- Hmmm... tu jest siódemka... i tu też... o, i tu... i mam wszystkie... a tu by pasowała czwórka?... Nie, dwójka też, to muszę poczekać z tym... Ale jestem ślepy, przecież w tym rzędzie jeszcze tylko szóstki brakuje... A tu coś spieprzyłem, jaka piątka?... Powinna być jedynka...
Tak mamrotał do siebie Eustachy, siedząc na składanym krześle na balkonie i rozwiązując sudoku na tablecie w słoneczny czwartkowy poranek. Słońce świeciło jeszcze nisko nad horyzontem, dochodziła siódma. Osiedle przy Plantach budziło się do życia wraz z nadejściem nowego dnia. Ogólną ciszę przerywały co jakiś czas warczące silniki uruchamiane przez ludzi wyjeżdżających do pracy lub czyjeś kroki. Czasem krokom tym wtórował akompaniament brzęczących kluczy, zawieszek i tym podobnych drobnych metalowych przedmiotów czy też cicho posapujących psów.
Eustachy nie spał już od półtorej godziny. Obudził się samoistnie i nie potrafił już zasnąć ponownie. Spędził godzinę na przewracaniu się z boku na bok i myśleniu. Próbował jakoś uzasadnić swoją bezsenność faktem, że przez ostatnie cztery dni nie działo się nic, czym mógłby się bardziej zmęczyć fizycznie lub psychicznie. Wrócił też myślami do sobotniego wieczoru. Szczególnie został mu w pamięci moment pobytu na Granicznej. Wciąż widział oczyma wyobraźni te błękitne oczy mieniące się w słabym świetle lamp. I znów wróciła seria pytań: kim ona jest? Dlaczego wcześniej nikt z przyjaciół nie wiedział o jej istnieniu mimo, że mieszka tak blisko? Dlaczego była tak smutna? A może potrzebowała pomocy? Chłopak starał się jednak odrzucać te myśli. Nie lubił nadmiernego interesowania się cudzymi sprawami. W tym przypadku wolał uznać, że cokolwiek się działo, są w otoczeniu Niny właściwi ludzie i wszystko jest pod kontrolą.
Ostatecznie Eustachy doszedł do wniosku, że jeśli się czymś nie zajmie, to zwariuje z nudów. I tak zabrał się za sudoku, a że zwykł mówić do siebie w czasie myślenia nad rozwiązaniami, postanowił robić to na balkonie, aby nie obudzić śpiącego na łóżku obok Wincentego.
Siedział tak już pół godziny. Słyszał w międzyczasie, jak jego rodzice zbierają się do wyjścia w głębi mieszkania i w końcu zamykają za sobą drzwi. Znów zapadła cisza. Eustachy wsłuchał się w nią. Tak spokojnie... jeszcze trzy tygodnie wolnego zanim zacznie się to gadanie nauczycieli o maturze... Żyć, nie umierać... Aż uśmiechnął się sam do siebie.
Nagle aż podskoczył. Z pokoju dobiegł go dźwięk dzwoniącego telefonu i skargi Wincentego poprzedzone przeciągłym ziewnięciem. Eustachy natychmiast wpadł do środka i zaczął się tłumaczyć:
- Przepraszam, Wincent, nie przewidziałem tego...
- Spoko, przeżyję - mruknął Wincenty i odwrócił się do ściany.
Eustachy wrócił na balkon i odebrał
- Halo? - odezwał się. - Piotrek? Tobie się nudzi? Wiesz, która jest godzina?
- No, siódma zero trzy u mnie - odpowiedział głos w słuchawce. - Swoją drogą, brzmisz, jakbyś nie spał od dłuższego czasu.
- Ja nie śpię, jakoś nie mogę spać - przyznał Eustachy - ale obudziłeś mojego brata.
- O, sorry... - przejął się Piotrek. - W każdym razie mam sprawę. Dopiero przed chwilą się dowiedziałem, dlatego teraz dzwonię, a nie na przykład wczoraj. Rodzice zamówili jakiś tam regał do swojego pokoju, ma przyjść dzisiaj i trzeba zrobić na niego miejsce. Pozwolili mi wziąć sobie kogoś do pomocy. Parę mebli musimy jakoś inteligentnie poprzestawiać, może nawet wymyślisz coś bardziej sensownego niż ja. Chciałem Roberta wziąć, bo jest z nas wszystkich najsilniejszy, ale jak dzwoniłem przed chwilą, to coś mówił, że idzie do lekarza i ogólnie jakiś nie w humorze był.
CZYTASZ
Opowieść snem podszyta
ParanormalZwyczajny sierpniowy dzień w zwyczajnym mieście. Dzień, który nie różni się zbytnio od pozostałych. To zaskakujące, jak łatwo można dać się zwieść pozorom - właśnie taki nudny dzień może nieoczekiwanie stać się początkiem dziwnej, skomplikowanej his...