Rozdział 5

2.5K 137 3
                                    

Godząc się na ochronę tej dziewczyny wiele ryzykowali. Robił to tylko dla niego, bo Agent pomógł mu, kiedy tej pomocy potrzebował. Chłopaki wiedzieli co mają robić, ale musieli znać szczegóły, dlatego musieli wiedzieć.

W samolocie wysłał im wiadomość, że przyjedzie od razu do biura i zaplanują, jak mają zapewnić jej odpowiednią ochronę. Wiedział, że była świadkiem koronnym i nic więcej. Nie wiedział, jak ma na imię, ile miała lat, czy jak wyglądała.

Przyznał szczerze, że mało go to obchodziło. Miała tylko przeżyć do rozprawy, ale kiedy usłyszał, że miał ochraniać kobietę, która miała powiązania z meksykańskim kartelem od razu chciał się wycofać. Z nimi nigdy nie wiadomo a są zdolni do wszystkiego.

Założył firmę ochroniarską, bo chciał dawać poczucie bezpieczeństwa ludziom. Wychował się w dużej rodzinie, gdzie każdy sobie pomagał. Dopiero kiedy przyjechał tutaj przekonał się, że to jakbym przeniósł się do innego wymiaru. Ludzie przejmowali się tylko sobą i nie obchodziło ich, kiedy komuś działa się krzywda.

Tak powstała firma ochroniarska Walsh Life. Może w ten sposób chciał uratować świat, ale taki już był. Pomagał każdemu i tak było z Kaidenem, Hunterem, Finleyem i Arlo.

Kaidena poznał trzy lata temu, kiedy przyszedł na rozmowę w sprawie pracy bez żadnych kwalifikacji. Wyglądał jakby urwał się z choinki w tych swoich spodniach dresowych i koszuli w kwiaty. W trakcie rozmowy zauważył, że może i nie był odpowiednią osobą na stanowisko technika komputerowego, ale miał instynkt. Potrafił przewidzieć jak rozmieścić kamery i czujniki, żeby zapewnić wydajność systemu. Dlatego dał mu szansę. No i może dlatego że jego poczucie humoru przypominało mu jego.

Z kolei Hunter to były więzień, który był ofiarą systemu. Znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Został skazany za pobicie a nawet nie było go w tym miejscu, ale to tylko dlatego że znaleziony obok ofiary papieros z jego śladami biologicznymi. Miał dziewiętnaście lat a trafił do więzienie, w którym spędził sześć lat. Kiedy wyszedł rodzina się od niego odwróciła więc skończył na ulicy. Tam go znalazł i przygarnął, ale nigdy tego nie żałował.

Z Finleyem to była zupełnie inna sprawa. Był znajomym jego kuzyna, który jak nikt inny zna się na systemach alarmowych. Jednego z nich był autorem i który wprowadziliśmy kilka miesięcy temu.

I na koniec wisienka na torcie w postaci Arlo. Jego młodszy brat, który był tak irytujący, że czasami nie mógł go znieść przez te jego akcje z kobietami. Wiedział, że był młody, ale ile można znosić te przewijające się przez jego łóżko kobiety. Nie byłby to dla niego problem, gdyby nie pojawiały się one pod budynkiem i nie wystawały godzinami czekając na niego. Było to tak irytujące, że w końcu powiedział mu, że albo praca, albo dziewczyny.

Kiedy taksówka podjechała na miejsce zauważył go stojącego przed budynkiem. Przestępującego z nogi na nogę, ale wcale mu się nie dziwił. Zima zaskoczyła ich w tym roku. Wszędzie było pełno śniegu a nie zanosiło się, żeby miało być go mniej. Z nieba spadały grube płatki śniegu które zatrzymywały się na jego płaszczu, kiedy wysiadał z samochodu. Zapłacił za taksówkę i wyciągnął walizkę z bagażnika. Uderzył dwa razy w drzwi, żeby kierowca mógł odjechać.

- Witaj starszy bracie – podszedł do niego i wyrywał mu walizkę z ręki.

- Co zrobiłeś? – zapytał od razu.

- Czemu miałbym coś zrobić – szedł obok uparcie unikając kontaktu wzrokowego.

- Bo normalnie nigdy po mnie nie wychodziłeś... – pokazał na swój bagaż. – ... i nie pomagałeś mi z bagażem.

- Jest taka sprawa – Arlo podrapał się zakłopotany po głowie i zerknął na niego z boku jakby bił się z myślami czy aby na pewno chce o tym powiedzieć.

- Czekam – powiedział Lennox, kiedy cisza się przedłuża.

Weszliśmy do budynku, gdzie przywitała się z nami Carly z recepcji. Nieraz była świadkiem jak kobiety Arlo przychodziły i ją też nachodziły. Odprawiała wszystkie jednak niektóre nie dały się spławić więc dzwoniła do jego biura z pretensjami.

Kiedy przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do windy nadal się nie odzywał. Zaczynało go to trochę irytować więc sam zaczynam temat.

- Powiesz w końcu o co chodzi, czy mam zgadywać?

- Poznałem dziewczynę – powiedział powoli.

- Nawet nie zaczynaj – przerywał mu Lennox wiedząc co się święci.

- Tym razem jest inaczej – spierał się z nim. – Tutaj nie chodzi o seks.

- A o co?

- Po prostu jest inna – powiedział z naciskiem.

- Co znaczy inna? – mężczyzna drążył błagając w duchu, żeby ta winda jechała szybciej. – Blondynka, brunetka, biała, afroamerykanka, wysoka, niska, plastikowa lala czy płaska jak deska. – skończył wyliczać czekając na jego odpowiedź.

- Nie bądź dupkiem. – powiedział jego brat.

- To ty nim jesteś – odpowiedział.

Winda otworzyła się więc szybko z niej wyszedł i przeciął korytarz. Pozostali już na niego czekali.

- Spotykamy się od dwóch tygodni – dogonił go idąc obok.

Tak go to zaskoczyło, że musiał przystanąć. Dwa tygodnie? On mówił poważnie. Patrzył na niego jak zamurowany. Jego brat w końcu postanowił zachowywać się normalnie i znalazł sobie dziewczynę.

- Pierdolisz.

- Właśnie chodzi o to, że nie – pokręcił głową. – Po raz pierwszy ktoś mnie tak zakręcił, że nawet nie chcę seksu.

- Musi być wyjątkowa, skoro zawiązała twojej jaja – parsknął śmiechem na jego zbolałą minę.

- Ma tak od tygodnia – wtrącił Kaiden podchodząc do niego i witając się po bratersku. Poklepał go mocno po plecach.

Nie było go kilka dni a tu takie zmiany.

***

- O co chodzi z tą dziewczyną? – zapytał Hunter.

Kiedy udało mu się w końcu wyrwać z ich uścisków weszli do jego gabinetu. Na biurku piętrzyły się papiery na co ogarnęła go irytacja.

- Co to ma być? – zapytał ich.

- Robiliśmy co daliśmy radę – tłumaczył się nieporadnie Arlo.

- Ta jasne. – nie uwierzył w ani jedno ich słowo.

Wyjechał, żeby odpocząć a oni mieli się wszystkim zająć. Jak widać robota papierkowa ich przerosła.

- Chłopaki włączył się alarm – Kaiden patrzył na telefon, na którym wyświetlało się jaki czujnik się włączył.

- Gdzie? – zapytał Lennox podchodząc.

- Na dole – rzucił szybko. Spojrzeli na siebie i pomyśleliśmy o tym samym. Nasz świadek. Rzucili się w kierunku drzwi nie mogąc zrozumieć co się stało w ciągu tych kilku godzin.

Odzyskane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz