Dookoła pełno urządzeń, łóżek i biegających lekarzy. Ściany były białe, w niektórych miejscach szare. Moje powieki, ledwo co się unosiły. Koło mojego łóżka siedzieli rodzice.
- Jej stan jest ciężki. Od kilku dni musiała nic nie jeść, jest także odwodniona - mówił męski, obcy głos.
Mama znowu wybuchnęła płaczem.
- Czy ona...? - urwał tata
- Teraz już nic jej nie grozi. Spokojnie. Musi zostać na kilka dni w szpitalu. Znają państwo powód, dlaczego córka nie chciała jeść? -
- Jest chora... Ma problem z... Jedzeniem - widać było, że tata nie wie jak to powiedzieć, chyba nadal nie zauważyli, że już się obudziłam.
- W takiej sytuacji, kiedy było zagrożenie życia, powinna zostać umieszczona w specjalnym ośrodku, tam jej pomogą - Co!? Nie ma mowy! Nie dam zamknąć się w wariatkowie! Otworzyłam powoli oczy. Mama wstała i pocałowała mnie w czoło.
- Moje kochane dziecko! - cieszyłam się, że są ze mną. Potrzebowałam ich.
- Mamo, jaki ośrodek? - spojrzała na mnie, a zaraz potem na lekarza.
- Na początku, będziesz tam tydzień, ale na razie zostaniesz tutaj - powiedział lekarz. Moje serce przyśpieszyło. Nie chciałam być w szpitalu.
- Kochanie, musimy iść do pracy- powiedział tata.
- Długo jesteście tutaj?
- 10 godzin... - szepnął
- Pewnie, poradze sobie - rodzice opuścili przedpołudnie w pracy, dla mnie. Na mojej twarzy zagościł lekki, ledwo zauważalny uśmiech. Po kilku minutach, już ich nie było. Leżałam na łożku w dużej sali, koło mnie leżała mała dziewczynka. Długie jasne włosy. Wyglądała na 9 lat.
- Hej - powiedziałam cichym głosem - Jak masz na imie? - dziewczynka skierowała głowe w moją strone.
- Rose - piękne imie...
- Dlaczego tu trafiłaś?
- Można powiedzieć, że prawie utonęłam. A ty?
- Ja też - kłamałam.
- Zazdroszcze ci chłopaka, bardzo ładny - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co?
- Był tu rano. Musiał iść. Martwił się o ciebie - Louis tu był... - była z nim dziewczyna. Masz ładną koleżanke - Gotowało się we mnie. Rachel! Szmata! Rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam na szafki, w poszukiwaniu telefonu. Nigdzie go nie było.
- Masz może telefon? - zapytałam dziewczynke.
- W tej sali, nie można używać telefonów - Super! Nie moge wstawać z łóżka, nie mam telefonu. Zapowiadały się bardzo ciekawe dni...
***
W szpitalu byłam tydzień. Poznałam bliżej Rose. Bardzo miła dziewczynka. Chyba moge powiedzieć, że mam przyjaciółke. Mieszka kilka domów dalej. Możemy się odwiedzać. Nie powiedziałam jej prawdziwego powodu pobytu w szpitalu. Louis nie przyszedł drugi raz. Martwiłam się. Miałam nadzieje, że zadzwoni. Niestety myliłam się...
- Pójde do niego do domu. Tak. Pewnie ma dużo zajęć - mówiłam sama do siebie. Mogłam sobie na to pozwolić, ponieważ w domu oprucz mnie, nikogo nie było. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Przemierzałam ulice, mijałam domy sąsiadów w całkowitej ciszy. Po kilku minutach doszłam pod domu Louisa. Zapukałam do drzwi. Dziwne. Nikt nie otwierał. Pociągnęłam niepewnie za klamke. Otwarte. Byłam zszokowana wyglądem wnętrza. Piękne obrazy, firany, wazy. Przełknęłam głośno śline. W rogu salonu, zobaczyłam rozpiętą męską koszule, rzuconą niedbale na podłoge. Weszłam po schodach i podeszłam pod pokój z napisem "Królestwo Louisa"
- Boże jakie dziecko - powiedziałam pod nosem i prychnęłam. Otworzyłam niepewnie drzwi. Wyszczeżyłam oczy ze zdziwienia, do moich oczu, napłynęły łzy. To co tam zobaczyłam, wolałabym wymazać z pamięci na dobre...~
No to kolejny rozdział :) Nie będzie mnie do 25 lipca... :( nie będe miała dostępu do telefonu, ponieważ jade na obóz harcerski... Do lasu :/
JESZCZE RAZ ZAPRASZAM NA MOJE DWA INNE OPOWIADANIA! "LUCKY" I "PRIV" !!!!!! ❤️❤️❤️
Tradycyjnie- czytajcie, komentujcie, głosujcie! ❤️
[rozdział bez sprawdzenia :( przepraszam...]
CZYTASZ
Slim Thoughts
Fiksi RemajaSky - bardzo szczupła, niska brunetka. Na jej rękach znajdują się liczne blizny, żadko uśmiechnięta.Jej rodzice są tak bardzo pochłonięci pracą , że nie zauważają problemów córki. Louis- kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej. Ma niemal idealne ży...