- Następna stacja: Mikołów - obwieścił chłodno syntezator mowy.
Nina z zaciekawieniem śledziła widok zarówno przy oknie obok niej, jak i po drugiej stronie przejścia na tyle, na ile był widoczny z jej miejsca. Jakieś pola, domki, droga szybkiego ruchu, tereny przemysłowe, w końcu wielki plac, na którym stało kilka autobusów. Pociąg zwolnił. Podróż dobiegała końca.
Gdy pojazd zatrzymał się, Nina wstała. Nogi miała jak z waty. Chwiejnym krokiem udała się do wyjścia. Drzwi otworzyła jedna z osób, które również wysiadały na tej stacji. Dziewczyna przeszła przez nie, robiąc wielki krok, lecz z przerażeniem zdała sobie sprawę, że nie czuje gruntu pod stopą. Jednak było już za późno, aby chwycić się rurki - Nina przegrała walkę z grawitacją i wypadła z pociągu. Na szczęście w ostatniej chwili ktoś ją złapał.
- Nic ci nie jest? - usłyszała znajomy głos pełen troski.
- Chyba nie... - wydyszała, starając się odzyskać równowagę, gdy już stanęła na peronie. - Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jest tak nisko...
- Spokojnie - powiedział Eustachy.
Miał na sobie tę samą kurtkę, co w miniony wtorek. Ninie od razu nasunęło się wspomnienie tamtego popołudnia. To zaskoczenie, gdy Eustachy pozwolił jej się swobodnie wypłakać. To ciepło, które czuła, trwając w jego objęciach. To poczucie, że ktoś spoza rodziny szczerze przejął się jej losem... i ta fala wstydu, która zmusiła ją do natychmiastowego uwolnienia się. Jednocześnie chęć i niechęć pozostania w jego ramionach.
- Halo, Ziemia, słyszysz mnie? - Eustachy trochę rozbawiony jej roztargnieniem pomachał ręką przed jej oczyma. - Wieje tu, chodźmy najpierw do mnie. Moi rodzice zaprosili cię na obiad.
Rzeczywiście, wiało dość mocno. Nina jednak nie zwracała na to uwagi. Żyła zdecydowanie czymś innym. Dopiero ostatnie zdanie wypowiedziane przez kolegę podziałało na nią jak kubeł zimnej wody.
- Ile im powiedziałeś o mnie? - spytała wystraszona.
- Że jesteś kuzynką Piotrka - odrzekł Eustachy ze stoickim spokojem. - Nawciskałem im, że piszesz referat z geografii i się jakoś dogadaliśmy, żebyś zobaczyła Mikołów i mogła zebrać informacje.
"Lepiej się nie dało!" - pomyślała Nina z zachwytem. Czuła się bezpieczniej z myślą, że mogła zasłonić siebie i swoją historię nawet zmyślonym problemem natury geograficznej. Co nie zmieniało jednak faktu, że nadal przerażało ją samo spotkanie z nowymi ludźmi.
Ruszyli w stronę schodów obok dworca autobusowego. Przeszli przez jezdnię i pokonali krótki odcinek ulicy Miarki, po czym skręcili w prawo, w Żwirki i Wigury. Przy liceum weszli w Gimnazjalną i docierając do jej końca, dostali się na Osiedle przy Plantach. Cała ta droga zajęła im kwadrans, lecz nie rozmawiali zbyt wiele. Nina usiłowała zebrać myśli, które szczególnie się rozszalały. Wyjątkowo dziwnie czuła się tego dnia w obecności Eustachego. Do tego nie dawała jej spokoju świadomość, że robi coś, co nie zadowoliłoby jej mamy. Po prostu nie była dziś sobą.
Wreszcie dotarli do bloku numer trzynaście. Eustachy wpuścił Ninę do środka i razem wspięli się na pierwsze piętro. Napięcie rosło...
Chłopak zbliżył się do właściwych drzwi i przekręcił klucz w górnym zamku. Drzwi otworzyły się i Nina poczuła zapach środka do mycia podłóg - stąd nietrudno było się domyślić, że niedawno tu sprzątano. Następna rzecz, jaką dziewczyna ujrzała, wprawiła ją w zdumienie.
- Jakie cudne oczy! - zawołała.
Przed nią stała kotka syjamska z czerwoną obróżką. Zadzierała ciemny pyszczek do góry i wpatrywała się w nią jasnymi, błękitnymi ślepiami.
CZYTASZ
Opowieść snem podszyta
ParanormalZwyczajny sierpniowy dzień w zwyczajnym mieście. Dzień, który nie różni się zbytnio od pozostałych. To zaskakujące, jak łatwo można dać się zwieść pozorom - właśnie taki nudny dzień może nieoczekiwanie stać się początkiem dziwnej, skomplikowanej his...