Pepper
Padało.
Rozległ się odległy grzmot.
Ładny tupot kropelek.
Poczułam ciepło dotykające moje plecy, a potem dłoń wędrującą po moim biodrze, brzuchu, aż do piersi.
Otworzyłam oczy na ciemny pokój, kuszącą obecność Auggie'go i niesamowitą wiedzę, że jego poranny alarm (z dowolnego magicznego miejsca, z którego dobiegał, ale brzmiał wszędzie) to odgłosy natury.
„Kochanie?" - wymamrotał w tył moich włosów.
Lekko się rozciągnęłam i wymamrotałam - „Nie śpię", chociaż nie spałam, ale tylko trochę.
„Wykonujesz całą pracę" - powiedział.
Zanim to powiedział, wciąż byłam śpiąca.
Po tym, jak to powiedział, mentalny obraz jego pięknego kutasa uderzył w mój mózg, uczucie jego twardego na tyłku uderzyło w moją świadomość i już nie byłam śpiąca.
Odwróciłam się w jego ramionach.
Jak dowiedziałam się od Auggie'go, nawet jeśli ja miałam wykonywać pracę, to on miał kontrolę.
Dlatego ja go nie pocałowałam.
On pocałował mnie.
To było delikatne i odkrywcze, obejmowało nas oboje używających rąk do wędrowania po swoich ciałach, a kiedy zagłębiłam się w jego spodnie od piżamy, odkryłam, że jego tyłek czuję jeszcze lepiej niż zwykle, skóra przy skórze.
Potem pocałunek stał się mniej delikatny i odkrywczy, a bardziej domagający się.
Niedługo potem Auggie upadł na plecy, ciągnąc mnie na siebie.
Miał w garści mój tyłek, w drugiej pierś, kiedy przerwał pocałunek, jego szczeciniasty policzek przeciął mój i powiedział mi do ucha - „Poranne ssanie, Pepper. Chcę, żebyś owinęła usta wokół mojego penisa mała".
To nie była sugestia.
To był rozkaz.
I poczułam, jak moja cipka drży, kiedy to usłyszałam.
Uniosłam głowę, by spojrzeć w jego zacienioną twarz, czując ciepło bijące z jego spojrzenia, ciepło jego skóry, sztywność jego penisa.
Potem pochyliłam głowę i pocałowałam go w gardło.
Po tym, jak to zrobiłam, nie ociągałam się.
Przesunąłam się w dół, a on przesunął się w górę, tak że jego ramiona były przy wezgłowiu.
Rozchylił też i zgiął nogi.
Moja cipka pulsowała przez cały ten czas.
Skurczyła się, gdy Aug owinął jedną dłoń wokół podstawy penisa, a drugą wsunął w moje włosy, a ja nie tak bardzo na niego zeszłam, ile on wziął moją twarz, popychając mnie w dół.
O tak.
Miał ważkość i szerokość, smakował dobrze, a ja totalnie wysiadałam z powodu, że to mniej ja go brałam, a bardziej on mnie brał.
Aby podzielić się moimi uczuciami, lizałam, ssałam i podskakiwałam w tempie, w jakim prowadził mnie ręką we włosach, głaszcząc się wraz z moimi ruchami.
To było tak, jakbym była dodatkiem do jego porannej ręcznej roboty. Mogłam jednocześnie oglądać, czuć i bezpośrednio uczestniczyć.
To.