Rozdział 5

2K 124 5
                                    

Każdy zjedzony batonik, sprawiał, że czułam się niczym. Każde stanięcie przed lustrem, powodowało łzy. Każde wyzwisko,nowe blizny. Każde stanięcie na wadze, kończyło się nieprzespaną nocą.
Spojrzałam na kartke wiszącą na lodówce. Plan moich posiłków. Już na samą myśl, robiło mi się niedobrze. Rodzice napisali mi zwolnienie na tydzień ze szkoły.
Śniadanie: płatki fitness z jogurtem naturalnym, herbata owocowa.
Położyłam się na kanapie, czułam się okropnie, pomimo, że zjadłam bardzo małą porcje. Dziś mogłam pozwolić sobie na spanie do 12.00. Rodziców nie było w domu. Otworzyłam laptopa. Zalogowałam się na Facebooka. Jedno powiadomienie...
Rachel utworzyła funpage " Pasztetonators" i oczywiście moja osoba w roli głównej. Po moim policzku, spłynęła pojedyńcza łza. Późnym popołudniem usłyszałam dzwonek do drzwi. W progu stał Louis, opierał się o ściane. Wyglądał wspaniale. Poprawił włosy od niechcenia i przegryzł dolną warge.
- Hej Sky - stałam jak wryta - pani powiedziała, że nie będzie cię, do końca tygodnia. Mam ci przynosić lekcje. - uśmiechnął sie sztucznie - moge wejść?
-ehmm... Tak, pewnie wchodź - rozsiadł się na kanapie w salonie. Wyjął z plecaka kilka zeszytów.
- Ehmm...Dziekuje -
- Przepraszam- wydukał- za Rachel. Ta stronka. To głupie.
- Nie przepraszaj za nią - zmarszczyłam brwi. Zdjęłam sweter. Wzrok Louisa przykuła moja ręka. Cała w bliznach. Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w nich poczucie winy, współczucie. Chwycił moją dłoń, i przyciągnął do siebie. Moje serce przyśpieszyło. Opuszkami palców jeździł po moje skórze, pełnej blizn. Rysował dziwne wzory i kształty. Zamknęłam oczy, przegryzłam warge i oddałam się w ręce Louisa. Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Nie rób już tego więcej - szepnął, na co grzecznie pokiwałam głową. Ujął moją twarz w swoje dłonie. Trwała między nami cisza, ale nie była ona niezręczna. To był dla mnie długo wyczekiwany moment - musze iść, przyjde jeszcze w czwartek - wstał i udał się w kierunku drzwi. Siedziałam jak sparaliżowana. Cała sie trzęsłam. Ta bliskość, była czymś wyjątkowym. Wstałam. Przez chwile nie mogłam utrzymać się na własnych nogach. Zalogowuje się na Facebooka. Kłade nagrzanego laptopa na kolana. Dziwne... Stronka zniknęła.
Rodzice wrócili późnym wieczorem.
- Hejka kochanie! - powiedział tata i pocałował mnie w czoło. Jak mi tego brakowało.
- cześć! Jak w pracy?
- Bardzo dobrze - tata uśmiechnął się szczerze. Pocałowałam mame w policzek i udałam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, przeciągałam się i robiłam róźne, dziwne wygibasy. Bawiłam się jak dziecko. Wtuliłam się w poduszke i uśmiechnęłam do siebie.

Slim ThoughtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz