~53~

143 8 1
                                    

– Ja pierdole zabije ich. Zabije jak zobaczę, uduszę i wypatroszę – mamrotałam pod nosem, szukając klubu. Kiedy Ri zadzwonił do mnie, a zasięg się urwał w głowie miałam najczarniejsze scenariusze. Po kilkudziesięciu próbach udało mi się dodzwonić do Raphini, który był jedynym kontaktującym w towarzystwie. Dowiedziałam się że są w klubie i gdy podał mi adres, bez zastanowienia zaczęłam tam jechać.

Gdy w końcu dotarłam na miejsce, zobaczyłam jak chłopcy stoją już przed klubem i czekają na mnie.
– No? Co macie mi do powiedzenia? Co ja wam do cholery jasnej mówiłam wychodząc z szatni?! – krzyknęłam i ustałam przed nimi, kładąc ręce na biodrach. – Mówiłam kurwa, nie przesadzajcie z alkoholem i pilnujcie Neymara i co teraz? Uduszę was przysięgam, że was kurwa uduszę. Macie dożywotni zakaz chodzenia do klubów.

– Julka no..
– Co, Julka?Co, Julka?! – przerwałam Antony'emu podnosząc swój głos. Ludzie zaczynali się na nas dziwnie patrzeć. Wyciągnęłam telefon i zamówiłam dwie taksówki dla chłopaków. Po pięciu minutach przyjechały.
– Do samochodów. Już. – wycedziłam przez zęby i wskazałam palcem na taksówki, które stały obok nas, a chłopcy ze spuszczonymi głowami w dół udali się tam.
– A wy gdzie? – zapytałam Raphini, Ri i Paquety, a oni spojrzeli na mnie niezrozumiale.
– Wy jedziecie ze mną szukać Neymara.

Od godziny jeździliśmy po okolicach klubu, a chłopaka jak nie było, tak nie ma. Zaczynałam popadać w paranoje. Ręce zaczęły mi się trząść, a do oczu napływać łzy. Ale gdy wjechaliśmy na jedną z ulic koło klubu, pod ścianą zobaczyliśmy jakąś postać.
– Nie no chyba...nie..Boże..– powiedziałam załamanym głosem i gwałtownie zahamowałam, po czym wysiadłam z samochodu.
– Boże Ney, co ci się stało?! – krzyknęłam podbiegając do chłopaka, a po chwili przybiegli również chłopcy.
– Ja..ja poszłem się przejść i...wyskoczył na mnie zza rogu – powiedział jąkając się Neymar.
– Jesteś ranny, coś ci zrobił?! – pytałam i trzęsącymi rękami złapałam jego twarz i podniosłam do góry. Jego oczy były całe zakrwawione, a na poliku widniało rozcięcie.
– Boże święty, musimy jechać do szpitala! – krzyknęłam i chciałam go podnieść.
– Nie, nie do żadnego szpitala. Nic mi nie jest – odparł zasłabionym głosem.
– Jedziesz do mnie do hotelu, nie puszczę cie teraz samego – powiedziałam głosem nie wnoszącym sprzeciwu.
– A wy chłopcy wezwijcie sobie taksówkę, dobrze? Chyba, że wasz hotel jest po drodze, to was podrzucę – powiedziałam do trójki chłopców, którzy patrzyli na Neymara z łzami w oczach.
– Wezwiemy....chodźcie – powiedział Raphinia
– Uważajcie na siebie! – krzyknęłam jeszcze, po czym pomogłam Neymarowi wsiąść do samochodu.

– Dlaczego poszedłeś sam? Przecież mogło stać się coś gorszego – powiedziałam cicho patrząc na niego z łzami w oczach.
– Ale się nie stało. Julcia proszę cię nie bój się o mnie, nic mi nie jest – położył rękę na moje ramię, a ja pokiwałam słabo głową i otarłam łzy.

– Nakrzyczałam na chłopaków trochę bardzo – odparłam cicho, a Neymar się cicho zaśmiał
– O boże, co im powiedziałaś? – zapytał z uśmiechem
– Że was kurwa udusze, przysięgam udusze, kazałam wam go pilnować i nie przesadzać z alkoholem – zacytowałam, a on zaczął się śmiać.
– Będą mieli traumę przez ciebie – odparł i tym razem ja zachichotałam.

Zaczęłam jechać w stronę hotelu, a gdy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy sporą grupę paparazzi przed bramą.
– Kurwa – szepnęłam – Masz to i zakryj twarz, żeby cię nie poznali.
Chłopak założył na siebie okulary i przykrył twarz bluzą, po czym opuścił siedzenie w dół. Zaczęłam powoli jechać samochodem, a ci od razu trzaskali pełno zdjęć i byłam pewna, że i tak zobaczą, że to Neymar. Pokazałam środkowy palec do aparatu, który był przed moja przednią szybą i gdy byliśmy już na parkingu, chłopak podniósł się spowrotem.
– Już kurwa naprawdę nie mają co robić w życiu – warknął zirytowany
– Taka ich praca. A teraz chodź muszę ci to opatrzeć.

Instagram|SBMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz