Rozdział 3

2.3K 136 7
                                    

Następne trzy dni w szkole, minęły mi bardzo szybko. Wreszcie weekend, spanie do późna, nadrabianie odcinków w ulubionych serialach, wszystko to, na co ma się ochote. Wzięłam szybki prysznic. Ciepłe krople wody, spadały na moją skóre. Było to bardzo przyjemne, przegryzłam warge i odchyliłam głowe do tyłu.
- Sky! - krzyknęła mama z drugiego końca domu - my z tatą jedziemy do pracy, a potem na zakupy. Może chcesz jechać z nami, potem do sklepu? - zapytała i wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Mama zaprasza mnie na zakupy!? Nie, no to chyba jakieś żarty. Potarłam warge kciukiem i krzyknęłam na całe gardło.
- Pewnie! O której po mnie przyjedziecie? -
- O 17.30 bądź gotowa! - odpowiedział tata. Po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Wyszli... Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Zeszłam na dół i pokierowałam się w strone kuchni. W garnku, leżała owsianka z malinami. Rodzice zrobili dla mnie śniadanie!? Patrzyłam na jedzenie ze zdziwieniem. Nałożyłam małą porcje na talerz. Wpatrywałam się w posiłek jak zachipnotyzowana. Czułam obrzydzenie, wstręt. Skrzywiłam się i zwinnym ruchem wyrzuciłam jedzenie do śmietnika. Wrzuciłam jeszcze kilka chusteczek, by rodzice nie zobaczyli śniadania w koszu na śmieci. Pierwszy raz czułam wstręt do jedzenia...Ubrałam się, wymyłam zęby i ruszyłam na zajęcia plastyczne. Malarstwo. To jedyna rzecz, która trzymała mnie przy życiu. Zawsze gdy wchodziłam do sali gdzie odbywały się zajęcia, na moich ustach gościł uśmiech od ucha do ucha. Tak też było tego dnia.
- Moi kochani zajmijcie swoje miejsca- powiedziała, moja pani od zajęć plastycznych. Camila niska, blondynka po 60, woli, jak mówimy do niej po imieniu. Często ubiera się na różowo
-dziś zajmiemy się martwą naturą,ale najpierw powitajmy nowego kolege, Louisa Johnsona - po tych słowach wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia i odchrząknełam. Do sali wszedł pewny siebie Louis. Nawet nie wiedziałam, że wie co to sztuka. Myślałam, że dla niego liczy się tylko sport- Louis, przedstaw sie i powiedz coś o sobie - stanął na środku sali i zwilżył warge.
- Hej, jestem Louis Johnson, mam 17 lat i najczęściej maluje portrety - uśmiechnął się łobuzersko. Kurwa! Będzie ze mną w grupie, zajebiście!
- Bardzo dobrze Louis, będziesz pracował w tamtej grupie - Camila, wskazała ręką w moją strone. Chyba dopiero wtedy mnie zobaczył, bo nagle uśmiech zszedł mu z twarzy. Nasze spojrzenia się spotkały. Na mojej twarzy, mimowolnie pojawiły się rumieńce. Szedł leniwym krokiem w moją strone. Zajął miejsce naprzeciwko mnie, ale nic nie powiedział.
***
Zajęcia zleciały bardzo szybko. Gdy pani ogłosiła koniec lekcji, Louis szybko wybiegł z sali. Jak zwykle wyszłam ostatnia, taki już mój zwyczaj. Gdy wychodziłam z sali plastycznej, ktoś chwycił mnie za skrawek kurtki i pociągnął w kierunku korytarza. To był Louis.
- Nic nie mówiłaś, że malujesz!! Jeśli ktoś się dowie, zniszcze cie. Rozumiesz!? - te słowa troche zabolały.
- widzisz... Tak się składa, że chciałam cię prosić o to samo - wydukałam. Moje serce biło jak szalone, ta bliskość, przyśpieszony oddech i jego wzrok. Puścił materiał płaszcza i udał się w strone wyjścia. Wypuściłam nerwowo powietrze, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z budynku.

***
Po powrocie do domu, od razu przyjechali po mnie rodzice i udaliśmy się do sklepu. Brakowało mi wspólnego wyjścia z rodzicami, już od bardzo dawna. Wróciliśmy po 21.00. Wzięłam gorącą kąpiel z bąbelkami, tego było mi trzeba. Ubrałam pidżame, położyłam się na łóżku i rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Po około godzinie zasnęłam.

Slim ThoughtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz