Rozdział 35

1.7K 123 0
                                    

Kiedy po kilku minutach wszedł do kuchni jednak nie zastał w niej Amini. Jakieś dziwne przeczucie kazało mu ruszyć na górę. Wbiegając po schodach wołał ją raz za razem nie do czekając się odpowiedzi. Przeszukał każde pomieszczenie coraz bardziej czując jak szybko bije mu serce.

Została jeszcze jedna możliwość. Szybko zbiegł na dół i nie przejmując się tym, że ma na sobie tylko koszulę z rozmachem otworzył drzwi. Kilka kroków od nich zauważył ciemną plamę. Przyklęknął rozumiejąc co widzi.

Bezsilność rozsadzała go od środka a plama krwi na śniegu drwiła i była dowodem tego, że poległ. Coś błyszczącego przykuło jego uwagę. Niedaleko plamy leżał naszyjnik, który jej podarował.

- Zajebię. Rozpierdolę każdego kto choćby przyłoży rękę do zadrapania na jej ciele – tymi sowami złożył sobie obietnicę.

***

Jej czaszkę rozsadzał potworny ból a choćby najmniejszy ruch wywoływał mdłości. Jej wzrok był zamazany prawdopodobnie od wypływającej krwi z rany na głowie. Nie poradnie rozejrzała się wokół. Światła samochodów i dźwięk klaksonów docierał do niej ze zdwojoną siłą.

- Widzę, że się obudziłaś – znajomy głos zabrzmiał z od strony kierowcy.

Wiele wysiłku kosztowało ją, żeby spojrzeć w tamtą stronę. Wodziła wzrokiem od swoich rąk, które kobieta związała jej sznurem poprzez deskę rozdzielczą a kończąc na jej twarzy. Ułożyła głowę na oparciu fotela z głośnym jękiem jednak nie spuszcza z niej wzroku. Nie chciała dać jej tej satysfakcji.

- Dlaczego? – zapytała spokojnie.

- Wow. Nie jesteś nawet wystraszony – odpowiedziała z podziwem unikając jej pytania.

- Za długo się ukrywałam. Wiedziałam, że kiedyś i tak ktoś wpadnie na mój trop.

Łudziła się, że może jest osobą jedną na milion i uda jej się pozostać w ukryciu. Brutalna rzeczywistość spadła na nią i uderzyła ją prosto w twarz.

- Ale wracając do twojego pytania. – uśmiechnęła się szeroko w jej kierunku. - Dlaczego? – zrobiła dramatyczną pauzę. – Dla pieniędzy oczywiście. – wyznała jakby to wszystko wyjaśniało.

- A Arlo?

- To nie było wcale takie trudne. Kiedy tylko przenieśli cię w nowe miejsce od razu podali mi wszystkich na tacy. A Arlo wydawał się najmniej rozwinięty emocjonalnie więc wybór padł na niego.

- Zależy mu na tobie.

- Och proszę cię – przewróciła oczami – Jemu zależy tylko żeby pokazać się z ładną panną.

- Widziałam jak na ciebie patrzył i to nie jest zwykłe zauroczenie.

Chciała ją urobić, żeby ją wypuściła. To była jej jedyna szansa a może w końcu Suzette zbierze się na współczucie i puści ją wolno.

- Proszę cię – prychnęła – Ktoś taki jak on nie potrafi kochać.

- Wiesz, że jeśli mnie teraz puścisz nic nie powiem. Będę udawać, że nigdy mnie nie porwałaś.

- A Arlo? – przez jej twarz mignęły zaskoczenie połączone z nadzieją. Może nie jest taka niewzruszona na jaką wygląda.

- Wiesz, że będziesz musiała zniknąć z jego życia.

- Wiesz co masz rację, ale to nie ja zniknę z jego życia a ty z naszego.

- Suzette, proszę – błagała. Ból w czaszce powodował, że miała trudności z zachowaniem racjonalnego zachowania. Coraz trudniej było jej utrzymać otwarte oczy.

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz