rozdział 25.

33 2 0
                                    

    Dzwonek do drzwi nie był czymś, czego Peter spodziewał się przed godziną 8 w zwyczajną niedzielę.

    Zdecydowanie bardziej oczekiwał, a raczej chciał, zastać własną ciotkę w mieszkaniu. Tak się jednak nie stało.

    Znużony przekręcił klucz w drzwiach i uchylił je. W futrynie zamajaczyła postura jakiejś dziewczyny, kiedy przetarł oko zaciśniętą pięścią. Spoważniał jednak i wyprostował się niczym struna, rozpoznając w osobie Dorę. Nastolatka nie wyglądała, jakby miała dobry humor.

    — Chyba powinniśmy porozmawiać — odparła sucho, jednak powstrzymała się od przepchnięcia się obok chłopaka i wejścia do mieszkania.

    Parker bez słowa opuścił spojrzenie i odsunął się. Wyglądał na skruszonego i zmęczonego, co było do niego niepodobne. W dodatku był wyjątkowo cichy jak na swój charakter i ciekawość.

    — A ty co, nie spałeś w nocy? — Dziewczyna uniosła brwi, rozglądając się po mieszkaniu. Bywała już w nim, ale dzisiaj panował tam dziwny bałagan.

    Nadal zaspany nastolatek obserwował tylko robiącą rozeznanie w mieszkaniu Dorę. Sam po obudzeniu się z niespokojnego snu zastał je w takim stanie już bardzo wcześnie rano, ale brakowało mu energii by je posprzątać. Z resztą nie wiedział, w jakim celu May wyjęła praktycznie wszystkie rzeczy związane z Benem i rozłożyła je po całym salonie.

    — Ma to jakieś znaczenie? — ziewnął. — I naprawdę aż trzy dni zajęło ci zrozumienie, że musimy porozmawiać?

    Dziewczyna uniosła spojrzenie znad ramki ze zdjęciem, którą wzięła do ręki. Wywróciła oczami na widok usiłującego wyglądać poważnie chłopaka.

    — Zjedz coś chociaż człowieku, bo się z tobą porozmawiać nie da w takim stanie — parsknęła śmiechem.

    Nastolatek wykrzywił usta w zniesmaczonym wyrazie, jednak po chwili uśmiechnął się i podszedł do lodówki, by wyjąć z niej dwa jajka, kilka plasterków szynki oraz masło.

    W tym czasie dziewczyna zdjęła z głowy białą czapkę i rzuciła ją na stół, przez co ta wylądowała na stosie albumów. Jedna z ksiąg przykuła jej szczególną uwagę, ponieważ wyglądała na zdecydowanie starszą i bardziej zniszczoną niż pozostałe. Dora wzięła ją do ręki i otworzyła na pierwszej stronie, powoli wertując kartki.

    — Słuchaj... — zaczął Peter, wrzucając na patelnię pokrojone plasterki szynki. — Myślałem nad tym i... chyba tego nie potrzebuję. Nie potrzebuję grzebać teraz w jakiś archiwach, by upewnić się, jak zginęli moi rodzice, skoro znam już wersję, którą zaakceptowałem. Nasza umowa jest nieważna.

    — Hm, okej — mruknęła w odpowiedzi.

    — Okej? I tyle?

    — Nie jestem w stanie cię do niczego zmusić. — Nie podnosiła wzroku znad zbioru zdjęć. — Jeżeli nie chcesz pomocy, to nie będę ci jej oferować. Radziłam sobie bez ciebie, więc i teraz sobie poradzę.

    Parker opuścił wzrok. Te słowa trochę go uderzyły, jednak postanowił udawać, że nie wywarło to na nim większego wrażenia.

    — Pokłóciłeś się z May?

    Chłopak spojrzał na dziewczynę nieco zdziwiony.

    — Co robisz?

    — Szukam powodu twojego nastroju — oznajmiła, wyjmując plik zdjęć ułożonych luzem na samym końcu księgi. — Zakładam, że nie śpisz po nocach i zasypiasz dopiero nad ranem. Poza tym w tym domu zawsze panował porządek.

Missing || fanfiction [James Barnes]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz