Rozdział 6

2K 119 3
                                    

Czwartek. Dzisiaj, znowu ma przyjść Louis. Spięłam włosy w luźnego koka. Do chodzenia założyłam krótkie, czarne spodenki i luźny fioletowy sweterek. Chciałam wyglądać jak najlepiej. Całe popołudnie spędziłam na oglądaniu mojego ulubionego serialu. Około 18.00 pod moimi drzwiami stał Louis.
- Hejka Sky - powiedział, poprawiając włosy od niechcenia.
- Wejdź - mruknęłam pod nosem. Louis wyglądał dzisiaj lepiej niż zwykle. Uśmiechnęłam się do siebie. Siedzieliśmy w ciszy. Louis chwycił mnie za ręke i pociągnął w strone drzwi.
- Nigdzie nie ide! - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
- Idziesz! - nie czekał na moją odpowiedź, wyciągnął mnie z domu, otworzył mi przednie drzwi od auta. Nacisnął nogą na pedał gazu. Ruszyliśmy.
Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Punkt widokowy. Uśmiechnęłam się do siebie.
- I jak? - zapytał.
- Nigdy tu nie byłam - szepnęłam, a on uśmiechnął się łobuzersko. Uwielbiałam patrzeć się w jego piękne, zielone oczy.
- Przepraszam, za to jak cię traktowałem - powiedział, spuszczając wzrok w ziemie - za wszystkie wyzwiska skierowane w twoją strone, za te zajęcia plastyczne. Sky, posłuchaj mnie. Chcę ci pomóc - ujął moją twarz w swoje ręce. Miał takie duże dłonie, takie ciepłe, gładkie. Dzisiaj po raz pierszy, nasze spojrzenia się spotkały. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jego twarz powoli zbliżała się do mojej. Wyobrażałam sobie tę chwile od dawna. Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech przyśpieszył. I wtedy przypomniała mi się Rachel, jego dziewczyna. Pomimo tego, że była dla mnie wredna, nie chciałam jej tego zrobić. Coś we mnie drgnęło. Spuściłam wzrok w dół i odeszłam krok do tyłu.
- Rachel - szepnęłam- masz dziewczyne- Poprawił włosy od niechcenia i nerwowo zaczął ruszać nogą, kopiąc kamienie.
- Emm... No tak... - widziałam, że się waha - zerwałem z nią- wytrzeszczyłam oczy ze zdzwienia. Przecież on i Rachel, stanowili idealną pare w szkole. Ponownie zbliżył swoją twarz do mojej. Chciałam go odepchnąć od siebie, ale z całej siły, chwycił mnie za nadgarstki - Nie pozwole ci odejść! Rozumiesz!? - krzyknął i jeszcze mocniej chwycił moje ręce. Czułam ból, ale pomimo tego, nie chciałam niszczyć tej chwili. Zacisnął swoje ręce tak, że nie wytrzymałam z bólu. Zacisnęłam zęby i krzyknęłam. Louis odskoczył ode mnie. Spojrzałam na swoje ręce, a zaraz potem na jego wyraz twarzy. W jego oczach widziałam poczucie winy, smutek - Sky, ja przepraszam. Czasem nie panuje nad sobą. Chcę ci pomóc - spuściłam wzrok.
- Louis, odwieź mnie do domu.
- Sky, prze...
- Zawieź mnie do domu! - teraz ja ciągnęłam bez pohamowania. Chłopak grzecznie pokierował się w strone auta.
Po powrocie do domu, wszystko było mi już obojętne. Nie chciałam nadrabiać zaległości, teraz marzyłam tylko o wygodnym łóżku, kawie z mlekiem i o nim, obok mnie.

~ Tak wiem długo nie było rozdziału. Przepraszam! Teraz długi weekend więc po jednym rozdziale z każdego opowiadania na pewno będzie ❤️ Ten rozdział powstał jak stałam w korku jadąc do Brodnicy. 3 godziny, upalne godziny, 30 stopni i nowy rozdział. Huraaa!!!! Więcej korków :3 :D !!
Tradycyjnie: czytajcie, komentujcie, głosujcie ❤️

Slim ThoughtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz