there's nothing wrong with you.

2.8K 212 373
                                    


            Pod koniec dnia, na kolacji, Regulus siedział przy stole Slytherinu w towarzystwie Evana Rosiera. Nie miał już na sobie długiej uczniowskiej szaty, tylko ciemnoszary sweter w czarne i białe wzory, na jego szyi zamiast krawata widniało kilka srebrnych naszyjników, a jego krucze włosy były lekko roztrzepane. W upierścienionej dłoni trzymał kubek czarnej kawy, a obok jego talerza leżała książka. Ledwo zauważalnie się uśmiechał i unosił brwi, z rozchylonymi wargami czekając na moment, aż będzie mógł wtrącić się do wywodu swojego przyjaciela, któremu nie zamykały się usta. 

— Rogacz? 

— Hm? — Brunet drgnął, wyrwany z zamyślenia. 

Syriusz zmarszczył brwi, oglądając się za siebie, by znaleźć osobę, w którą James wpatrywał się od dłuższej chwili. 

— No co? — Okularnik przerzucił wzrok na przyjaciela.

— Wiem, że nie możesz przeżyć faktu, że Evans usiadła ze Smarkerusem, ale gapieniem się jej tu nie przyciągniesz — Black spojrzał na niego znacząco i sięgnął po jeden z talerzy z jedzeniem.

— Evans? — Powtórzył James nie rozumiejąc, po czym zmieszał się nagle, jakby sam dopiero zdał sobie sprawę, na kogo się zapatrzył. — Och. Taa, masz rację — wbił spojrzenie w swoje tosty. 

Zdezorientowany Syriusz zerknął na siedzącego obok Pottera szatyna w beżowym swetrze. Ten tylko uśmiechał się pod nosem, a rozpoznając w oczach Blacka poszukiwanie pomocy podniósł głowę i westchnął. 

— Lily tam nie siedzi.

— Jak to nie?

— Jest po innej stronie stołu — Remus skinął głową, wskazując drugi koniec stołu Ślizgonów. Na twarzy Blacka pojawiło się zdziwienie.

— Rogaś? Czy tobie w końcu spodobał się ktoś nowy? — Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko z podekscytowaniem. Syriusz miał już serdecznie dość Lily. Ciągle się uczyła, nigdy nie chciała im pomóc, gdy pilnowała ich na szlabanach, odejmowała im punkty, rządziła się i zupełnie ignorowała Pottera. I w dodatku przyjaźniła się ze Smarkerusem.

"Ktoś nowy" brzmiało natomiast ciekawie.

— Nie! — Obruszył się James, z tostem uniesionym w ręce. — Tylko się zamyśliłem. 

— Potter, czy ja dobrze słyszę, że mnie zdradzasz? — Obok nich rozbrzmiał teatralnie rozemocjonowany i piskliwy dziewczęcy głos, który wywołał śmiech rozbawienia u Syriusza.

James obejrzał się na siedzącą nieopodal Dorcas o czekoladowej skórze i gęsto kręconych włosach, żartobliwie wypowiadającą te słowa. 

— Nie, gdzieżbym śmiał! — Zaprzeczył gorliwie.

Obok Pottera miejsce zajmowała Marlene, szesnastoletnia Gryfonka o jasnych włosach ściętych w stylu wolfcut. Zamierzyła się na niego ręką, uderzając go w ramię.

— To za moją dziewczynę — oznajmiła, po czym uniosła palec w jego kierunku jako przestrogę. — Nie waż się jej zdradzać.

— Nigdy — James pokręcił głową i oparł skroń ze skruchą na jej barku. — Przepraszam, Marl.

Blondynka westchnęła i niedbale poklepała go po policzku.

— Dorcas, wybaczamy temu idiocie?

Dziewczyna udała, że się głęboko zastanawia.

— W porządku, możemy mu odpuścić ten jeden raz. Wrodzona głupota to nie jego wina.

James posłał Dorcas urażone spojrzenie, ale wyszczerzył się szeroko i podniósł głowę z ramienia McKinnon.

LION'S HEART | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz