Rozdział pięćdziesiąty

61 2 0
                                    

ZAMIŁOWANIE DO KOKARDEK

Nicholas

Obserwowałem jej ciało odkryte cholernie seksowną, czerwoną bielizną. Już znacznie wcześniej zaobserwowałem jej zamiłowanie do kokardek i musiałem przyznać, że, i mi się ono udzieliło, jeśli chodziło o jej ciało. Bowiem szczerze czciłem nie tylko ją, ale także każdy element zdobiący jej perfekcyjną skórę. Powoli powędrowałem dłonią po włosach Adelaide, odgarniając kilka zabłąkanych na niej kosmyków. Śpiąc, wyglądała jeszcze pięknej, co zdawało się nieprawdopodobne. Zaczynałem popadać w jakiś popieprzony szał na jej punkcie. Sam nie wiedziałem, w którym momencie nasza relacja tak bardzo zmieniła swój bieg i nie umiałem dowierzyć, że naprawdę byliśmy razem na wyjeździe, i mogłem nazwać ją swoją. Swoją, do cholery. Kochałem ją, odkąd skończyłem siedem lat, a tyle czasu zajęło mi, by móc uczciwie wypowiedzieć to jedno słowo. Spomiędzy jej ust wykradło się ciche westchnięcie niezadowolenia, by chwilę później uchylić powieki, oceaniczne tęczówki wnet wylądowały na mnie. Nim zdążyłbym zareagować, gdy wtuliła swoje ciało w moją klatkę piersiową, zatapiając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zacisnąłem rękę wokół jej talii, napawając się słodkim zapachem kobiecego ciała, jednak jedna myśl krążyła mi po głowie. Czułem, że wciąż coś przede mną ukrywała, ale z niewiadomych powodów milczała. Sam nie potrafiłem stwierdzić czy nie spytałem ze strachu a może obawy przed konsekwencjami, jakie przyniesie prawda. Liczyłem, iż niedługo wszystko się rozwiąże, choć była to głupia złuda.

- Chciałabym zostać tu na wieki. - Wymamrotała sennie. Zaśmiałem się cicho, przeczesując palcami ciemne włosy.

- W łóżku czy we Włoszech?

- W łóżku we Włoszech wraz z tobą.

Nieco się podniosła, uśmiechając w najpiękniejszy sposób, w jaki tylko mogła. Dłonią powędrowałem po jasnej skórze, docierając do małej kokardki na początku ramiączka stanika. Pragnąłem się zaśmiać na myśl, o tym, jak jeden maleńki szczegół był w stanie zaprzątać mój umysł. Natychmiast poczułem jej krągłe piersi, gdy nachyliła się nade mną, a mnie zaatakowała otchłań, bijąca z jej oczu. Otchłani, której dałem się bezpowrotnie I świadomie pochłonąć. Bez zawahania złapałem za jej pośladki, wyciągając dziewczynę na swoje kolana, pragnąc, aby stała się moją jednością.

Przyległa do mnie całym ciałem, aż w końcu przycisnęła usta do moich warg. Serce waliło mi gwałtownie w piersi, całkiem jakby był to nasz pierwszy pocałunek, a przecież całowałem ją setki razy. Mimo tego kompletnie zatracam się w tej chwili, będąc pochłoniętym.

- Teraz wiem, że daremnie walczyłem z moim uczuciem. – Wymruczałem, odrywając się od słodkich warg kobiety.

- Pan Laville walczył z jakimkolwiek uczuciem prócz awersji? – uniosła drażliwie brew.

- Czyżbyś wątpiła we mnie, panienko? Ludzką wadą nie od dziś jest zbyt pochopne wyciąganie własnych wniosków.

- I tu się z panem muszę... - zaczęła, ale jej przerwałem, łącząc nasze usta w pocałunku. Oddala pieszczot, lecz nie na tak długo jakbym tego chciał. - A teraz... - Zaczęła. – udamy się na śniadanie, panie Laville, w towarzystwie Abigaël de Beaufort.

Opadłem na łóżko, gdy szatynka sprawnie się wygramoliła, podążając do łazienki, dając mi idealny widok na swoje ciało, które, Chryste, stało się moim prywatnym bóstwem. Dopiero jakiś czas później, bezpośrednio po prysznicu, zszedłem do kuchni, od razu słysząc pierwsze nuty głośnej muzyki dobiegającej wprost z głośników. Jak prędko się okazało, to Abbië stająca tuż przy blacie kuchennym podśpiewywała, a z czasem na cały głos śpiewała, Money, Money, Money od ABBY.

W Blasku Nocy [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz