność i pracowitość, troskę oraz oddanie, które ofiarował naszym przyjaciołom, a przede wszystkim lojalność udowadniam mi na każdym kroku. Kochałam tak wiele cech Nicholas, iż wątpiłam, by więcej się dało. Ubóstwiałam go niczym najpiękniejsze z dzieł, które pragnęłam oglądać w najpiękniejszych galeriach sztuki tego świata. Kochałam Nicholasa i kochałam jego duszę, jego całe wnętrze.

Na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech, gdy mężczyzna powoli zamrugał, skupiając się na mnie. Po wyrwaniu się z chwilowego otępienia rozpromienił się i wsparł na łokciach, zerkając na mnie z góry. Wieczna dominacja. 

- Dzień dobry - cmoknęłam wesoło.

- Dzień dobry, skarbie. - Wyszeptał chrapliwym głosem. 

Bez pospiechu nachylił się w moją stronę, ostrożnie muskając moje usta, jakbym była najcenniejszym eksponatem. Chętnie oddałam pocałunek, wyczuwając, jak się uśmiecha.

- Jakie plany na dziś, panienko de Beaufort?

- Ambitne. - Rzuciłam wymijająco i nim zdarzyłabym wyjaśnić, rozbrzmiał dźwięk telefonu. Nicholas opadł na łóżko z westchnięciem przepełnionym niezadowoleniem, natomiast ja sięgnęłam po urządzenie i korzystając z okazji, opadłam na jego klatkę piersiową, wyciągając przed siebie dłonie, po czym odebrałam połączenie. Na ekranie momentalnie zauważyłam uśmiechniętego Lou oraz Milesa, siedzących, a konkretniej rozłożonych na krzesłach, które z całą pewnością stały w warsztacie. Słyszałam, jak niepocieszony Nicholas wzdycha, wędrując ciepłą dłonią po moich plecach, całkowicie opadając na poduszki.

- Cześć, chłopcy.

- Cześć, słodka!

Rozpromieniłam się na dźwięk głosu Conrada.

- Jak słoneczne Włochy?!

Przy moim uchu wybrzmiał szmer, już po chwili rzucona mną na łóżko, moje włosy na chwilę przysłoniły mi obraz, póki nie odgarnęłam ich dłonią.

- Nie myśl, że będę tego słuchać. - Mruknął, na co zachichotałam, opadając plecami na materac i wlepiając spojrzenie w rozmowę. Louis właśnie delektował się ciasteczkami owsianymi, a Miles starał się dotrzeć do paczki, którą mój przyjaciel skutecznie przed nim ukrywał. Zapowiadała się intensywna rozmowa.

- Pan maruda! - krzyknął głośno Westbrooke, tak, aby mieć pewność, że ciemnowłosy go dosłyszy... i dosłyszał.

Niespełna półgodziny później wrócił odświeżony mężczyzna, a ja kończyłam pisać z... cóż, przyjacielem i nie sądziłam, by Nicholasowi miała się spodobać propozycja, jaką miałam mu przedstawić. Zilustrowałam jego sylwetkę, niechętnie zwlekając się z łóżka. W kilka krokach dotarłam do niego, zabierając biały ręcznik, którym ocierał mokre włosy, sama wykonując za niego czynność?

- Nicki?

- Tak?

- Pytałeś wcześniej o plany na dziś... co byś powiedział na śniadanie... z Harveyem? - uśmiechnęłam się niewinnie, gdy spojrzał na mnie spod pławów materiału. - Krótkie śniadanie...? - zmrużyłam pytająco oczy, czując świdrujący wzrok. Cisza się przedłużała, a atmosfera była gęsta.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz