Słońce zasłaniała okazała chmura. Jej poszarpane brzegi lśniły delikatnym białym blaskiem. Pod obłokiem dało się ujrzeć rozchodzące się na różne strony snopy światła słonecznego na tle większego skupiska chmur w oddali. Z czasem, gdy cumulus przemieszczał się pod wpływem wiatru, promienie również zmieniały swoje położenie. Trwało to około kilku sekund zanim przybrały inny układ. Sprawiały wrażenie, jakby sunęły powoli w sennym, mocno spowolnionym i oderwanym od rzeczywistości tańcu.
Nina zachwycała się tą grą światła do momentu, aż słońce zaczęło stopniowo wynurzać się zza chmury. Gdy to nastąpiło, odwróciła się, aby nie uszkodzić sobie wzroku. Patrzyła teraz na północ, na niebo nad budynkami ulicy Teatralnej. Tamten widok, choć inny, uznała za równie ładny i kojący. Obserwowanie chmur ją uspokajało. Lubiła zatrzymywać się na chwilę w miejscach, gdzie były dobrze widoczne i je podziwiać. Pozwalało jej to przynajmniej częściowo opanować silne, szczególnie negatywne emocje. Sposób ten sprawdził się i tym razem: osłabł stres związany z pytaniem z zadań z matury ustnej z angielskiego. Przestała rozmyślać o tym, że ma pecha, bo jest pierwsza w dzienniku. Miała ten przykry obowiązek już za sobą. Mogła znów zatopić się w swoich refleksjach.
Stała przy schodach przed wejściem do Teatru Śląskiego. Poza nie najgorszym stanowiskiem do oglądania chmur było to też dobre miejsce do obserwacji katowickiego rynku i okolic. Rozciągał się tu widok na początek ulic Teatralnej i Warszawskiej, plac Kwiatowy, a także sporą część 3 Maja i Mickiewicza po drugiej stronie przestrzeni poprzecinanej torami tramwajowymi. Ludzie szli przed siebie w celach znanych tylko im samym. Co jakiś czas przetoczył się czerwony tramwaj, podzwaniając. Powietrze niosło ze sobą pierwsze delikatne zapachy zbliżającej się nieuchronnie jesieni. Dla Niny wszelkie problemy chwilowo jakby nie istniały. Było spokojnie i ta atmosfera jej się udzielała.
Nagle dziewczyna ujrzała po drugiej stronie torowiska znajomą postać. To Eustachy szedł dość szybkim krokiem z ciemnoszarym plecakiem zarzuconym na ramiona. Jego jasne włosy błyszczały we wrześniowym słońcu, a wyraz twarzy wskazywał na zamyślenie. W pewnym momencie jednak ich spojrzenia spotkały się i chłopak, upewniwszy się, że nic nie nadjeżdża, ruszył w jej stronę.
- Cześć! - przywitał się gdy dzieliło ich już tylko kilka metrów. - Nad czym tak dumasz?
- Tak sobie patrzę - odpowiedziała Nina.
- Czekasz na coś albo na kogoś?
- Nie, po prostu mi się nigdzie nie spieszy.
- Wiesz, mnie w sumie też - stwierdził Eustachy. - Możemy się przejść, jeśli chcesz.
Nina była zaskoczona tą propozycją. Na spacery chodziła przeważnie sama lub z ludźmi ze swojego najbliższego otoczenia, których już dobrze znała. Trochę obawiała się pójścia z kimś, kogo spotkała dopiero trzeci raz w życiu. Zaczęła się więc usprawiedliwiać:
- Właściwie... miałam już iść do domu... muszę się trochę pouczyć...
- No dobrze, rozumiem - odrzekł Eustachy. - Odprowadzę cię, i tak idę w tamtym kierunku. O siedemnastej mam korki z fizyki u jednego studenta. Okazało się, że gość mieszka w bloku obok twojego.
"Chyba nie da mi spokoju..." - myślała Nina.
Spojrzała na zegarek i powiedziała:
- Jest za dwadzieścia trzecia, masz jeszcze dużo czasu... nie będziesz się nudził?
- Potem się będę przejmował, co robić - uspokoił ją Eustachy. - Teoretycznie mogłem wrócić do Mikołowa, ale nie opłaca mi się, bo musiałbym znowu jechać i nie zdążyłbym zbyt wiele zrobić... ale poradzę sobie.
CZYTASZ
Opowieść snem podszyta
ParanormalZwyczajny sierpniowy dzień w zwyczajnym mieście. Dzień, który nie różni się zbytnio od pozostałych. To zaskakujące, jak łatwo można dać się zwieść pozorom - właśnie taki nudny dzień może nieoczekiwanie stać się początkiem dziwnej, skomplikowanej his...