Rozdział 6

2.4K 147 4
                                    

Czuła się jakby przejechał ją czołg. W jednej chwili wszystko było dobrze a w następnej ledwo widziała na oczy. To jeden z objawów choroby, z którą walczyła od dziecka. Z czasem miało być lepiej, ale najwyraźniej lekarz się pomylił.

Starała się dotrzeć do leków które zostawiła na stole w salonie. Podtrzymując się ściany krok za krokiem zmierzała do kanapy. Saszetka była tak blisko a zarazem tak daleko.

Nie przewidziała przeszkody w postaci fotela, który wyrósł przede nią. Potknęła się i poleciała jak długa na podłogę. Ochraniała głowę rękami, ale i tak nie udało jej się wyjść z tego bez szwanku. Uderzyła brzuchem i łokciami o panele a z jej ciała wypada jęk bólu.

Ledwo udało jej się przewrócić na plecy, ale nie udało jej się podnieść. Liczyła na to, że za chwilę odzyska ostrość widzenia, ale to były złudne nadzieje. Dopóki nie zażyje leku nie poprawi je się tak od siebie.

W takich chwilach myślała, że miała pecha. Czy życie nie mogło oszczędzić jej chociaż tego? Ale z drugiej strony powinna cieszyć się, że żyję i że może mówić, widzieć i chodzić. Niektórzy tego nie mają.

Skupiła się na tym, żeby oddychać i nie panikować. Przez przeniesienie w inne miejsce całkiem wypadła z rytmu. Mogło to też być spowodowane też tym, że zapatrzyła się w okno.

Nie pamiętała, kiedy ostatni raz widziała śnieg. Ten piękny widok, kiedy płatki śniegu wirowały na wietrze był niezapomniany. Biały puch zaległ na ulicach, dachach samochodów i ludziach, którzy przechadzali się ulicami.

Leżąc na podłodze myślała, że miała na niego dobry widok. Jeśli można to tak nazwać, skoro jej wzrok był rozmazany i ledwo co widziała. Przyłożyła dłoń do oczu jakby to miało pomóc.

- Kate – wystraszony głos Kaidena dochodził do niej z góry.

Odsłoniła oczy i skupiła wzrok na jego rozmazanej postaci. Pochylał się nad nią, ale czy był zmartwiony czy wystraszony albo też zaciekawiony tego nie wiedziała.

- Co tam? – udawała wyluzowaną.

- Raczej co z tobą? – zapytał.

- Leżę sobie.

- Ale dlaczego? – był zdziwiony.

- Tak sobie – wzruszyła ramionami chcąc, żeby jak najszybciej stąd wyszedł. Nie chciała tego jego zainteresowania. Nie potrzebowała tego.

- I tak sobie przewróciłaś się jak długa? – nie dawał za wygraną.

- Nie odpuścisz prawda? – spytała zmęczona.

- Nie – odpowiedział pewnym głosem.

Do jej uszu dotarł szuranie butów więc mogła tylko się domyślać, że przyszli wszyscy. Co za wstyd.

- Na stole leżą moje zastrzyki – machnęła ręką w ich stronę.

- Już ci je daje.

Wiedziała, że sama nie będzie mogła tego zrobić. Za bardzo miała rozmazane widzenie. Przełknęła ślinę i zebrała się na to, żeby go poprosić o pomoc. Zanim to zrobiła obok pojawiała się kolejna osoba.

- Kaiden daj mi to – głęboki baryton sprawiał, że na jej skórze pojawia się gęsia skórka. Nie znała tego głosu.

- Super, kolejna osoba widząca mój upadek – parsknęła rozbawiona całą sytuacją.

- Popatrz na to z tej drugiej strony. – powiedział tak samo rozbawiony nieznajomy. – Wisi nad tobą pięciu przystojniaków.

- Może gdyby to była inna sytuacja...

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz