rozdział 6.

137 13 2
                                    

     — Mówiłeś coś, Stark? — odezwał się nazbyt przesłodzonym głosem Rogers, oceniając z dala wyrządzone zniszczenia.

     Wśród odłamków na kuchennych kafelkach leżał duży, szary kamień, do którego brązowym sznurkiem przywiązano czarną kopertę. Ta zapieczętowana była czerwonym woskiem z sygnaturą.

     — A radzili, żeby wstawił w okna wzmocnione szyby — westchnął Tony i podszedł do wybitej szklanej ściany. — Cholera.

     — Co się dzieje?

     — On nadal stoi na dole. — Tony odwrócił się i podbiegł do schodów, kierując się w dół.

     Peter i Dora nadal siedzieli ukryci za krzewem. Tym razem nie rozmawiali. Parker poczuł, jakby za bardzo narzucał się dziewczynie, dlatego też zamilkł. Jak zauważył, jego koleżanka była tego powodu nawet zadowolona.

     W pewnym momencie włosy na jego rękach się zjeżyły. Przeszedł go silny dreszcz.. Zauważyła to Dora, na co poruszyła się gwałtownie, skupiając swoje spojrzenie na tym samym miejscu co nastolatek. Ręką sięgnęła do plecaka, jednak nic z niego nie wyjęła.

     Oboje przyglądali się mężczyźnie, który niepewnie podszedł do budynku i rozejrzał się. Później zwrócił wzrok ku górze, wprost na jedną z przeszklonych ścian salonu. Uśmiechnął się do siebie i wyjął coś z kieszeni. Wyglądało jak kamień lub bardziej kawałek pokruszonej, szarej cegły.

     Dziewczyna zmieniła pozycję. Teraz kucała. Cały czas trzymała rękę w głębi swojego plecaka, a w chłopaku narastała ciekawość, co się w nim znajduję.

     W momencie, w którym mężczyzna zamachnął się i wyrzucił w górę kamień, Peter usłyszał przeładowanie magazynku. Cichy strzał zlał się razem z dźwiękiem tłuczonego szkła. Wprowadziło go to w niemałe zmieszanie. Dopiero po upływie chwili zauważył, że w rękach Dory spoczywa pistolet z założonym tłumikiem. Obraz przed jego oczami zaczął się nienaturalnie wyostrzać, więc ten podparł się pięścią o podłoże. Wszystko działo się tak szybko. Trudno było mu zrozumieć, co się właśnie stało, mimo że przeżył to już wiele razy.

     Otworzył usta ze zdziwienia. Mimo wszystko wpatrywał się tak w dziewczynę, która w pośpiechu zabezpieczyła broń i wrzuciła ją do plecaka razem z aparatem, po czym wstała i zaczęła odchodzić, oglądając się za siebie. Na początku nie był w stanie nawet zareagować.

     Chłopak, kiedy zdążył się już otrząsnąć, również się podniósł. Momentalnie oparł się o drzewo, gdy pociemniało mu przed oczami.

     — Spotkamy się jeszcze kiedyś? — zapytał cicho z nadzieją w głosie. Dziewczyna przystanęła i odwróciła się do niego. Chwile wymieniali ze sobą spojrzenia. Tym razem Parker widział jej tęczówki jeszcze wyraźniej, nawet z dużej odległości. Zachwycał się nimi, podczas gdy Dora bez słowa zaczęła odchodzić. Chciał za nią pobiec, ale uginały się pod nim kolana.

     W tym czasie Tony znajdował się już przy wyjściu z budynku. Oparł się rękoma o framugi, zaczerpnął głęboki oddech i znowu ruszył w kierunku wandala. Mężczyzna kurczowo zaciskał jedną z dłoni wokół uda, a po jego palcach spływały stróżki jasnej krwi. Drugą natomiast sięgnął do kieszeni kurtki. Wydobył z niej przezroczystą fiolkę z białym proszkiem i zdjął korek. Gdy zauważył, że w jego stronę biegnie Stark, za którym podąża Steve, szybko przechylił pojemniczek i jego zawartość wsypał do usta akurat w momencie, gdy bohaterowie znaleźli się tuż przy nim.

      — Coś ty zrobił?! — warknął Tony, przytrzymując tracącego równowagę chłopaka. Ten nie wyglądał na pewnego siebie, a raczej przestraszonego, mimo że doskonale wiedział, co robił.

Missing || fanfiction [James Barnes]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz