Rozdział 18

153 12 0
                                    

Bartek

Gdy dotarłem do szpitala, w którym znajdował się Damian czułem wszechogarniającą mnie panikę. Strach o życie przyjaciela paraliżował całe moje ciało. Biegłem korytarzami w pośpiechu co jakiś czas pytając się pracowników szpitalnych o drogę.

Pod salą pooperacyjną siedział Chris, który wyglądał na przemęczonego i zatroskanego. Jego głowa obwiązana była bandażem, co oznaczało, że on również został poszkodowany podczas tej nieszczęsnej strzelaniny.

- Co z Damianem? Czy on żyje? – zapytałem nie trudząc się jakimkolwiek przywitaniem.

- Żyje. – odetchnął – Ale jest nieprzytomny. Minęło już kilkanaście godzin a oni wciąż trzymają go w śpiączce farmakologicznej. Podobno, jeśli obudziliby go zbyt wcześnie, mogłoby się to źle dla niego skończyć. Kula uszkodziła zbyt wiele narządów.

- Jakie są rokowania? – dopytywałem.

- Kilka miesięcy rehabilitacji, odpoczynku... O ile się wybudzi.

Na jego słowa poczułem nieprzyjemny ścisk w sercu. On nie może umrzeć. Całe życie przed nim. Ma po co i dla kogo żyć. Wiedziałem, że zostanę przy nim tak długo jak będzie to konieczne.

Mijały dni, podczas których doszło kilka razy do zatrzymania akcji serca. Reanimowali go na moich oczach a ja z każdym dniem traciłem wiarę w jego powrót do zdrowia. Praktycznie nie opuszczałem szpitala. Personel był do mnie już tak przyzwyczajony, że pozwolili mi czuwać nad przyjacielem nawet poza godzinami odwiedzin. Gdy jego stan był w miarę stabilny siedziałem przy nim i dużo do niego mówiłem. Opowiadałem o wszystkim, co działo się przez te miesiące, gdy nie było go w Polsce. Miałem głęboką nadzieję, że mnie słyszy. Chciałem go wspierać i dać mu siłę do walki. Lena wciąż go kochała. Wiedziałem o tym, gdyż mój brat podczas jednej rozmowy telefonicznej przyznał się, że powiedział jej o Damianie. Nie znała szczegółów, ale wiedziała, że został postrzelony i leży w śpiączce. Podobno chciała tu przyjechać, ale powstrzymali ją przed tym. Mimo tego, że była przekonana, że Damian jej nie kocha i nic dla niego nie znaczyła wciąż martwiła się o niego.

Około półtora miesiąca od mojego przyjazdu do Kanady stan Damiana poprawił się na tyle, że lekarze podjęli decyzję o wybudzeniu. Początkowo miał trudności z mówieniem i nie kojarzył pewnych faktów, ale wraz z kolejnymi dniami wszystko wracało do normy.

Rana na piersi była już praktycznie zagojona, dzięki czemu, w krótkim czasie rozpoczęła się jego rehabilitacja. Mimo, że ćwiczenia zadawane przez fizjoterapeutę były dla niego trudne do wykonania, nie poddawał się. Ciągle mówił o tym, że chce wrócić do Polski. Nie musiał się już niczego obawiać, bo głowni wrogowie leżeli kilka metrów pod ziemią. Pozostali ludzie z Dark Demons byli tropieni przez policję, która dzięki nam miała ułatwione zadanie. Z informacji, które przekazał nam Chris, większość została posadzona za kratkami. Damian wreszcie miał szansę na ułożenie swojego życia. Musiał tylko wydobrzeć i nabrać sił. Taki odpoczynek z pewnością przyda mu się podczas próby odzyskania Leny.

Gdy Damian był w miarę samodzielny postanowił odesłać mnie do domu. Wiedział, że moja dziewczyna czeka na mnie a i ja nie kryłem się z moją tęsknotą. Dlatego miesiąc przed końcem rehabilitacji wróciłem do domu.

Jakie było moje zdziwienie, gdy dzień po powrocie odwiedzili nas Maks i Magda wręczając zaproszenia na ich ślub, zostawili także jedno dla Damiana, czym bardzo mnie zaskoczyli. Nie wiedzieli, czy wróci, ale chcieli być w porządku w stosunku do niego. W końcu się znali i nawet kumplowali. 

Po dłuższej rozmowie z przyszłą młodą parą dowiedziałem się, że praktycznie za wszystkie przygotowania odpowiedzialna jest Lena, którą Magda wybrała na swoją druhnę. Cieszyłem się z tego powodu, gdyż dziewczyna miała zajęcie, które mogło odciągnąć ją od nieprzyjemnych myśli. W końcu zorganizowanie ślubu to nie małe wyzwanie.

W sidłach przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz