Rozdział 17

147 13 0
                                    

Damian

W tym roku nie obchodziłem świąt. Nie mieliśmy na to głowy, więc jedynie podzieliłem się z Chrisem i naszymi ludźmi opłatkiem po czym zjedliśmy zamówione pizze.

Jedynym prezentem jaki dostałem, były zdjęcia mojego Motylka. I jak mam być szczery, nie mogłem wymarzyć sobie lepszego prezentu. Byłem wdzięczy przyjacielowi, że na zdjęciach była sama Lena, bez tego dupka, który ciągle się koło niej kręcił. Trochę uspokoiłem się, gdy Bartek wyznał mi, że dziewczyna sprowadziła go do domu tylko po to, by uniknąć mojego tematu. Rozumiałem jej gorycz i żal. Wiedziałem, że sprawiłem jej wiele przykrości i złamałem jej serce. Choć tak naprawdę moje także było złamane.

Pocieszał mnie fakt, że wszystkie nasze plany szły w dobrym kierunku. Było nawet lepiej, gdyż wszystko działo się szybciej niż zakładaliśmy. Richard i Steven nie żyją. Teraz czekamy jedynie na ruch żony Jeffa. Wiemy, że już planuje jego morderstwo. Nasz szpieg na bieżąco dostarcza nam wszystkie informacje.

Wiemy, że Jeff ani policja nie domyślają się, że to my za tym stoimy. Chociaż jego czujność zdecydowanie wzrosła, gdy jego ludzie zaczęli nagle ginąć. Ciekawi mnie czy zdaje sobie sprawę z tego, że wkrótce zginie z rąk własnej żony.

Prezent dla Leny, który wysłałem do Polski, do Bartka powinien dotrzeć przed sylwestrem. Wiem, że nie dowie się, że to ode mnie, ale nie potrafiłem się powstrzymać, gdy będąc w galerii zauważyłem na wystawie jednego ze sklepów jubilerskich prześliczny, złoty łańcuszek z zawieszką motylka. Musiałem jej go kupić. Mam nadzieję, że będę miał okazję zobaczyć go osobiście na jej smukłej szyi.

Dziś mamy ponownie spotkać się z Maeve. Nie chciała nic mówić przez telefon, ale mam złe przeczucia. W końcu to nie możliwe, żeby wszystko poszło nam tak gładko i bez komplikacji. Gdyby tak było, świat byłby zbyt piękny.

Pojechaliśmy z Chrisem na spotkanie w miejsce wyznaczone przez dziewczynę. Kilkudziesięciu naszych ludzi kręci się w okolicy, by w razie problemów interweniować. Zdziwiliśmy się, że nasze spotkanie ma odbyć się w opuszczonej fabryce. Z jednej strony poznała nas na tyle, że nie musi się nas obawiać, a z drugiej bezpieczniej jest spotykać się tam, gdzie jest największy tłum.

Fabryka nie tylko jest opuszczona ale oddalona jest od cywilizacji o kilka kilometrów. Dookoła otacza ją jedynie gęsty las, w którym więcej jest krzaków niż drzew. Nie lubię takich miejsc. Podchodząc pod drzwi postanowiliśmy zachować ostrożność. Wyciągnęliśmy swoje pistolety po czym szybkim kopnięciem otworzyłem metalowe drzwi. W środku było przeraźliwie ciemno, gdyż wszystkie okna były zabite deskami. Gdzieś w oddali pomieszczenia jarzyło się delikatne światło zakurzonej żarówki. Szliśmy w tamtym kierunku rozglądając się za potencjalnym zagrożeniem. Nic jednak się nie działo. Maeve nie było nigdzie widać, co nie pozwoliło nam się uspokoić. W końcu dotarliśmy do oświetlonej części budynku, gdzie tyłem do nas stało krzesło na którym siedziała związana Maeve. Rzuciłem się w jej stronę, by ją rozwiązać i dowiedzieć się co się stało. Gdy zdarłem jej taśmę z ust usłyszałem jedynie huk upadającego na ziemię ciała Chrisa i krzyk naszego szpiega:

- Uważaj!

Odwróciłem się w ostatniej chwili robiąc unik przed Jeffem trzymającym w ręce jakiś ciężki przedmiot. Kątem oka zobaczyłem nieprzytomnego Chrisa. Wiedziałem, że nasi ludzie okrążają budynek dlatego wystrzeliłem w powietrze, by powiadomić ich, że potrzebuję wsparcia.

Jeff patrzył na mnie i na Maeve z furią w oczach.

- Wiedziałem, że ta suka nas zdradzi – splunął w jej stronę – Myślałeś, że się nie domyślę, że maczasz w tym palce?

W sidłach przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz