komentujcie ile wlezie, będę miała co czytać do końca miesiaca hshshds
. . .
Wtorek, 27.11.1976, wspomnienie.
James zaznaczył w myślach kolejną datę i szybko przeliczył czas, który zdążył minąć. Wypadał trzynasty dzień w kolei, odkąd ostatni raz widział Regulusa. Zacisnął wargi, uzmysławiając sobie, że Black spędzał już w Skrzydle Szpitalnym o dzień większą część czasu ich związku.
Dla niego samego było to w pewnym sensie dziwne. Dwanaście dni, łącznie z tym, kiedy zostali parą, później trzynaście, czyli łącznie dwadzieścia pięć. Byli razem dwadzieścia pięć dni. Nie minęły nawet dwa tygodnie, gdy się zaręczyli. Kiedy rzucił się, by go ratować, minął zaledwie jeden. A już za sześć dni mieli obchodzić swoją miesięcznicę.
James zdawał sobie sprawę, że położenia w czasie tych zdarzeń były co najmniej... nietypowe. Narzeczeństwo? Po tak krótkim czasie? To, że był go tak pewien? Tak bardzo go chciał? Kompletny odlot. Każda normalna osoba roześmiałaby mu się w twarz, słysząc jego obliczenia.
Ale on... Potter czuł się, jak gdyby byli parą znacznie dłużej. Nie tylko dlatego, że miał wrażenie, jakby kochał Regulusa przez całe stulecia, tylko też z powodu tego, że on i Reg... byli czymś więcej dużo wcześniej. Obustronnie. Może i zostali parą dopiero dwadzieścia pięć dni temu, jednak ich więź zaistniała już dawno. Dzień, w który zaprosił go na randkę, bal w Noc Duchów, czas spędzony razem w kuchni Hogwartu, okres, w którym chodził z Evans, ich korepetycje... Już wtedy byli w sobie zakochani. Już wtedy James dałby połamać sobie za niego kości.
Westchnął ciężko na myśl o swoim związku z Lily. Zmarnował z nią tak wiele czasu, podczas gdy Regulus był tak blisko, a razem z nim szczęście. Dlaczego nie pomyślał? Dlaczego nie dostrzegł własnych emocji, dlaczego tak uparcie przed nimi uciekał, próbując wymusić je w sobie względem innej osoby? Żałował, że nie skupił się wtedy na Blacku i czuł się okropnie ze świadomością tego, jak bardzo musiał go ranić. Sprawiał ból zresztą nie tylko jemu, bo także samemu sobie.
Mógł na tamtej imprezie zostać przy nim i nie przejmować się połamanym stołem, mógł spędzić z nim cały wieczór i być może... to jemu mógł poświęcić tamten taniec i pocałunek. Mógł oddać te dwa tygodnie swojego życia jemu, a nie Evans. Każda sekunda w towarzystwie Regulusa była dla niego cenniejsza niż najwyższe stosy galeonów. Dwa tygodnie... Przez te dwa tygodnie mógł złożyć na jego ustach dziesiątki pocałunków.
Tęsknił za nim. Głównie z tęsknoty nie mógł przestać myśleć o tym, jak powinien był lepiej wykorzystać czas, gdy jeszcze był obok, cały i zdrowy. Kwiaty i małe dopiski to było dla niego za mało.
Chciał zobaczyć się z nim twarzą w twarz i znowu móc usłyszeć jego głos, poczuć ciepło jego skóry, zanurzyć palce w kosmykach jego włosów i spojrzeć w jego lśniące tęczówki. Złapać w ręce jego idealną talię, która pasowała do jego dłoni jak brakujący element układanki, przyciągnąć go blisko i pocałować. Mocno. Z całą pasją, tęsknotą, niecierpliwością, zmartwieniem, miłością, namiętnością, pragnieniem, potrzebą, oddaniem i troską, jakie buzowały w nim od niemal dwóch tygodni.
Włożyłby w ten gest wszystkie te emocje, sięgając po nie jak najgłębiej, aż do ich korzeni, tak, że wreszcie sam wyzionąłby ducha po wylaniu ich z siebie w tak wielkiej ilości.
Potrząsnął głową. Odchodził od zmysłów, niewiedza go zabijała.
Chciałby wiedzieć jak Reggie się czuje, co u niego, czy coś go boli, czy czegoś mu brakuje. Czy się wysypia, czy na pewno wystarczająco dużo je i pije, czy mu się nudzi, czy też raczej ma jakieś zajęcie albo po prostu cieszy się spokojem. Czy on również za nim tęskni, czy jest mu przykro, dlatego że przestał go odwiedzać, czy chciałby, żeby zaryzykował i do niego przyszedł, czy też może lepiej mu bez niego.
CZYTASZ
LION'S HEART | Jegulus
FanfictionWszyscy w Hogwarcie dobrze wiedzą, że James Potter, uczeń szóstego roku, jest od lat boleśnie zakochany w rudowłosej piękności o imieniu Lily Evans. I choć większość szkoły śledzi postępy w ich relacji z ogromną ciekawością i ekscytacją, to piętnas...