6. Dom

56 5 14
                                    

Nina była w dobrym nastroju.

Nie zastanawiała się nad tym, co działo się przed chwilą ani co ma się wydarzyć, zresztą nie wiedziała nawet, czego mogłaby się spodziewać. Po prostu miała poczucie, że znajduje się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Liczyła się jedynie chwila obecna.

Dziewczyna stała właśnie na środku rozległego przedpokoju. Podłoga na całej powierzchni przykryta była starym wzorzystym dywanem. Ściany miały odcień ciepłej zieleni. Ninie zestawienie to wydało się dziwne, niezbyt dopasowane, choć ciekawe. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudził w niej kształt tego pomieszczenia. Przejścia tworzyły coś w rodzaju niewielkiego labiryntu z licznymi drzwiami i wnękami.

Niespodziewanie obok niej przeszła około pięćdziesięcioletnia kobieta o krótkich blond włosach i w ciemnozielonej sukni. Widząc Ninę, powiedziała uprzejmie:

- Zwiedzaj sobie, ile chcesz. Czuj się jak u siebie w domu.

Gdy tylko zniknęła gdzieś za rogiem, Nina ruszyła w jakimś losowo wybranym przez siebie kierunku. Mimo, że była tu pierwszy raz, szła pewnie, rozglądając się na wszystkie strony. Wreszcie dotarła do końca przejścia. Stały tu dwa beżowe fotele i mały okrągły stolik, a na nim wazon z czerwonymi różami. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, po prawej rozpoczynały się schody. Dziewczyna najpierw postanowiła sprawdzić, co jest za drzwiami.

Weszła do pokoju o ścianach tego samego koloru, co fotele po drugiej stronie drzwi. Pokój ten miał podłogę pokrytą brązową wykładziną i był dość skromnie umeblowany. Poza łóżkiem, kwadratowym stołem i dwoma krzesłami nie było tu nic. Na środku stołu ktoś zostawił starą szachownicę z figurami ustawionymi w układzie wyjściowym. Nad łóżkiem wisiały trzy obrazy przedstawiające martwą naturę.

Nina miała wrażenie, że nie powinna tu być, szybko więc wyszła i zaczęła wspinać się po schodach.

Oglądała pokój za pokojem i nawet nie przeszło jej przez myśl pytanie, dlaczego właściwie to robi. Spotkała po drodze parę osób, które robiły to samo. Wszyscy pozdrawiali się serdecznie i wyrażali ogólną przychylność wobec siebie nawzajem. Wobec Niny też. Ona odpowiadała tym samym. Nie nawiązała jednak z nikim dłuższego kontaktu. Nie poznała nawet imion tych ludzi. Mimo tego czuła się dobrze między nimi.

Przemieszczała się zaskakująco szybko. Może i nie spędzała na analizowaniu wnętrz zbyt wiele czasu, jednak coraz bardziej dziwiła się, ile ma już za sobą. W końcu dotarła do ostatniego pokoju, który szczególnie przykuł jej uwagę. Jego ściany były białe, po prawej stronie stało kilka regałów z książkami, a po lewej lśniący czarny fortepian. Na wprost wejścia znajdowało się okno zasłonięte różowymi zasłonami. Nie był to jednak jaskrawy czy pastelowy róż, lecz ciepły, przytulny, przyjazny dla oka. Jedyny odcień różu, który Nina tolerowała i jednocześnie jej ulubiony kolor.

Rozmarzyła się. Gdyby mogła, zostałaby tu jak najdłużej. Uwielbiała książki. Kochała też muzykę, choć sama nie umiała grać na żadnym instrumencie. Musiała jednak wyjść, gdyż przed budynkiem czekała na nią mama.

Dziewczyna z niebywałą łatwością pokonała skomplikowany układ korytarzy i wreszcie znalazła się przed domem. Budynek ten był duży, biały i miał ciemny dach. Ktoś, kto nigdy nie widział jego wnętrza, nie domyśliłby się, jak bardzo jest ono złożone, ponieważ z zewnątrz dom wydawał się prosty i niepozorny. Otaczała go bujna roślinność - gęste drzewa i krzewy, wielobarwne kwiaty. Widok miły dla wzroku.

Mama Niny czekała na nią przy drodze. Córka podeszła do niej i padły sobie w objęcia. Po chwili nadjechał srebrny samochód i zatrzymał się obok nich, aby mogły wsiąść. Razem z parą właścicieli domu miały udać się na wycieczkę.

Opowieść snem podszytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz