Rozdział 39

1.8K 108 1
                                    

Lennox uparcie wpatrywał się w jedno miejsce. Za oknem nadal padało, ale nie to zatruwało jego umysł. Były to słowa lekarza, który wyszedł z sali operacyjnej. „Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie zapewnić państwa czy wszystko będzie w porządku. Doszło do uszkodzenia lewej półkuli mózgu odpowiedzialnej za mowę, czytanie, pisanie, myślenie, logikę, zdolność rozpoznawania przedmiotów".

Przeniósł wzrok w jej stronę. Podłączona do różnych rurek i kabli wydawała się maleńka a bandaż na głowie sprawiał, że miał ochotę rozszarpać faceta na strzępy.

Słowa wstrząsnęły każdym z nich. On jednak nie tracił nadzieję, że kiedyś się obudzi i spojrzy na niego tym swoim wzrokiem i powie „Niepotrzebnie się martwiłeś. Ze mną wszystko w porządku". Mógł czekać na nią latami i to zamierzał robić.

Dzień drugi

Siedział przy niej dzień i noc czekając na jakikolwiek znak. Na małe poruszenie palcami, czy choć jęk. Wierzył w to, że wszytko będzie dobrze. Musiało być. Nie ma innej opcji. Nie przejmował się lekarzami, którzy kręcili głową i mówili, że szanse na to że się obudzi są znikome.

Dzień piąty

Przemywał jej usta mokrymi wacikami. Bardzo szybko się odwadniała a nie chciał, żeby jej się pogorszyło. Ręce nawilżył jej kremem z aloesem, kiedy weszła pielęgniarka.

- I jak tam dzisiaj? - zapytała ze szczerym uśmiechem.

Odkąd Amini znalazła się tutaj nie odstępował jej na krok więc poznał kilka osób. Jedną z nich byłą właśnie Carol. Wiek czterdzieści osiem lat. Mąż od dziewiętnastu lat. Trójka dzieci w wieku siedemnaści, trzynaście i osiem lat. Wiedział o niej wszystko, bo sama mu o sobie opowiedziała.

Kiedy miała nocne zmiany czasami siedziała z nim i rozmawiali. O wszystkim. O rodzinie. O przyjaciołach jednak najczęściej o Amini. Słuchała go i nigdy nie przerywała. Potrafiła wesprzeć go samą swoją obecnością a tego w tym czasie potrzebował najbardziej.

- Bez zmian - posłał jej smutny uśmiech.

- Zobaczysz, że niedługo otworzy oczy i powie jak bardzo cię kocha.

- Chciałbym, żeby tak było - z godziny na godzinę tracił nadzieję, że jej stan ulegnie poprawie. Nie załamywał się jednak i uparcie trwał przy niej, bo wiedział, że jego beag jest silna.

- Jeśli miłość jest silna przetrwa wszystko - mrugnęła do niego i zabrała się za zmianę opatrunku na jej głowie.

- Będzie zła, że ogolili jej głowę.

- Tylko trochę. Gdy zrobi kucyk nic nie będzie widać.

- Dla mnie nie ma znaczenia. Ważne, żeby była zdrowa - nic więcej nie miało znaczenia.

Dzień szósty

- Hejka Ami. Tak cię nazwałem, bo mała jest już zajęte - roześmiał się Arlo. - Udało mi się nawet przegonić stąd Lennoxa, ale nie było to łatwe.

W dalszym ciągu był zły na siebie, że wcześniej nie zauważył jaka była Suzette. Może do tych wydarzeń nigdy by nie doszło a Amini nie wylądowałaby w szpitalu. Wyrzuty sumienia zżerały go od środka.

- Musisz się obudzić. Jak mam sobie poradzić z tym, że to moja wina.

Poruszył się na krześle zmieniając pozycję. Pochylił się do przodku, załapał jej dłoń i zamknął ją w dłoniach. Nie robił tego od dawna jednak teraz modlił się do Boga, żeby sprawił cud. Żeby Amini się obudziła i ten koszmar się skończył.

Dzień dziewiąty

- Wszyscy czekam na to aż się obudzisz - powiedział jej ściskając mocno jej dłoń. - Codziennie ktoś przychodzi i cię odwiedza.

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz