— Nie idź za mną — burknęła w stronę chłopaka. Kolejny raz skręcił w tę samą stronę.
— Nawet gdybym się teraz zatrzymał, to i tak byśmy się jeszcze zobaczyli. — Wzruszył ramionami. — Okrążasz ten blok trzeci raz.
Zatrzymała się, po czym odwróciła i obrzuciła chłodnym spojrzeniem chłopaka. Ten, od dobrej godziny, podążał wszędzie tam, gdzie ona. Starała się nie okazywać, że była tym zachowaniem zirytowana. Nawet jeżeli Peter robił to w dobrych intencjach.
A sam twierdził, że właśnie taki był jego cel: nie chciał, by zasłabła będąc sama, na ulicy.
Może było w tym ziarnko prawdy, a może po prostu nie chciał przyznać się przed samym sobą, że przekomarzanie się z nią uznawał jako nawet przyjemne czy satysfakcjonujące, więc wykorzystywał do tego każdą możliwą okazję?
— Masz przede mną tyle tajemnic. Pozwól mi chociaż dowiedzieć się, gdzie śpisz. — Złożył ręce w błagalnym geście, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.
— Moja godność — podkreśliła — powinna ci wystarczyć.
— Nie wystarczy. Nie będę cię szukać w bazach danych — stwierdził. — Zupełnie jakbym nie miał nic innego do roboty — kontynuował i skręcił za Dorą, która, rozdrażniona jego zachowaniem, wreszcie postanowiła wejść do budynku, który dotychczas okrążała.
Czuła, że zbyt naraża się, ryzykując w takim stopniu. Zdecydowanie wolała być dla nastolatka niewiadomą, a informacje o niej, szczególnie miejsce zamieszkania, pozostały mu nieznane. W jej głowie w dalszym ciągu tlił się zalążek myśli, że podanie własnego, prawdziwego nazwiska było okropnym błędem, którego może wkrótce pożałować.
W szczególności obawiała się o Alpine'a. W ciągu dwóch miesięcy, kiedy szlajał się po brudnych zaułkach, zanim pochwyciły go służby ze schroniska, zdążył wydziczeć. Nie zmienił go nawet stały kontakt z dziewczyną, który trwał już prawie 4 lata. Z reguły nie darzył sympatią nikogo prócz samej Dory, a i ją potrafił potraktować jako obcego. Zdarzyło mu się nawet skoczyć na Charlesa, gdy ten wizytował u niej w mieszkaniu.
— Możesz już iść — oznajmiła, jednocześnie wydobywając klucze z kieszeni. Na twarz Parkera wpłynęło zdezorientowanie. — Chciałeś mnie bezpiecznie odprowadzić, więc proszę, stoję przed własnymi drzwiami, w jednym kawałku, bez odniesionych ran, bezpieczna. Spełniłeś swoją misję, bohaterze, tak więc udaj się teraz na zasłużony odpoczynek.
Kiedy Dora zamykała za sobą drzwi, chcąc upewnić się, że chłopak na pewno został po ich drugiej stronie, nastolatek wsunął nogę między futrynę a powłokę, by sekundę później wcisnąć się szczeliną do mieszkania. Nie wsłuchując się we, wręcz błagalne, nawoływania dziewczyny, czmychnął głębiej, mijając część służącą jako przedpokój. Stanął za kanapą, uniemożliwiając dziewczynie wyprowadzenie go.
Ta część, służąca jako przedpokój, w praktyce była jedynie małą szafką na buty oraz kilkoma wieszakami umocowanymi do ściany. Peter zauważył, że mieszkanie było małe. Mniejsze nawet od tego, w którym mieszkał z ciocią May.
W oczy rzuciły mu się jedynie dwie pary drzwi. Jedne prowadzące do łazienki, które były uchylone, oraz drugie, szczelnie domknięte. W ich zamku widniał brązowy klucz.
— Muszę przyznać, że skromnie, ale jednak przytulnie — mruknął z podziwem i ponownie rozejrzał się po wnętrzu. — Zadziwiasz, Sherlocku.
Dziewczyna wywróciła oczami, paznokciem kreśląc poziomą linię na własnej szyi, dając chłopakowi jasny znak. Ten jedynie roześmiał się, opadł na kanapę i wygodnie ułożył się na jednej z poduszek.
CZYTASZ
Missing || fanfiction [James Barnes]
Fiksi Penggemar(Jeżeli łakniecie nietuzinkowej historii o Buckym, myślę, że ta może Wam się spodobać :) ) Dziesiątki lat skuły się lodem. Nic nie potrafiło już sprawić, aby James stał się człowiekiem sprzed wojny. Nie potrafił uciec przed własnym koszmarem, więc n...