Rozdział dwudziesty szósty

87 7 0
                                    

SZTUKA KONTAKTU WZROKOWEGO

Nicholas

- Louis będzie zły - wymamrotała, splatając nasze palce razem. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i mimo woli, nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmieszku. W dziwny sposób rozbrajało mnie jej oddanie i troska, jaką darzyła Windsor'a, oczywiście tylko do momentu, w którym nie przekroczą granicy. Ale o to nie musiałem się martwić. Chwyciłem klamkę, chroniąc ją przed podmuchem wiatru i wpuściłem do ciepłego wnętrza. Gwar panował już od wejścia, przedzierając się przed cały korytarz. Ruszyliśmy w głąb baru, kierując się do ostatniego stołu, przy którym siedzieli nasi znajomi. Czułem, jak się spina i zwalnia kroku.

- Przy ćwierkały gołąbeczki!

Teraz to i ja poczułem chęć powrotu do mieszkania.

Jej dłoń wysunęła się z mojego uścisku, wybiegając na spotkanie Bennett, a ja zasiadłem przy Ashu porozumiewawczo patrząc na siebie. Lubiłem, że rozumieliśmy się bez słów. Wystarczyło nam jedno spojrzenie, gest czy nawet mrugnięcie, by wszystko wiedzieć.

Zerknąłem przelotnie, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Musiałem wiedzieć, czy na pewno czuła się dobrze. Siedząc między blondyną a Laursen'em, debatowała zacięcie na jakiś temat. Ogarnęła mnie swojego rodzaju błogość, bo w końcu mogliśmy być tu razem. Jako Perełka i Nicholas, nie jako Pan dupek i Adelaide de Beaufort.

- Halloween wypada w poniedziałek, więc ogarniemy je wcześniej...

- Możemy przebrać się za Avengers'ów albo atomówki!

Nie przywiązywałem większej uwagi do rozmowy, która się toczyła. I tak plany zmieniłyby się jeszcze milion razy, a finalna idea pojawiłby się dzień przed imprezą. Cóż, ja zamierzałem jedynie się dostosować...albo pojawić. Bez różnicy.

Minęło już kilka godzin, a mi zaczynało się nudzić, a konkretniej się niecierpliwiłem.

- Albo zrobimy kompatybilne stroje... zapiszemy pomysły i wylosujemy - kolejny pomysł należał do Bennett.

Sprawnie obracałem komórkę w dłoniach, skupiając wzrok na ciemnowłosej dziewczynie. Ani razu nie odwzajemniła spojrzenia, lecz wiedziałem, że je czuje. Miałem pewien plan, który zamierzałem zrealizować jeszcze tego samego dnia, czekałem tylko na dogodny moment.

- A może zrobimy mocarny melanż?!

Większość zmarszczyła czoło.

- Melanż?

- Kiedyś byliśmy królami, nasze imprezy przechodziły do historii! Nie chcecie tego powtórzyć?! - Westbrooke krzyczał w wyniku uradowania. - To jak z placem zabaw.

- Placem zabaw? - spytała cicho Perełka.

- Pewnego razu byliśmy ostatni raz na placu zabaw, tak samo jest z naszymi imprezami. - Mówił ochoczo. - Pewnego razu zrobiliśmy ostatni melanż i nie wiemy, kiedy to było konkretnie.

Milczałem.

- Ja tam czasem chodzę na plac zabaw - wymamrotał dumnie Windsor, co spotkało się z dezaprobatą ciemnowłosej.

- Mogłabyś zaprosić swoją koleżankę - wtrąciła w porę Bennett. - I tego znajomego.

Przejechałem językiem po wnętrzu policzka na słowa blondyny skierowane do niebieskookiej.

Nie mogę się doczekać, aż go poznam, pomyślałem.

- Mhm..

- Możemy zaprosić jeszcze... bo ja wiem, ludzi z siłowni, moich wykładów... i liceum.

- Liceum? - Westbrooke omal udławił się napojem, jakby miał alergię na to jedno słowo. A właściwie na dwa słowa. Liceum i Delancy.

- Nie zamierzam ryzykować spotkaniem mojej diabelskiej siostry!

Prychnąłem.

- Spierałbym się. Z waszej dwójki to ty jesteś bardziej diabelski... - zaśmiał się Ash.

- Wręcz sam szatan - dokończyłem.

- Diabelski to ja jestem, ale w... - poruszył dwuznacznie brwiami.

- Pierdoleniu o niczym - wtrącił Conrad.

Lubiłem to nasze nabijanie się z Milesa.

- Chłopcy.

Pokręciłem w rozbawieniu głową. Chłopak wyglądał na podminowanego, ale wrócił do zachwycania się imprezą. Zmrużyłem oczy, włączając wyświetlacz telefonu i odpaliłem kontakty. Kliknąłem pierwszy numer, który był zaznaczony gwiazdką i wystukałem wiadomość.

Nicholas: Wymyśl wymówkę, żeby się zmyć. Będę czekał w samochodzie, masz pięć minut.

Wyłączyłem urządzenie, oczekując na reakcję. Po chwili napotkałem pełne niezrozumienia spojrzenie. Niewzruszony śledziłem jej ruchy, gdy odpisywała i ledwo pohamowałem uśmiech cisnący mi się na usta.

Perełka: Nicholas, to niegrzeczne. Możemy porozmawiać później.

Nicholas: Podoba mi się, jak zwracasz się Nicholas. I nie, nie może poczekać.

- Muszę się zbierać, spotkanie z klientem - wtrąciłem obojętnie. Dziewczyna wpatrywała się znacząco, więc uniknąłem jej spojrzenia, żeby się nie zaśmiać. Po chwili znalazłem się na zewnątrz, kierując do samochodu. Zaparkowałem za barem, co dawało dziewczynie, minutę więcej. A może nie...

Nicholas: 4 minuty.

Wsiadłem do samochodu, włączając klimatyzację i napisałem kolejnego sms-a.

Nicholas: 2 minuty.

Perełka: Przecież zostały mi jeszcze trzy, Nicholasie.

Zezłościła się albo sprzeciwiała.

Nicholas: Masz minutę, Perełko. Żadnego spóźnienia.

Z rozbawieniem wpatrywałem się, jak zmierza w stronę auta. Gdy wsiadła do środka, niemal od razu chwyciłem ją w talii, przyciągając na kolana. Bez słowa wpiłem się w jej usta, wydobywając zduszony jęk ciemnowłosej. Cholera, jak ona na mnie działała.

- Minutowe spóźnienie, niegrzecznie. - Wychrypiałem między pocałunkami, dłońmi zjeżdżając na krągłe pośladki.

- Tylko mi nie mów, że to właśnie dlatego wyszliśmy... - oderwała się ode mnie, opierając ręce na moim torsie.

- Nie o tym myślałem, ale... podoba mi się. - Delikatnie muskałem jej miękkie usta. Zjechałem mokrymi pocałunkami na jej szyję.

- Nicholas. - Wtrąciła surowo, ale wyczułem zawahanie.

- Nicholas zamiast Nicholasie? - wyszeptałem nad jej małżowiną, muskając płatek jej ucha. Małe dłonie zjechały niżej na moje podbrzusze i wtem niespokojnie się poruszyła.

- Nie tutaj, Nicholas - wyszeptała słabo. - Z resztą myślałam, że taką formę wolisz...

Oderwałem się od niej, poprawiając kosmyk włosów za jej ucho. Była piękna i fakt, że mogłem ją trzymać w ramionach, był niemożny do opisania.

Jej drobne ciało naparło na moje, napierając na mojego kutasa. Przymknąłem powieki.

- Kurwa, nie rób tak.

- Tak?

Szepnęła, ocierając się ponownie. W jednej chwili złapałem jej biodra, unieruchamiając ją w miejscu.

- Jeśli nie chcesz, żebym cię pieprzył na tym parkingu, gdy nasi przyjaciele są nieopodal, to zaprzestań tych zagrywek - ostrzegłem ją surowym głosem, wpatrując w jej oceaniczne oczy.

Gdyby dalej robiła to, co robiła - spełniłbym swoje groźby, ale teraz mieliśmy ważniejszą rzecz do załatwienia.

- Pojedziemy gdzieś, w porządku?

- Gdzieś czy nie tutaj? - rzuciła spod rzęs.

- Co ja z tobą mam, co? - westchnąłem, patrząc na jej uśmiechniętą twarz. - Najpierw gdzieś, potem nie tutaj.

Szybko kiwnęła głową, uśmiechając się w podstępny sposób, a już po chwili wyjechaliśmy na główną drogę tyle, że już na osobnych fotelach. 

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz