Rozdział 3

65 3 0
                                    

Uwaga. Występują przekleństwa!
<><><><><><><>

-Miałeś przyjść sam -odezwałem się z irytacją w oczach. Nie bałem się go wogóle.

-Nie. Ty miałeś przyjść sam. O mnie nie było mowy.

Cholera. Miał rację. Cóż, nic nie poradzę. Gdybym sam z nim rozmawiał, powiedziałbym mu, żeby też przyszedł sam. Giran oczywiście musiał o tym zapomnieć.

-Dobra nie mam czasu na głupoty -zacząłem do niego podchodzić z rękami w kieszeni mojej ulubionej czarnej bluzy.

Dwójka mężczyzn obok niego wyciągnęła broń. Zatrzymałem się i popatrzyłem na nich z poirytowaniem. Wbiłem wzrok w informatyka.

-Czyżbyś się mnie bał?- spytał.

-Nie. To tak dla pewności. Wyciągnij ręce z kieszeni.

Nie lubię tego zdania. Za każdym razem jak to robię, ludzie zaczynają się dziwnie na mnie patrzeć. Ale mus to mus.

-Jeśli tak bardzo chcesz -odpowiedziałem i zacząłem wyciągać ręce. Wszystkie ręce, czyli "ojca" też. Jego mina mówiła sama za siebie. -Zadowolony? -zapytałem pokazując mu trzy dłonie.

-Czyja to ręką? -zapytał ze strachem w głosie.

-To? To mój ojciec -odezwałem się bez emocji i zacząłem do niego podchodzić chowając rękę spowrotem do kieszeni. -Wracając do interesó-

Nie zdążyłem dokończyć, bo usłyszałem strzał. Na szczęście nie był on skierowany w moją stronę.

-Oi. Bez przesady. To miało być szybkie spotkanie -powiedziałem zirytowany coraz bardziej.

-Nie pozwoliłem ci podejść. Zrób krok to oberwiesz kulką.

-Po co ta cała szopka? To miało być normalne spotkanie, omówienie interesów i tak dalej. Daj spokój, zabierz z tąd swoich koleżków i daj mi załatwić sprawę.

-Nie ma mowy.

Zdenerwował mnie. Postanowiłem nie męczyć się już z nim. Po prostu do niego podbiegłem i dotknąłem jego twarzy. Mężczyzna szybko rozsypał się od mojego daru, a jego "ochroniarze" odwróciliśmy się w moją stronę. Zanim jeden pociągnął za spust już jego prochy leżały na ziemi.

Niestety nic nie jest idealne. Zanim zdążyłem dotknąć trzeciego, wystrzelił w moją stronę i trafił mnie w brzuch.

-Kurwa! -wykrzyczałem na głos, ale mimo strasznego bólu szybko się pozbierałem.

Ostatkiem sił ruszyłem w stronę uciekającego mężczyzny. Goniłem go przez jakiś czas, chcąc nie zostawić żadnych świadków. Przez ranę nie chciałem ryzykować utraty zbyt dużej ilości krwi i gdy już powoli znikał mi z oczu potknął się i upadł na ziemię. Chciał wstać, ale nie zdążył, bo dotknąłem jego pleców i zaczął się rozsypywać.

Zmęczony usiadłem na ziemi i oparłem się o ścianę. Zamknąłem oczy i zacząłem brać głębokie oddechy, aby trochę powstrzymać ból. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, wybrałem kontakt do Kurogiri'ego i zadzwoniłem. Po paru sygnałach odebrał.

-Kurogiri, przyprowadź kogoś na ulicę XXXX. Postrzelił mnie chuj! Nie wiem gdzie jestem, ale straciłem trochę dużo krwi. Niech ktoś tu przyjdzie i mnie zabierze zanim stracę przytomność.

-Już się robi. Może to potrwać parę minut, bo nie wiemy gdzie jesteś dokładnie. Zaraz ktoś przyjdzie.

-Dobra. Tylko niech się ruszą -odezwałem się i zakończyłem połączenie.

Już jakieś 5 minut siedziałem i czekałem na kogoś. W pewnym momencie poczułem się coraz słabiej. Krew nie przestawała mi lecieć, a ja czułem, że zaraz odpłynę.

-Ogarnij się. To tylko jeden strzał -mówiłem sam do siebie.

Oparłem głowę o mur pod moimi plecami i oddychałem głęboko. Nagle wszystko zaczęło się rozpływać. Starałem się wytrzymać chociaż jeszcze trochę. Kątem oka ujrzałem cień i słyszałem coraz głośniejsze kroki.

*Kurogiri pov*

Po telefonie Tomury wiedziałem, że trzeba się pospieszyć.

-Dabi! Compress! -zawołałem, a mężczyźni byli chwilę potem przy barze.

-Co chcesz? Akurat wygrywałem w karty i mogłem zarobić niezłą sumkę -skomentował Compress patrząc za siebie na stół, gdzie grał w karty z Twice'm.

-A ja chcę iść spać -dodał Dabi ziewając.

-Wasze obowiązki będą musiały poczekać. Tomura Shigaraki ma kłopoty.

-Co mnie to? To na pewno nic poważnego -odezwał się Dabi wzruszając ramionami.

-Dokładnie. Jest rozsądny, pewnie poradzi sobie bez nas -dodał Compress.

-Wykrwawia się.

-CZY KTOŚ POWIEDZIAŁ WYKRWAWIA?! -krzyknęła Toga wybiegając z psychicznym uśmiechem z sąsiedniego pokoju.

-Tak. Pójdziesz z nimi -wskazałem na dwóch złoczyńców przede mną.

-Jasne! Nie mogę się doczekać!

-W takim razie -odezwałem się do niej -masz tu apteczkę. Idźcie już -dodałem podając dziewczynie białe pudełko, po czym stworzyłem portal, a trójka do niego weszła.

<><><><><><><>
Hejka.
Jak wam ferie mijają? (oczywiście tym, którzy je mają heh)
Ja dostaje załamania widząc ile mam zapowiedziane po powrocie.
Nie polecam 👎

Nie Każdy Bohater Nosi Pelerynę - Villain Deku AU //REPUBLISHEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz