Rozdział 4

2.2K 132 2
                                    

Obudziły mnie pyszne zapachy w kuchni. Od razu, zerwałam się na równe nogi. Dziwne. Już 9.40, kuźwa! Rodzice mnie nie obudzili. Zeszłam na dół leniwym krokiem, szurając nogami o drewnianą podłoge. Usiadłam na krześle, ziewając i mrużąc oczy.
- Cześć kochanie! - powiedziała mama, po czym pocałowała mnie w czoło. Czemu nagle taka zmiana?- dzisiaj odpoczniesz od szkoły. - the fuck!? - idziemy do lekarza, wzięliśmy z tatą urlop. - do lekarza!? Nie ma mowy!
- Jasne mamusiu - uśmiechnęłam się sztucznie, ukazując przy tym szereg białych, zadbanych zębów. Na śniadanie zjadłam połowe jabłka. To i tak za dużo...
***
W poczekalni, siedzieliśmy około 20 minut. Każda chwila, była dla mnie męczarnią. Weszliśmy do gabinetu. Nie miał żadnych lekarskich sprzętów. Zdziwiło mnie to. Ściany były w kolorze jasnym niebieskim. Ten odcień bardzo mnie uspokajał. Usiadłam na drewnianym krześle, a za mną rodzice. Tata chwycił mnie ręką za ramie. Czułam się niekomfortowo i nieswojo. Zwilżyłam warge i przewróciłam z nogi na noge.
- Witam ciebie Sky - uśmiechnęła się szczerze. Wyglądała na około 45 lat. Wysoka, szczupła, czarnowłosa kobieta. - Jestem doktor Juliet. Mów mi po imieniu - kolejna osoba w starszym wieku, która prosi mnie, bym mówiła do niej po imieniu. Chcą się poczuć młodsze czy co!? - jestem psychologiem i dietetykiem - zajebiście!? Nie jestem wariatką!! - Pamiętaj jestem tu, by ci pomóc. - czyta w myślach czy co!?- Powiem szczerze, twoja waga pozostawia dużo do życzenia. Mam nadzieje, że uda nam się ciebie wyleczyć i, że nie będziesz musiała zostać w ośrodku na dłużej-
- Nie mam zamiaru tutaj zostawać! W życiu! - wykrzyczałam
- No widzisz, chcemy dla ciebie tak samo. Prosze aby państwo wyszli. Musze porozmawiać ze Sky, w cztery oczy- rodzice wyszli bez pytań. Splotli swoje ręce i wyszli do poczekalni.
- Sky... Pozwolisz, że zrobie ci mały test. Okej? -
- niech będzie - mruknęłam pod nosem. Po chwili zza zaplecza, przyniosła marsa, kawałek gorzkiej czekolady, nuggetsa, pomidora i makaron. Czy to kurde jakieś żarty!?
- Prosze Sky. Najpierw zjedz kawałek pomidora - bez problemu wzięłam ćwiartke owocu do buzi - Świetnie! Teraz makaron - z tym było gorzej, ale dałam rade. Następnie, przyszedł czas na nuggetsa, czekolade i marsa. Nie dałam rady. To za dużo jak dla mnie. Musze schudnąć, a nie przytyć.
- Dobrze... Będziesz przychodziła na wizyty we wtorki i soboty. Jutro wizyta się nie odbędzie. Mam nadzieje, że razem sobie z tym poradzimy-
- Pewnie - przewróciłam oczami.
- możesz przychodzić o 17.30. Potrwa to około godzine - mruknęłam pod nosem "ehm" i wyszłam z gabinetu. Rodzice wstali jak na zawołanie. Patrzyłam na nich ze łzami w oczach. Po chwili wtuliłam się w nich. Tata głaskał mnie po głowie, a mama płakała. Odzyskałam rodziców, dzięki mojej chorobie...

Slim ThoughtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz