let's stay then.

3K 199 549
                                    


                Reg zjawił się w sobotę pod Wieżą Gryffindoru zgodnie ze swoimi słowami. Założył na siebie ciemnozielony, schludny i w miarę elegancki sweter, którego odcień niemal wpadał w czerń. Dłonie jak zwykle miał ozdobione kilkoma srebrnymi sygnetami i pierścieniami, a na jego szyi widniał drobny, pojedynczy łańcuszek. Jego czarne, kręcone włosy zostały odrobinę skrócone kilka dni wcześniej przez Barty'ego, a Reg postarał się je dziś przygładzić, chcąc udobruchać tym Pandorę, która do ostatniej chwili nalegała, aby pozwolił jej je ułożyć.

— Po co chcesz je układać, skoro Potter zaraz mu je potarga? — Prychnął wtedy Evan. — Obawiałbym się raczej o to, że wróci z brakami w garderobie.

Regulus spiorunował go w tamtej chwili spojrzeniem i zaatakował poduszką, aby tylko się zamknął.

— No co? Młodzieży i jej hormonom nie można ufa... — Zaczął znowu, przez co Black bez słowa opuścił dormitorium, jeszcze zanim blondyn skończył zdanie.

Teraz więc znalazł się przy obrazie Grubej Damy. Oparł się plecami o ścianę obok i odchylił głowę, patrząc na sufit. Przerzucał w dłoniach jeden ze swoich pierścieni. James nie pojawiał się od ponad dziesięciu minut, więc rozważał wejście do środka.

W końcu westchnął, poddając się i stanął przed obrazem.

Truskawkowe landrynki — oznajmił, a wejście zaczęło się otwierać.

— Ślizgon w Wieży Gryffindoru! — Zdziwiła się Gruba Dama. — Wielkie nieba. Merlin się w grobie przewraca.

— Bez przesady, może mu zwyczajnie niewygodnie — mruknął w odpowiedzi Reg i wszedł do środka.

Pokój Wspólny był niemal całkowicie pusty. Znaczna większość uczniów udała się miasteczka, jako jedyni w zamku pozostali pierwszo i drugoroczniacy. Brunet zignorował zainteresowane i zaskoczone spojrzenia paru obecnych w pomieszczeniu młodszych czarodziei, kierując się w stronę schodów. Wspiął się po nich, by ostatecznie zatrzymać się przed drzwiami Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera.

Odetchnął głęboko, by uspokoić rosnące w sobie nerwy, podekscytowanie i stres, odsunął kosmyk włosów z oczu i zapukał w ciemne drewno. Najpierw nie usłyszał nic, ale po dłuższej chwili do jego uszu dobiegł odgłos kroków. Klamka szczęknęła nieprzyjemnie, a drzwi otwarły się przed nim.

Zaczerpnął powietrza, z zaskoczeniem odbierając widok Jamesa i jego odsłoniętej sylwetki. Chyba dostał zawału serca. Gryfon nie miał na sobie górnej części ubioru, przez co jego umięśniony tors znalazł się kompletnie odkryty przed oczami Rega, a jego włosy były wilgotne i choć delikatnie oklapły, to wciąż układały się w zupełnie różne strony. Regulus mimowolnie i odruchowo zlustrował go wzrokiem od pasa w górę. Przełknął ślinę.

— Potter, jeśli dobrze pamiętam, to byliśmy umówieni na randkę, a nie na pokaz striptizu — wykrztusił wreszcie.

Na usta Jamesa wpłynął szeroki uśmiech pełen rozbawienia. Roześmiał się na jego słowa.

— Wybacz. Mogę zaczekać na dole, jeśli potrzebujesz jeszcze czasu — Zaczął skołowany Black, już czując rumieńce kwitnące na jego policzkach. — Przyszedłem za wcześnie?

— Nie, nie, Reg, to moja wina — James potrząsnął głową, po czym złapał go za rękę i wciągnął do dormitorium, przymykając za nimi drzwi. — Przepraszam, nie wyrobiłem się. Za długo brałem prysznic.

— Ach, j-jasne — zaciął się wciąż oszołomiony Regulus. Powiódł wzrokiem za Gryfonem, który puścił jego nadgarstek i udał się w inną stronę pokoju.

LION'S HEART | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz