Rozdział 17

2K 122 0
                                    

...Huk wystrzału rozbrzmiał w całym domu wtedy Amini poczuła jak na jej ubraniach i rękach ląduję rozbryzgująca się krew. Krzyk wypełnił pomieszczenia który wydobywał się z jej ust. Był to przegarniający ryk wyjęty prosto z horroru.

- Ucisz ją – usłyszała z oddali nie mogąc się poruszyć.

Mogła patrzeć tylko w oczy jej mamy ciągle otwarte które patrzyły wprost na nią. Nawet wtedy zdawało jej się, że próbuję ją uspokoić wiedząc, że dziewczyna przeraźliwie się boi.

- Nie, zostawcie ją – usłyszała głos taty.

Kiedy została szarpnięta i podniesiona spojrzała wprost na niego. Jego widok całego zakrwawionego i bezbronnego była dla niej nie do zniesienia. To nie tak miało być. Ten dzień mieli spędzić ciesząc się ze świat i czasu spędzonego ze sobą.

To co działo się teraz było jak koszmar, z którego nie mogła się obudzić. Dotarło do niej, że nie wyjdą z tego żywi. Oni ich zabiją a to tylko dlatego że TO mieli. Mężczyźni nie zdawało sobie jednak sprawy, że tata nic nie wiedział, bo to ona sama wszystko zrobiła. Na jego prośbę ukryła przed nim dowody. Dokładnie tak jak chciał.

Ten ciężar i kłamstwo ciążyły jej na sercu jak kamień. Dzień po dniu toczyła ze sobą walkę, żeby nie powiedzieć, gdzie TO ukryła. Dała jednak obietnicę i miała zamiar jej dotrzymać.

- Kochasz swoje dzieci prawda? – mężczyzna stojący najbliżej niego zbliżył się do mojego taty nie przestając mówić. – Co byś zrobił, gdyby coś im się stało? Jakby zniknęły z twojego życia na zawsze?

Tata uparcie nie odpowiadał za to zerknął szybko na zegarek na ścianie. Tak jakby na coś czekał – pomyślała dziewczyna bojąc się wypowiedzieć te słowa na głos.

- Chyba nie kochasz ich na tyle a ojcowie powinni chronić swoje dzieci – mężczyzna nie przestaje mówić.

Kolejne zerknięcie taty za zegarek utwierdza ją w tym, że rzeczywiście na coś czeka. Tym razem nie umyka to jednemu z nich.

- Czemu spojrzałeś na zegarek? – spytał podniesionym głosem. – Mów gnoju – szarpnął jej tatę do góry nie przestając powtarzać w kółko, dlatego spojrzał na zegarek.

- Uspokój się – drugi mężczyzna odciągnął go na bok. Rozmawiali o czymś, ale przez to, że nie znała hiszpańskiego nie mogła nic zrozumieć. Wyłapała tylko to jak machali rękami i pierwszy z nich klepał tego drugiego po plecach.

- Więc jaka jest twoja decyzja Kamala? – spytał mężczyzna wyciągając broń. – Powiesz, gdzie to masz, czy mamy sprzątnąć ci dzieci?

- Tato powiedz im – prosi jej siostra. Cała jest roztrzęsiona tym co się stało.

Śmierć matki załamałaby każdego a co dopiero Norę. Były tak bardzo zżyte jak ona nie była. Wolała spędzać czas z tatą, ale to nie znaczyło, że mniej ją kochała. Dała jej życie i sprawiła, że dom oznaczał dla niej wszystko.

Nie potrafiła patrzeć na siostrę, która płakała, bo sama czuła łzy pod powiekami. Czuła jak jej mur zaczyna się kruszyć.

- Nic im nie mów – wykrzyczała uciszając tym siostrę.

- Kłótnia sióstr – powiedział mężczyzna z zainteresowaniem. Usiadł na kanapie rozsiadając się wygonie po czym kiwam na nie bronią. – Kontynuujcie. Ja sobie popatrzę – pochylił głowę taksując wzrokiem ciało Amini zatrzymując się dłużej na jej piersiach.

- To patrz w inną stronę – warknęła w jego stronę. – Jeśli chcesz przedstawienie to idź do kina.

Wiedziała, że takie działania tylko mogły go podjudzać, ale wiedziała, że musiała grać na zwłokę. Rozmową mogła go zająć jeszcze przez jakiś czas, ale nie wiedziała na jak długo.

- Pyskata jesteś? – rozbawiła go to jak zaciekle walczyła. Nie każda to potrafiła. Większość płakała i błagała o śmierć. Miła odmiana. – Co o tym myślisz? – zwraca się do mężczyzny stojącego obok.

- Szybko bym ją naprostował – śmieje się szyderczo.

- To byłby cudowny wid... - mężczyzna przerywa, kiedy zaczyna dzwonić jego telefon.

W tym samym czasie dzieją się dwie rzeczy. Mężczyzna odbierający połączenie i zrywający się z miejsca a także dźwięk rozbijającej się szyby.

Po chwili po podłodze zaczyna toczyć się dziwne urządzenia, z którego wydobywa się dym i który drapie w gardło. Momentalnie drzwi od mieszkania zostają wywarzone a do pomieszczenia wbiegają mężczyźni ubrani cali na czarno.

- Na podłogę – krzyczą raz za razem.

Nie mając innego wyjścia dziewczyna klęka i wystawia dłonie wysoko wnętrzem dłoni, do przodu które trzęsą się ze strachu. Adrenalina jaką czuła na początku zaczęła ją opuszczać a także śmiałość z jaką wdawała się w dyskusję z mężczyzną.

Potrafiła tylko słuchać huku wystrzałów niosących się po domu. Nie wiedziała, ile to trwało, ale w tym czasie dym przerzedził się. Widok jaki zastała sprawił, że serce roztrzaskało jej się na kawałki.

Nie przejmując się mężczyznami w kominiarkach podczołgała się do ciał swoich rodziców. Z wnętrza wyrwał jej się szloch pełen bólu i cierpienia. Jej tata leżał z mamą w objęciach. Byli tak ciasno spleceni, że nie wiedziała, gdzie kończy się on a zaczyna ona.

To co działo się potem pamiętała jak przez mgłę. Będąc wyprowadzana na zewnątrz wokół roiło się od wozów policyjnych i nieznajomych ludzi. Na jej ramiona został rzucony koc i dotarło do niej, dlaczego tak się trzęsie. Nie z zimna a ze strachu.

- Gdzie moja siostra? – spytała słabym głosem.

- Będziecie bezpieczne – odpowiedział mężczyzna wymijająco nie przestając jej prowadzić w stronę samochodu.

- Gdzie ona jest? – rozglądała się gorączkowo rozglądając na boki.

Zauważyła ją kilka metrów w bok. Tak samo była prowadzona a wzrok miała utkwiony w ziemi.

- Nora – wykrzyczała dziewczyna na co jej siostra podniosła głowę.

Niewiele myśląc rzuciły się w swoją stronę i utonęły w swoich ramionach. Pozwoliły sobie na płacz i żałobę jaka ich czekała. Jedyne co je martwiło to co z nimi będzie.

- Musimy iść – mężczyzna odciągnął ją od siostry.

- A moja siostra? – zapytała wystraszona, kiedy kolejny nieznajomy podszedł do niej stanowczo łapiąc ją za ramię.

- Będzie bezpieczna, ale gdzie indziej. – kiedy dotarły do niej te słowa nie mogła na to pozwolić.

- Nie zostawię jej – zaprotestowała, lecz wtedy policjant nie przejmując się jej protestami złapał ją w pasie i zaczął odciągnąć z dala od jej siostry.

- Amini – dziewczyna złapała ją za dłoń. Dziewczęta patrzyły na siebie nie mogąc pozwolić na to, żeby ktoś je rozdzielił.

Czuły, że to co potem będzie się działo rozdzieli je na zawsze. Nie myliły się. Tego dnia widziały się po raz ostatni. W głowie Amini rozbrzmiewał głos siostry.

NIE, NIE, NIE, NIE – krzyczała za każdym razem, kiedy coraz większa odległość dzieliła je od siebie.

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz